Zaginiony kot na lotnisku wrócił do właścicieli. "Wychudzona, w ogromnej traumie"
19 października podczas lotu z Oslo do Polski zaginął czarny kot. Po głośnych poszukiwaniach czworonoga, udało się go znaleźć. Zwierzę ukrywało się na terenie Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej, która znajduje się przy lotnisku Chopina.
Właścicielka kota, Karolina Jakubiak w niedzielę poinformowała na Facebooku o jego znalezieniu. - Przed 12:00 zadzwoniła do mnie Pani Aneta Tracz-Sala. Powiedziała, że jej mąż, Pan Mariusz, pracuje w PAPŻ (Polska Agencja Żeglugi Powietrznej) i, że jeśli chcę, może nas wprowadzić na teren, żeby i tu poszukać kotki - czytamy w udostępnionym poście.
Relacjonuje, że już po dwóch minutach od wejścia na teren PAPŻ znaleziono pupila. - Kilkanaście metrów za bramą wjazdową, stała taka mała, nieużywana budka. Pani Aneta z Panem Mariuszem zaglądnęli z latarką pod jej spód, a pod nią był kot. I to była ona - czytamy.
Kobieta zaznacza, że to dopiero początek łapania "Łupiny" (imię kota). - Mała uciekała, nie chciała podejść. Nie mogliśmy pozwolić uciec jej nigdzie dalej w teren. Po jakimś czasie mogłam zbliżyć się na kilka metrów, dużo do niej mówiłam - słuchała, przyglądała się, ale trzymała mnie na dystans. Jedynym wyjściem było z powrotem „zagonić” ją pod budkę, otoczyć, żeby nie uciekła i załatwić klatki-łapki. Wraz z nią był też mały, na moje oko ok. 2-miesięczny szkrabek. Zaprzyjaźnili się - tłumaczy.
Kiedy zrobiło się już ciemno, sprowadzono klatkę z Fundacji Futrzaki. - 5-10 minut później kotka była już w niej, złapana - pisze właścicielka.
- Łupina jest wychudzona, w ogromnej traumie. Jest agresywna. Potrzeba czasu. Ale jest bezpieczna w domku z nowym przyjacielem. Teraz odpoczywają, mają jedzonko, wodę, ciepło i święty spokój - uspokaja Karolina Jakubiak.
Jak doszło do zaginięcia kota?
Partner pani Karoliny wraz z ich dwoma kotami, leciał z Oslo do Warszawy samolotem linii Norwegian. Przepisy tej linii pozwalają brać zwierzęta, ale tylko w transporterze i przechowywać w luku bagażowym. Po przybyciu na miejsce, okazało się, że jedna z budek nie ma drzwi i kotki "Łupiny".
- Z piątkowych informacji i niby sprawdzenia kamer wynika, że jeden z pracowników, który ją przewoził, zgubił ją, a kota jak nie było, tak nie ma do tej pory. Od tego czasu pojawiło się mnóstwo sprzecznych ze sobą informacji, a dodatkowo dzwoniąc do Welcome Airport Services spotykam się tylko z ignorancją i bezczelnością. Kobieta, z którą rozmawiałam niedługo po wydarzeniu od razu oznajmiła, że to nie ich wina i nikt nie poniesie za to konsekwencji - napisała na Facebooku trzy dni pod wydarzeniu, pani Karolina.
Post został udostępniony ponad 6 tys. razy, a sprawą zainteresowały się media. Dzień później lotnisko Chopina powołało specjalny sztab odpowiedzialny za poszukiwania kota.
Zobacz także: Trybunał Stanu dla Dudy? „To nieuniknione. Pytanie, czy Kaczyński uniknie odpowiedzialności
Widzisz coś ciekawego? Masz zdjęcie, filmik? Prześlij nam przez Facebooka na wawalove@grupawp.pl lub dziejesie.wp.pl