RegionalneWarszawaZostawili umierającą suczkę w lesie. Urzędnicy rozkładają ręce, internauci namierzyli sprawców

Zostawili umierającą suczkę w lesie. Urzędnicy rozkładają ręce, internauci namierzyli sprawców

"Trafiła do nas w ciężkim stanie, skrajnie wyziębiona i wychudzona".

Zostawili umierającą suczkę w lesie. Urzędnicy rozkładają ręce, internauci namierzyli sprawców
Karolina Kołodziejczyk

Skrajnie wychudzona suczka została porzucona w lesie w podwarszawskim Celestynowie. Wolontariusz pobliskiego schroniska próbował uratować ją przed śmiercią, min. prosząc urzędników o pomoc. Ci z kolei twierdzą, że nie otrzymali zawiadomienia w tej sprawie. Z ratunkiem pośpieszyli internauci, którym udało się namierzyć bezdusznych sprawców.

19 stycznia suczka Asti (prawdziwe imię Tequilla) została podrzucona w lesie pod Schroniskiem dla Bezdomnych Zwierząt w Celestynowie. - Trafiła do nas w ciężkim stanie, skrajnie wyziębiona i wychudzona - informują wolontariusze na jednym z portali społecznościowych. Zwierzę nie mogło nawet podnieść się o własnych siłach.

- Nasz pracownik widział jak w las wjeżdża auto i za moment szybko wyjeżdża, a wolontariusz który poszedł do lasu natknął się na leżącą na zielonym kocyku sunię, której wcześniej tam nie było, tak więc nie mamy wątpliwości, że sprawcą jest kierowca czerwonego samochodu - podkreślają na Facebooku.

Asti, bo takie imię sunia otrzymała w schronisku, natychmiast trafiła do gabinetu pod opiekę weterynarza z schroniska. Chociaż w lesie spędziła niewiele czasu, była w poważnej hipotermii. Co więcej, suczka była skrajnie wychudzona, odwodniona, otępiała, nie reagowała na otoczenie. - Lekarz miał duży problem z założeniem venflonu, ponieważ skóra była twarda z odwodnienia, a żyły pozapadane - opowiadają pracownicy schroniska. - Okazało się też, że miała bardzo wysoki, niemierzalny poziom glukozy we krwi.

Przez cały dzień pies był intensywnie nawadniany i dogrzewany, pod koniec dnia Asti zaczęła odzyskiwać temperaturę. - Zaczęła się powolutku ruszać a nawet zamerdała ogonkiem - cieszyli się funkcjonariusze.

Jednak radość nie trwała zbyt długo. Po dwóch dniach intensywnego nawadniania, dogrzewania i podawania leków, Asti odeszła. - Przegraliśmy walkę o jej życie - napisali pracowncy schroniska na Facebooku.

Kto pomógł?

W międzyczasie schronisko dowiedziało się, kto jest właścicielem samochodu, którym sunia została podrzucona, a także kto jest właścicielem psa i kto to zrobił. Wszystkie dane zostały zebrane dzięki pomocy internautów i przekazane policji; sprawa jest w toku.

Co więcej, podczas ratowania Asti wolontariusze zwrócili się do Urzędu Gminy Celestynów z prośbą o sfinansowanie przyjęcia psa do schroniska. - Gmina odmówiła nam, twierdząc, że zapłaci tylko za psa którego odłowi ich hycel... Czyli schronisko powinno czekać, aż po umierającego na śniegu psa przyjedzie za kilka godzin odławiacz, żeby procedurom stało się za dość! Kpina! - pracownicy nie kryją oburzenia.

Na zarzuty odpowiedzieli urzędnicy z Celestynowa, twierdząc, że "informacje o rzekomym nie udzieleniu pomocy psu odnalezionemu w stanie ciężkim w lesie niedaleko Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Celestynowie są nieprawdziwe".

- Urząd Gminy w Celestynowie nie otrzymał żadnej informacji od władz schroniska czy też innych osób o porzuconym, potrzebującym niezwłocznej pomocy ambulatoryjnej zwierzęciu stąd nie miał możliwości jakiejkolwiek reakcji - poinformowali urzędnicy na Facebooku.

Według nich, w tak nagłych przypadkach, gdzie zagrożone jest życie zwierzęcia na miejsce zdarzenia przyjeżdża bezzwłocznie lekarz weterynarii i podejmuje stosowne działania "co w dotychczasowej praktyce miało już miejsce." - Gdyby w tym przypadku Gmina została poinformowana z pewnością uruchomione by były czynności ratujące zwierzę - twierdzą pracownicy Urzędu Gminy.

Obraz
warszawaschroniskopomoc
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)