Właściciel drukarni przeprosi matkę niepełnosprawnej Zuzi? "Nie będę zajmował się pierdołami"
Sprawą zajął się adwokat kobiety.
21.03.2016 11:00
"Poszukuję drukarni, która po okazyjnej cenie wydrukuje parędziesiąt sztuk apelu dla mojej [red. niepełnosprawnej] córki. Nie stać mnie na wydatek rzędu 800 złotych" - tak brzmiał początek maila, którego matka Zuzi wysłała do kilku warszawskich drukarni. Dyrektor jednej z nich odpowiedział: "Nie nam oceniać sens płodzenia takich dzieci". W sieci zawrzało. Właściciel warszawskiej drukarni opublikował swoje stanowisko, w którym, według matki Zuzi, znalazły się nieprawdziwe informacje. Adwokat kobiety wzywa drukarnię do zamieszczenia sprostowania i przeprosin. Stanowisko dyrektora już zniknęło ze strony internetowej firmy.
Maciej Szumski, właściciel drukarni , która odmówiła pomocy matce niepełnosprawnego dziecka, zatytułował swoje wyjaśnienie "Druga strona prawdy, czyli jak rodzi się hejt". - Pominięta została prawda o tym, że wytknęliśmy kobiecie wielokrotne narzucanie się nam drogą mailową, dwa niewybredne telefony z agresywną pretensją (potwierdzenie w bilingach) oraz ewidentne mijanie się z prawdą - zarzuca mediom Szumski. O sprawie pisaliśmy tutaj. Adrianna Arabska, adwokat matki 4-letniej Zuzi, w przesłanym do redakcji WawaLove.pl piśmie stwierdza, że jej klientka skierowała do drukarni wyłącznie jedną wiadomość mailową. - Podane w oświadczeniu [red. drukarni] informacje dotyczące życia osobistego oraz działalności społecznej mojej mocodawczyni są nieprawdziwe - dodaje.
Szansa na normalne życie
Beata Olek jest matką 4-letniej Zuzi, u której problemy pojawiły się już w pierwszym roku życia. Dziewczynka miewa stany nadmiernej aktywności psychoruchowej, które kończą się utratą przytomności. Badania ujawniają także zaburzenia pracy mózgu. Dziecko wciąż jest diagnozowane. - Żyjemy zatem z nieznaną chorobą nie wiedząc, co przyniesie kolejny dzień - pisze matka Zuzi. W życiu codziennym największym zagrożeniem dla dziewczynki jest bardzo niski poziom lub całkowity brak odczuwania bólu. Ma także problemy z innymi zmysłami - diagnoza zaburzeń sensorycznych jest bardzo długa. - Przełomowym momentem był październik 2015 roku, kiedy to Zuzię zaczęły ciekawić drobne elementy ze świata zewnętrznego. Ponieważ córka jest intensywnie rehabilitowana i poddawana terapii, przebywa pod stałą kontrolą specjalistów - ten moment nie został przegapiony i od tamtej pory Zuzia robi ogromne postępy ciężko pracując - opowiada matka.
Zuzia, która cierpi z powodu choroby neurologicznej nieznanej etiologii, padaczki, autyzmu i jeszcze kilku innych zaburzeń, robi postępy. Ma duże szanse, by wyjść na prostą, a w przyszłości dojść do całkowitej samodzielności. By tak się stało, musi być rehabilitowana, mając nieustanny kontakt ze światem zewnętrznym. - Żadne przedszkole publiczne nie chciało jej przyjąć, bo nie czuje bólu. Nauczanie indywidualne nie wchodzi w grę - zamknięcie jej w domu spowoduje regres - pisała w mailu do drukarni matka dziewczynki. Prywatne przedszkole, które zapewniłoby Zuzi odpowiednią opiekę to koszt około 800 złotych. - Nie stać mnie na taki wydatek - mówi matka, która sama wychowuje dziewczynkę. Zuzia ma założony numer KRS, dzięki któremu można wspomóc rehabilitację dziecka. By dotrzeć do jak największej liczby osób, matka dziewczynki chciała go wydrukować na małych ulotkach. W tym celu szukała drukarni, która jak wykona usługę jak najtaniej.
"Wybaczam licznym, którzy obłożyli nas inwektywami"
"W minionym tygodniu pojawiły się na różnych portalach informacje dotyczące potraktowania przeze mnie matki niepełnosprawnego dziecka. Oczywiście nikt z oceniających nie próbował nawet w części weryfikować całości zdarzenia podanego przez p. Beatę Olek. Zapewne z powodu powszechnie panującego stereotypu, że matka takiego dziecka posiada zawsze rację i mówi prawdę" - rozpoczął swoje oświadczenie właściciel warszawskiej drukarni.
Stwierdził także, że Zuzia nie jest jedynym niepełnosprawnym dzieckiem pani Beaty, a jej mąż, którego jednak ma, pracuje w drukarni. Matce dziewczynki zarzucił także nękanie mailami i telefonami oraz "wyłudzanie" pieniędzy od drukarni. - Dlaczego podjętymi przez siebie świadomie decyzjami o posiadaniu potomstwa, próbuje obciążać innych, w tym również drukarnię, a w przypadku odmowy powoduje wykonanie opisanych telefonów z pouczeniami, pogróżkami i obelgami, uruchamiając następnie niebywałą falę nienawiści?(...) Wybaczam licznym, którzy obłożyli nas inwektywami i kilka dni nękali telefonicznie i mailowo, jak również tym, którzy wydali na nas zaocznie wyrok, i tym którzy wystawili nam negatywne opinie na stronie - dodaje szef drukarni.
Beata Olek wynajęła adwokata, który szybko zareagował, wzywając właściciela drukarni do sprostowania nieprawdziwych informacji oraz opublikowania przeprosin. "Pomówienia o ujemne postępowanie beatu Olek w jej życiu osobistym oraz działalności społecznej, które zostały zamieszczone na stronie www.drukarnia.pl, naruszają dobre imię Beaty Olek oraz narażają ją na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania działalności społecznej na rzecz córki Zuzi - czytamy w oświadczeniu przesłanym przez adwokata pani Beaty do redakcji WawaLove.pl.
"Nie będę zajmował się pierdołami"
Maciej Szumski, na pytanie czy opublikuje przeprosiny i sprostowanie podanych przez siebie nieprawdziwych informacji, stwierdził, że sprawą zajmuje się już adwokat drukarni, który wyjaśnia sprawę. Mimo to oświadczenie, które właściciel drukarni opublikował, zniknęło ze strony internetowej. - A ile miało wisieć? Przecież ja muszę pracować. Nie będę zajmował się pierdołami - powiedział WawaLove.pl Szumski.
- Mój cel jest jasny: Zuzia ma szansę funkcjonować zupełnie samodzielnie w przyszłości i do tego dążymy. Ma szansę ukończyć studia, mieć dobrą pracę i założyć rodzinę. Nie być zależną. Wierzę, że tak będzie - pisze pani Beata, która walczy o zdrowie swojej córki.