Warzecha: "Schetyna – lider, który przegrał z Nie‑Wiadomo-Kim" (Opinia)
Jak to jest: wygrać, ale przegrać, i to z kimś całkowicie anonimowym? Trzeba by spytać Grzegorza Schetynę.
02.07.2019 | aktual.: 02.07.2019 17:38
Dlaczego akurat Grzegorza Schetynę? Bo to lider Platformy Obywatelskiej jest właśnie w takiej sytuacji. W sondażu, w którym badani mieli wskazać, kto jest liderem opozycji, Schetyna zdobył 28 proc. głosów. Najwięcej z polityków wymienionych z imienia i nazwiska.
Sukces jest pozorny, bo Schetyna przegrał z kretesem z Nie-Wiadomo-Kim (ponad 42 proc. ankietowanych odpowiedziało, że nie wie, kto jest liderem opozycji).
Niby Schetyna i tak swój wynik polepszył, bo gdy niemal równo dwa lata temu portal OKO.press przeprowadził sondaż z pytaniem, kto byłby najlepszym liderem PO. Wtedy Schetyna znalazł się dopiero na czwartym miejscu z 13 procentami, po Borysie Budce (28 proc.), Rafale Trzaskowskim (25 proc.) i Ewie Kopacz (23 proc.).
Ale powiedzmy sobie szczerze: skoro ponad 40 proc. nie wie, kto jest liderem opozycji dzisiaj, na niecałe cztery miesiące przed wyborami, to sukces pana Grzegorza jest bardzo względny.
Opozycja potrzebuje Kaczyńskiego. Tyle że swojego
Tymczasem można się zastanowić, jaki musiałby być ten, kto mógłby zająć miejsce tajemniczego Nie-Wiadomo-Kogo.
Otóż idę o zakład, że wyborcy opozycji chcieliby mieć swojego Jarosława Kaczyńskiego – i nie uważają bynajmniej, żeby był nim Donald Tusk, bo ten zdobył w badaniu zaledwie 8,6 proc.
Jarosław Kaczyński opozycji musiałby być, umieć rozmawiać z ludźmi w taki sposób, żeby nie mieli wrażenia, że co chwila próbuje ich oszukać.
O Kaczyńskim można mówić różne złe rzeczy, ale jedno jest jasne: zgromadził całkiem pokaźny kapitał zaufania nie tylko wokół swojego ugrupowania, ale też samego siebie, co jeszcze jakiś czas temu wydawało się niemożliwe.
Dziś wiele osób z pełnym zaufaniem jest gotowych powiedzieć: jeśli PiS mówi, że coś zrobi, to faktycznie zrobi (jaka jest jakość tego działania, to inna sprawa). Tymczasem gdy przed kamerami stają przywódcy opozycji i przekonują, że też dadzą to, czy tamto lub to, czy tamto zrobią – nikt chyba tego poważnie nie traktuje, nawet ich właśni wyborcy uważają to tylko za nudny rytuał, który trzeba odbębnić.
Żeby zresztą cokolwiek konkretnego potrafili obiecać, co miałoby ręce i nogi…
Ale wciąż obietnica jest właściwie tylko jedna: gdy pokonamy PiS (nikt nie wie, jak), zrobimy pisowcom, z wiadomo czego, jesień średniowiecza.
Ekstremalną część antypisowskiego elektoratu ta mantra wciąż cieszy, ale ogromna grupa zwolenników opozycji – w tym nawet wielu sprzyjających jej zaciekle komentatorów – dostrzega, że to do niczego nie prowadzi i domaga się zmiany podejścia.
Obecny lider nie wydaje się do niej jednak zdolny. Nie-Wiadomo-Kto musiałby tę umiejętność posiadać.
Silny, szybki i z żelazną ręką
Musiałby też być dobry organizacyjnie. Co prawda Schetynie udało się połączyć różne siły opozycyjne na wybory do PE, ale co z tego, skoro Koalicja Europejska była jak potwór Frankensteina – sklejona z różnych elementów i przez to raczej mało pociągająca dla wyrobionego wyborcy, a rozsypywać się zaczęła zaraz po wyborach.
Zjednoczona Prawica na spokojnie zaczęła wewnętrzne rozmowy o podziale mandatów, które raczej żadną sensacją się nie skończą, podczas gdy obóz opozycji nie ma nadal pojęcia nawet, w jakim składzie wystartuje.
Nie-Wiadomo-Kto musiałby być na tyle silny, żeby zdecydować szybko i żelazną ręką ustalić, kto i gdzie będzie na listach. I to szybko, bo czas leci.
Lider – słoneczko partii
Ów tajemniczy lider opozycji musiałby wreszcie mieć tę charyzmę i wewnętrzną siłę, którą zwolennicy PO i innych partii z obozu antypisowskiego muszą z zazdrością obserwować u Kaczyńskiego.
Owszem, mogą go nie cierpieć, nawet nienawidzić, ale nie mogą go zlekceważyć. Wszystko obraca się wokół niego. Nikt nie ma wątpliwości, że to on jest słońcem, wokół którego krążą Andrzej Duda, Zbigniew Ziobro, Jarosław Gowin i inni.
Można mówić, że to niedemokratyczne, niepraktyczne instytucjonalnie (bo tak jest), ale poszukiwacze lidera opozycji muszą skrycie marzyć o kimś takim. Schetyna zaś jest tylko cieniem Donalda Tuska, który trochę tak funkcjonował (ale i tak Kaczyńskiemu nie dorównywał pod tym względem), a który sam dostał w sondażu jakieś marne punkty.
Najgorsza zaś dla sprzyjających opozycji musi być pustka. Ta pustka razi też w Zjednoczonej Prawicy, gdzie jest Kaczyński i potem długo, długo nikt. Ale tam jest właśnie prezes, a w opozycji… Jeśli nie na odczepnego ledwo doceniony Schetyna, to właściwie kto? Nie ma, nie wiadomo, wiatr hula, znikąd ratunku. Na Tuska już chyba nikt nie liczy.
Wszystko wskazuje na to, że im bliżej wyborów, tym wyraźniej opozycja zmierza ku spektakularnej katastrofie, rozsypana, niepewna, bez wyraźnego programu, pełna resentymentów, rzucająca się między centrum a skrajną lewicą.
Sondaż, o którym mowa, powinien być dla polityków PO i innych partii twardej opozycji jak alarmowy dzwonek. Choć nie, to powinien być wielki dzwon grzmiący na trwogę, bo przecież w takiej sytuacji to właśnie jasne i niekwestionowane przywództwo jest jednym z elementów sukcesu.
Jednym z – ale też absolutnie niezbędnym. Na razie wydaje się, że w opozycji działają sami głusi, dla których wspomniany dzwon brzmi jak brzęczenie natrętnego komara, od którego da się łatwo opędzić.