PublicystykaWarzecha: "Oświadczenie Kuchcińskiego to przemyślane zagranie" (Opinia)

Warzecha: "Oświadczenie Kuchcińskiego to przemyślane zagranie" (Opinia)

Może i coś tam zrobiłem źle, niektórzy się oburzyli – no dobra, przepraszam. Ale wolno mi było, prawa nie złamałem, a w ogóle to jestem bardzo zajęty. Zresztą coś tam wpłaciłem, a teraz tu się zgina dziób pingwina. Tak można streścić dzisiejsze oświadczenie marszałka Marka Kuchcińskiego, które wskazuje, że dla PiS sprawa jego lotów jest zamknięta.

Warzecha: "Oświadczenie Kuchcińskiego to przemyślane zagranie" (Opinia)
Źródło zdjęć: © Forum | Andrzej Hulimka
Łukasz Warzecha

05.08.2019 | aktual.: 05.08.2019 16:56

Co charakterystyczne dla marszałka, nie było żadnego dialogu z mediami, żadnego czasu na pytania. Była komunikacja w jedną stronę, prowadzona sztywnym, urzędniczym językiem. W piątek opozycja oczywiście przegra głosowanie o odwołanie marszałka Sejmu, a w kolejnym wakacyjnym tygodniu sprawa umrze śmiercią naturalną, niezależnie od tego, jak bardzo PO i inni by o niej przypominali. Co zapewne będą robić, ale to wyniku wyborów w żaden sposób nie zmieni.

Najpierw spójrzmy na to tak, jak patrzy PiS – nie z punktu widzenia szerzej pojmowanych standardów (tak nie patrzy zresztą też opozycja, nie łudźmy się), ale wyniku w najbliższych wyborach. Kuchciński nie złożyłby takiego oświadczenia, gdyby sprawa nie była skonsultowana z Jarosławem Kaczyńskim. To oczywiste. Zaś Kaczyński nie miewa w takich kwestiach sentymentów. Może jakieś znaczenie miało to, że Kuchciński jest wypróbowanym towarzyszem partyjnym, ale na pewno nie decydujące.

Zdecydowały raczej błyskawicznie wykonane badania opinii publicznej – rzecz normalna w większych ugrupowaniach w momentach kryzysowych. PiS wspierał się nimi wielokrotnie i skutecznie, ostatnio choćby przy kryzysie ze strajkiem nauczycieli. Musiały one pokazać, że dymisja Kuchcińskiego nie jest konieczna, aby zmobilizować własny elektorat w październiku. Ba, mogły nawet pokazywać, że zostałaby przez jakąś część wyborców PiS uznana za słabość i ustępstwo wobec bezzasadnych żądań opozycji. Dlatego za nietrafione uważam komentarze publicystów, którzy uznali, że oświadczenie Kuchcińskiego to błąd. Nie – to dokładnie przemyślane zagranie, które PiS nie przyniesie strat.

To zaś wiele mówi nam o samym elektoracie PiS. Nie chodzi tu nawet o to, że nie są dla niego ważne standardy, ale o to, że jego wyczulenie na kwestie etyczne jest jednostronne i dotyczy tylko obecnej opozycji, niegdyś rządzącej. Ale znów: po przeciwnej stronie jest tak samo, tyle że z przeciwnym wektorem. Grupa ludzi, którzy oczekują, że wszyscy będą za to samo identycznie krytykowani i identycznie traktowani w związku z takimi samymi zachowaniami, jest dzisiaj niewielka.

Tyle politycznej pragmatyki i prakseologii. Warto teraz przyjrzeć się oświadczeniu marszałka. Kuchciński stwierdził, że duża liczba jego służbowych lotów wiązała się z przyjętym modelem sprawowania funkcji. Naprawdę? A czymże ten model różnił się od poprzednich? Kuchciński twierdzi, że dużo podróżował, bo konsultował politykę władzy z obywatelami. To już jawna kpina. Z podróżami po Polsce i spotykaniem się z ludźmi po stronie władzy można kojarzyć z całą pewnością prezydenta Andrzeja Dudę, premier Beatę Szydło, prezesa Kaczyńskiego, w jakimś stopniu premiera Morawieckiego – ale nie sztywnego jak po połknięciu kija, źle się czującego w swojej funkcji Kuchcińskiego. Jeżeli pojawiał się gdzieś jako marszałek Sejmu, to równie dobrze zamiast niego można by tam zawieźć tekturową atrapę.

Kuchciński ma rację, mówiąc, że ma prawo do rządowego samolotu. Ale tak stawiając sprawę, ucina zarazem istotną dyskusję o tym, czy na każde otwarcie nowego chodnika, pomnika albo zabawę ludową marszałek Sejmu – formalnie druga osoba w państwie, faktycznie od dawna figurant (nie tylko za PiS) – musi koniecznie latać rządową maszyną.

Na razie wątpliwości budzą śmiało stawiane przez niektóre media tezy o lotach rodziny marszałka bez marszałka – Kuchciński mówi o jednym jedynym takim przypadku – a także te o zniszczeniu dokumentacji lotów dla części kadencji. Kancelaria Sejmu temu przeczy i jeżeli ma rację, to oczekiwanie dymisji Kuchcińskiego faktycznie staje się problematyczne. Sprawa byłaby jednoznaczna, gdyby doszło do złamania prawa, ale wygląda na to, że to miejsca jednak nie miało. Na pewno natomiast miało miejsce swoiste „sprywatyzowanie” państwa w szarej strefie, niedookreślonej przepisami. Czy to wystarczający powód do dymisji? Mam ambiwalentne odczucia.

Faktem jest, że Kuchciński był niemal od początku tak fatalny w roli marszałka – odizolowany od mediów i z nimi walczący, niekomunikatywny, arogancki, z ewidentną fiksacją na punkcie niektórych posłów (jego prywatna wojna z posłem Nitrasem budzi niesmak), że dla powagi Sejmu lepiej by było, gdyby odszedł. I tak zapewne się stanie, ale niestety dopiero po wyborach.

O dwóch sprawach politycy PiS powinni pamiętać.

Pierwsza, która zapewne nie ma dla nich dzisiaj żadnego znaczenia, ale trzeba im ją przypominać, to obietnica znaczącego podwyższenia standardów etycznych w państwie. W tej sferze obywatele mieliby również prawo oczekiwać weryfikacji zapotrzebowań najważniejszych urzędników na najbardziej kosztowne środki transportu. Nawiasem, ciekawy wynik mogłoby dać porównanie zapotrzebowań na rządowy samolot prezydenta Andrzeja Dudy, mnóstwo przecież podróżującego po kraju, z zapotrzebowaniami marszałka.

Druga – że nawet jeśli sprawa lotów Kuchcińskiego jest dla PiS i jego wyborców zamknięta w krótkiej perspektywie wyborczej, to ona gdzieś się tam w tyle głowy przynajmniej części Polaków odkłada, tak jak odkładały się różne aroganckie zagrywki poprzedników, skutkując w końcu przegraną w 2015 roku.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Opinie
Zobacz także
Komentarze (0)