Zaginiony kot na lotnisku wrócił do właścicieli. "Wychudzona, w ogromnej traumie"
19 października podczas lotu z Oslo do Polski zaginął czarny kot. Po głośnych poszukiwaniach czworonoga, udało się go znaleźć. Zwierzę ukrywało się na terenie Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej, która znajduje się przy lotnisku Chopina.
29.10.2018 | aktual.: 29.10.2018 11:06
Właścicielka kota, Karolina Jakubiak w niedzielę poinformowała na Facebooku o jego znalezieniu. - Przed 12:00 zadzwoniła do mnie Pani Aneta Tracz-Sala. Powiedziała, że jej mąż, Pan Mariusz, pracuje w PAPŻ (Polska Agencja Żeglugi Powietrznej) i, że jeśli chcę, może nas wprowadzić na teren, żeby i tu poszukać kotki - czytamy w udostępnionym poście.
Relacjonuje, że już po dwóch minutach od wejścia na teren PAPŻ znaleziono pupila. - Kilkanaście metrów za bramą wjazdową, stała taka mała, nieużywana budka. Pani Aneta z Panem Mariuszem zaglądnęli z latarką pod jej spód, a pod nią był kot. I to była ona - czytamy.
Kobieta zaznacza, że to dopiero początek łapania "Łupiny" (imię kota). - Mała uciekała, nie chciała podejść. Nie mogliśmy pozwolić uciec jej nigdzie dalej w teren. Po jakimś czasie mogłam zbliżyć się na kilka metrów, dużo do niej mówiłam - słuchała, przyglądała się, ale trzymała mnie na dystans. Jedynym wyjściem było z powrotem „zagonić” ją pod budkę, otoczyć, żeby nie uciekła i załatwić klatki-łapki. Wraz z nią był też mały, na moje oko ok. 2-miesięczny szkrabek. Zaprzyjaźnili się - tłumaczy.
Kiedy zrobiło się już ciemno, sprowadzono klatkę z Fundacji Futrzaki. - 5-10 minut później kotka była już w niej, złapana - pisze właścicielka.
- Łupina jest wychudzona, w ogromnej traumie. Jest agresywna. Potrzeba czasu. Ale jest bezpieczna w domku z nowym przyjacielem. Teraz odpoczywają, mają jedzonko, wodę, ciepło i święty spokój - uspokaja Karolina Jakubiak.
Jak doszło do zaginięcia kota?
Partner pani Karoliny wraz z ich dwoma kotami, leciał z Oslo do Warszawy samolotem linii Norwegian. Przepisy tej linii pozwalają brać zwierzęta, ale tylko w transporterze i przechowywać w luku bagażowym. Po przybyciu na miejsce, okazało się, że jedna z budek nie ma drzwi i kotki "Łupiny".
- Z piątkowych informacji i niby sprawdzenia kamer wynika, że jeden z pracowników, który ją przewoził, zgubił ją, a kota jak nie było, tak nie ma do tej pory. Od tego czasu pojawiło się mnóstwo sprzecznych ze sobą informacji, a dodatkowo dzwoniąc do Welcome Airport Services spotykam się tylko z ignorancją i bezczelnością. Kobieta, z którą rozmawiałam niedługo po wydarzeniu od razu oznajmiła, że to nie ich wina i nikt nie poniesie za to konsekwencji - napisała na Facebooku trzy dni pod wydarzeniu, pani Karolina.
Post został udostępniony ponad 6 tys. razy, a sprawą zainteresowały się media. Dzień później lotnisko Chopina powołało specjalny sztab odpowiedzialny za poszukiwania kota.
Zobacz także: Trybunał Stanu dla Dudy? „To nieuniknione. Pytanie, czy Kaczyński uniknie odpowiedzialności
Widzisz coś ciekawego? Masz zdjęcie, filmik? Prześlij nam przez Facebooka na wawalove@grupawp.pl lub dziejesie.wp.pl