Wąsacza szukajcie w Argentynie
Bardzo długi i bardzo daleki wyjazd
zafundował sobie prezes katowickiego Stalexportu SA Emil Wąsacz.
Od kilku dni przebywa w Argentynie, choć sejmowa komisja śledcza
badająca kulisy prywatyzacji PZU, największego polskiego
ubezpieczyciela, miała zamiar w najbliższym czasie zadać mu kilka
trudnych pytań. Emil Wąsacz wyjechał do Ameryki Południowej w
ramach przysługującego mu urlopu - pisze "Dziennik Zachodni".
Pan prezes będzie nieobecny do 11 marca, czyli w pracy powinien zjawić się 14 marca - mówi Sabina Kuna ze Stalexport SA. Swoim współpracownikom Wąsacz miał jednak powiedzieć, że jego nieobecność prawdopodobnie potrwa o wiele dłużej. Odpoczywać chce co najmniej przez 2 miesiące. Samego Wąsacza gazeta nie mogła jednak spytać o powody niespodziewanego wyjazdu. Według dziennika, jego telefon komórkowy milczy jak zaklęty.
Wyjazd prezesa Stalexportu jest jednak w firmie żywo komentowany. W najbliższym czasie spółka oczekuje na kilka bardzo ważnych dla jej funkcjonowania decyzji, na przykład tych dotyczących przyznania koncesji na użytkowanie odcinka autostrady A04 do Wrocławia. Ciągle nie ma również ostatecznych decyzji dotyczących Huty Ostrowiec - informuje "Dziennik Zachodni".
Nieobecność prezesa na pewno nie pomoże nam w załatwieniu tych spraw - mówi gazecie jeden z pracowników Stalexportu zastrzegający anonimowość. W biurze zarządu spółki dziennik dowiedział się, że firma nie prowadzi w Argentynie żadnej działalności handlowej. Może po powrocie prezesa to się zmieni - mówi Sabina Kuna.
O wiele mniej wyrozumiałości dla Emila Wąsacza mają członkowie sejmowej komisji śledczej badającej kulisy prywatyzacji PZU. Przypominają przykład Jana Kulczyka, jednego z głównych świadków występujących przed sejmową komisją śledczą ds. PKN Orlen. Jeśli pobyt pana Wąsacza w Argentynie miałby przedłuży się o więcej niż miesiąc będziemy mieli problem - mówi Janusz Dobrosz, przewodniczący komisji śledczej ds. prywatyzacji PZU. On odpowiada również przez komisją odpowiedzialności konstytucyjnej i w przypadku nieobecności będziemy musieli zastanowić się nad podjęciem odpowiednich kroków - wyjaśnia "Dziennikowi Zachodniemu".