Wassermann i Kempa wykluczeni z komisji hazardowej
Komisja śledcza ds. wyjaśnienia afery hazardowej wykluczyła ze swego grona posłów PiS Zbigniewa Wassermanna i Beatę Kempę. PiS nie ma więc w komisji swoich przedstawicieli. Wszystkie zaplanowane na przyszły tydzień posiedzenia zostają odwołane. Na razie nie wiadomo, kiedy śledczy wrócą do pracy.
04.12.2009 | aktual.: 04.12.2009 20:31
Wnioskodawcy, posłowie PO Sławomir Neumann i Jarosław Urbaniak uzasadniali swoje wnioski tym, że Kempa i Wassermann byli członkami rządu Jarosława Kaczyńskiego i z tej racji opiniowali w 2007 roku projekt ustawy hazardowej. Ponieważ uczestniczyli tym samym w pracach legislacyjnych nad ustawą, której losy bada komisja śledcza, mogą zostać wezwani na świadków.
"Gosiewski wskazał ludzi, którzy pracowali przy ustawie"
Jak mówił poseł PO Sławomir Neumann, wykluczenie z komisji dwójki posłów PiS to tylko konsekwencja tego, że brali oni udział - w 2007 r. - w procesie legislacyjnym nad projektem nowelizacji ustawy hazardowej. W jego opinii, nie jest winą PO, że szef klubu PiS Przemysław Gosiewski wskazał do komisji śledczej ludzi, o których wiedział, że pracowali przy zmianach w ustawie o grach i zakładach wzajemnych.
- Prędzej uwierzę w to, że to jest celowa gra PiS na przedłużanie, bo to było oczywiste, że musimy do tego dojść, że tych świadków trzeba będzie przesłuchać - powiedział Neumann.
Dodał, że wierzy w to, iż klub PiS zgłosi innych przedstawicieli do komisji do badania afery hazardowej. - Myślę, że w klubie PiS są równie groźni lub jeszcze groźniejsi, że tak powiem, zawodnicy do komisji śledczej - powiedział.
Jak ocenił, wyłączenie dwójki posłów PiS spowoduje opóźnienie prac komisji śledczej o dwa tygodnie.
W zeszłym tygodniu poseł Wassermann przyznał, że zgodnie z obowiązującą procedurą opiniował ustawy "z rozdzielnika", podobnie jak inni ministrowie. Podkreślał jednak, że sam fakt wykonywania tego obowiązku nie jest podstawą ani do tego, by został przez komisję przesłuchany, ani z niej wykluczony.
"To niebywałe! Już dawno po 89 roku!"
W głosowaniu nad wyłączeniem Wassermanna przeciwko był Bartosz Arłukowicz z Lewicy i posłanka Kempa, Wassermann nie brał udziału w głosowaniu. W głosowaniu nad wyłączeniem Kempy, przeciwko ponownie był Arłukowicz, Kempa opuściła salę obrad komisji. Podczas głosowania nieobecny był członek komisji śledczej, poseł PSL Franciszek Stefaniuk.
Przed głosowaniem nad wnioskami o wyłączenie Wassermann powiedział do posłów PO m.in.: - Nas można wyrzucić, ale ludzi nie można okłamać, powiem szczerze współczuję wam, bo będziecie musieli patrzeć tym ludziom w oczy.
Z kolei Beata Kempa oceniając wniosek o wykluczenie powiedziała: - To jest niebywałe. Dawno jest po 89 roku. Wy możecie wszystko, ale demokracja bez wartości bardzo łatwo przeradza się w jawny lub ukryty totalitaryzm - dodała.
Poseł Lewicy Bartosz Arłukowicz stwierdził po głosowaniu, że "Platforma Obywatelska sparaliżowała prace komisji śledczej". Skandalem nazwał to, że głosowania zostały przeprowadzone pod nieobecność Stefaniuka. - Zrobiono to po morderczym dniu przesłuchań, tylko dlatego, że PO ma większość - uważa.
Wassermann: chciałem wyjaśnić, zapłaciłem
Posłowie PiS Beata Kempa i Zbigniew Wassermann, komentując wykluczenie ich z komisji śledczej, która zajmuje się tzw. aferą hazardową uznali, że PO obawia się wyjaśnienia tej sprawy, dlatego oni musieli odejść.
- PO powinna wytłumaczyć Polsce, dlaczego tak się zachowuje przy wyjaśnieniu rzeczy bardzo ważnej dla Polaków, czy rzeczywiście Polacy muszą tracić wiarę w wiarygodność rządzących, czy rzeczywiście muszą być przekonani o tym, że w Polsce pisze się ustawy w ten sposób, czy rzeczywiście musi być tak, że jeśli chce się to wyjaśnić, że jeśli chce się pewne rzeczy ujawnić, to trzeba za to płacić wyrzuceniem z komisji - powiedział po obradach komisji Wassermann.
Jak podkreślił spodziewa się nawet, że mogą mu zostać postawione jakieś zarzuty karne, widząc - jak to określił - "szopkę", jaka miała miejsce na posiedzeniu komisji. Poseł PiS zaznaczył, że chciał dojść do prawdy w sprawie, dla wyjaśnienia której powstała komisja śledcza. Jego zdaniem, PO obawiała się kompetencji jego i Kempy, tego, że mogli doprowadzić do wyjaśnienia "afery hazardowej" i dlatego zdecydowała się na ich odwołanie z komisji.
- To skandal, co się stało, ale na tym straciła cała Polska. Mnie pewnie oberwało się za to, że chciałam bilingi pana Schetyny, pana Sobiesiaka, pana Koska i pana Drzewieckiego - powiedziała Kempa.
"Nakłaniał mnie, bym nie żądała bilingów Schetyny"
Komisja śledcza przyjęła wcześniej wniosek posłanki Beaty Kempy o zabezpieczenie i przekazanie komisji śledczej bilingów rozmów - za okres od 17 listopada 2007 r. do 9 października 2009 r. - z telefonów prywatnych i służbowych: b. szefa klubu PO Zbigniewa Chlebowskiego, b. wicepremiera i szefa MSWiA Grzegorza Schetyny, b. ministra sportu Mirosława Drzewieckiego i biznesmenów: Ryszarda Sobiesiaka, Jana Koska.
Kempa informowała, że szef komisji Mirosław Sekuła z PO na prezydium komisji w piątek o godz. 9.30 nakłaniał ją, by wykreśliła nazwisko b. wicepremiera Grzegorza Schetyny z wniosku o zabezpieczenie bilingów rozmów telefonicznych polityków i biznesmenów, których nazwiska padają w związku z tzw. aferą hazardową. Miał to motywować względami bezpieczeństwa państwa, ponieważ Schetyna dopiero niedawno przestał być wicepremierem i odszedł z rządu.
Odnosząc się do tej sprawy Sekuła powiedział dziennikarzom, że zastanawiał się, w jaki sposób bilingi osób sprawujących kierownicze funkcje w państwie, np. jeszcze niedawno urzędującego wicepremiera, mogłyby zostać udostępnione członkom komisji tak, by bezpieczeństwo państwa nie zostało naruszone. - I tylko z tym zwróciłem się do poseł Kempy - podkreślił szef komisji.