RegionalneWarszawaWywiad z warszawiakiem: Rastamaniek

Wywiad z warszawiakiem: Rastamaniek

O tym jak się robi muzykę w Warszawie!

Wywiad z warszawiakiem: Rastamaniek

12.09.2012 12:01

Jak wygląda Twoja działalność muzyczna? Jak się nazywają projekty, w których bierzesz udział i czym sie różnią?

Od kilkunastu lat zajmuję się produkcją muzyki i pisaniem tekstów. Z lepszym lub gorszym skutkiem. Robię to przede wszystkim dla przyjemności, dla samego siebie. Około roku dwutysięcznego okazało się, że nie tylko ja słucham mojej muzyki i to był przełom w twórczości.

Działam w Jasnej Liryce razem z Fotozem Muzem. To taka forma pomiędzy muzyką, teatrem i show. Muzycznie jest wypadkową rapu, reggae i dancehallu. Nazwaliśmy ten styl Rapeggaehall.

W drugim projekcie bierze udział większa grupa ludzi. Nazywa się Fundamenty. Z grupą przyjaciół gamy na żywych instrumentach, wspieramy się przy produkcji albumów.

Powstała już płyta „Kacezet & Fundamenty”, która wniosła trochę świeżości na polskim rynku muzycznym. Składają się na nią kawałki trochę w stylu reggae, trochę akustyczne, a trochę „urban-folkowe”.

Obecnie powstaje materiał „Rastamaniek & Fundamenty” oraz druga płyta „Kacezet & Fundamenty”. Będzie ona utrzymana w klimacie akustycznego hip-hopu z dodatkiem innych gatunków muzycznych – reggae, jazzu i funku.

Gościnnie udzielam się też w polsko-ukraińskim zespole „Warszawa Kyiv Express”, który słynie z charakterystycznego połączenia jazzu i polsko-ukraińskiego folku.

Gdzie występujecie?

Najczęściej gramy poza Warszawą. Kiedyś graliśmy po 3 koncerty miesięcznie, tylko w Warszawie, ale to się zmieniło.

Jako Jasna Liryka gramy koncerty w formie para-teatralnego występu muzycznego. Zdarza nam się grać na imprezach zupełnie nie hip-hopowych, ponieważ nie tworzymy typowego hip-hopowego widowiska. Na show składają się też takie elementy, jak stroje, oświetlenie, gadżety itd.

Z Fundamentami, mieliśmy w roku 2012 okazję zagrać na wszystkich znaczących festiwalach reggae, ale także na plenerowych imprezach w mniejszych miejscowościach.

Oba projekty, w których biorę udział mają wspólną, bardzo ważną dla nas cechę – życiowy, często pozytywny przekaz i improwizowane sytuacje muzyczne, w które włączamy publiczność.

Czy macie dużo odbiorców? Co to są za ludzie?

Jesteśmy młodymi ludźmi, więc słuchają nas inni młodzi. Na koncertach widuję też ludzi starszych, więc trafiamy chyba do wszystkich grup wiekowych.

Z tego co zauważyłem sporą część słuchaczy stanowią internauci. Póki co, więcej osób ogląda nasze klipy na youtubie, niż przychodzi na koncerty - Internet jest dla nas bardzo ważnym sposobem komunikowania się ze światem.

Ponieważ zawsze robiłem muzykę dla siebie, ciężko mi to rozpatrywać w kategoriach sukcesu. Sukces będzie wtedy, kiedy nagram to czego jeszcze nigdy w życiu nie słyszałem, a usłyszeć bym chciał.

Jak wygląda tworzenie muzyki w Warszawie? Czy to wymaga dużo samozaparcia, jakie są warunki, sytuacja w branży?

Odnoszę wrażenie, że w Warszawie jest wielu utalentowanych muzyków i tekściarzy. Niestety często mają problem z przebiciem się – nie wiem, czy to kwestia pracowitości czy braku możliwości. Czegoś tu brakuje, ale na pewno nie talentu.

Jeśli chodzi o branże muzyczną, to już nie rozpatruje się tego w kategoriach miast – teraz rynek jest globalny. Warszawiacy wydają w Poznaniu, Poznaniacy w Wielkiej Brytanii, a Brytyjczycy w Indiach. Internet to nasz największy przyjaciel w promocji, a zarazem największy wróg, złodziej koncertowej publiczności.

Generalnie nie narzekamy na warszawskie realia koncertowo-klubowe. W Warszawie jest multum imprez kulturalnych, festiwali muzycznych – często darmowych. To duży plus dużego miasta. Po prostu, stać je (lub sponsorów) na organizację imprez.

Czy w Waszej twórczości obecna jest Warszawa? Czy miasto stanowi dla Was źródło inspiracji?

Warszawa jest bardzo inspirującym miejscem, przede wszystkim ze względu na atmosferę i dobrą energię, która jest obecna nad Wisłą, na plażach, w parkach, klubach.

Warszawiacy wydają się często niezrozumiali, zarozumiali i zainteresowani tylko sobą. To jednak tylko pierwsze wrażenie. Spotykam się tu z dużą dawką skrajnych emocji. Bardzo wyraźnie zarysowana jest granica pomiędzy nędzą a bogactwem. To bardzo inspiruje. Kojarzy mi się to z tao – idealna równowaga. Tyle samo dobra i zła, brudu i złota, hałasu i ciszy.

Spędzam w tym mieście 95% mojego czasu, więc naturalnie jest dla mnie bardzo silnym źródłem inspiracji. Często mnie przytłacza swoim rozmiarem, ilością ludzi i możliwości. Staram się czerpać inspirację z podróży, czy tras koncertowych – tam się dzieją rzeczy, których tutaj nie mogę doświadczyć - ogromna serdeczność, duże zainteresowanie drugim człowiekiem oraz spokój – życie na spowolnionych obrotach. Za to kocham małe polskie miejscowości. W Warszawie to się czasem rozmywa - ciężko mieć dużo czasu dla ogromnej ilości znajomych. Wszyscy się spieszą, ale nie do końca wiedzą dokąd. To jest bardzo inspirujące.

Kocham Warszawę i nie zamienię jej na inną (chyba, że mnie zdradzi i przestanie kochać :)

Obraz
Obraz
Zobacz także
Komentarze (0)