"Washington Post": Syria nowym polem walki Stanów Zjednoczonych
Wydając zgodę na ataki lotnicze na syryjskie pozycje dżihadystów z Państwa Islamskiego, prezydent USA Barack Obama otworzył nowy teatr działań wojennych, który będzie wymagał od Waszyngtonu "poważnego i ambitnego" podejścia - pisze "Washington Post".
Dziennik w komentarzu redakcyjnym, opublikowanym na stronie internetowej przed pierwszymi nalotami w Syrii, zwraca uwagę, że administracja prezydenta Obamy będzie musiała w tym kraju stawić czoło bardzo złożonej sytuacji, której nie rozwiąże się samymi bombardowaniami.
"Mimo że trwa rozejm między władzami Turcji a Partią Pracujących Kurdystanu (PKK), ich relacje są kiepskie, a Ankara do tej pory odmawiała udzielenia pomocy syryjskim Kurdom. W niedzielę Turcja pozamykała odcinki granicy z Syrią, aby uniemożliwić swoim Kurdom przedostanie się do Syrii w celu walki z IS" - przypomniał dziennik zwracając uwagę na dotychczasową linię tureckiej polityki.
Szkolenia rabeliantów
"Washington Post" podkreśla, że kolejnym problemem do rozwiązania dla amerykańskiej administracji będzie kwestia planowanych szkoleń dla syryjskich umiarkowanych rebeliantów. Dziennik przewiduje, że planowane przez prezydenta Obamę przeszkolenie 5 tysięcy bojowników może okazać się niewystarczające do pokonania znaczących sił islamistów z IS. Szczególnie że "administracja nadal nie odpowiedziała na pytanie, w jaki sposób wspierane przez USA oddziały będą zabezpieczone przed siłami syryjskiego prezydenta Baszara al-Asada".
Dziennik podsumowuje, że zgoda na naloty na pozycje dżihadystów w Syrii to krok w dobrym kierunku, ale Waszyngton będzie musiał podjąć inne kroki, aby skutecznie wyeliminować zagrożenie ze strony IS - przede wszystkim administracja Obamy musi stworzyć konkretny plan działań.