Warszawska moda na odgradzanie się. "Plac zabaw wyłącznie dla..."
W sieci pojawiło się zdjęcie tabliczki "Plac Zabaw wyłącznie dla dzieci mieszkańców SMB "Imielin". - Zaczną się terytorialne podziały wśród swoich - zauważa mieszkanka stolicy.
08.05.2018 | aktual.: 08.05.2018 15:41
Post na facebookowej stronie Obywatele Ursynowa wywołał sporą burzę. - Dla mnie to słabe. Co myślicie? My wtargnęliśmy w ramach obywatelskiego nieposłuszeństwa - czyli gotowi przyjąć każdą odpowiedzialność prawną - pisze autor zdjęcia Wojciech Staszewski.
Pod postem internauci nie kryli krytyki. Zauważają, że jest to duży problem, gdy deweloperzy masowo budują mury i segregują mieszkańców. - Idąc za ciosem, SMB Imielin powinna dla rodziców i dzieci wprowadzić legitymacje członkowskie, a przy placu postawić funkcjonariusza, który legitymuje wchodzących. Niektórym ludziom od tego ciepełka chyba mózgi się zagotowały - komentuje pan Marcin. - Widziałam takie tabliczki wiele razy też w innych dzielnicach - zauważa pani Agata. - Tak, jestem z Imielina i zawsze myślę, kto dostał kasę za tak kuriozalny pomysł ? i ile z naszych czynszów poszło na wykonanie i wystawienie tych tabliczek - zastanawia się pani Anna. - I tak od najmłodszych lat uczymy dzieci segregacji. Trzeba, by jeszcze dołączyć jakiś odpowiedni obrazek dla dzieci, które jeszcze nie potrafią czytać - komentuje pani Hanna. - A to nie jest tak, że wszystkie dzieci powinny być równo traktowane? Kto wpadł na tak kretyński pomysł?! - pisze pani Katrina. - Czyli jak przyjdą goście z dziećmi do mieszkańców SMB Imielin to ich dzieci mogą tylko popatrzeć, jak dzieci mieszkańców SMB Imielin bawią się na placu zabaw... Genialne! - śmieje się pan Jarosław. - Proszę w takim razie państwa mieszkających na zamkniętych osiedlach, aby udostępnili swoje place zabaw wszystkim ursynowskim dzieciom. Będzie sprawiedliwie - tłumaczy pani Beata. - To jest negatywne zjawisko, ale niestety dotyczy wielu enklaw Ursynowa. Tu jest "tylko i aż" tabliczka, a gdzie indziej jest "mur" (płot). Jedno i drugie negatywnie wpływa na wspólnotowość, bo ludzie odgradzają się od siebie, tworząc podziały - wyjaśnia pan Piotr.
Wojciech Staszewski dziennikarz i autor zdjęcia w felietonie "WysokieObsacy" opisuje zjawisko. - Nie wyobrażam sobie miasta, w którym chodzi się korytarzami ulic pomiędzy ogrodzonymi jak więzienia osiedlami. Ale tak właśnie jest na wielu osiedlach - pisze Wojciech. Tłumaczy, że kiedy był mały miasto należało do wszystkich. - Nie było "orlików", tylko boiska między blokami, nie było wypasionych placów zabaw, tylko trzepak koło śmietnika. Nie było obaw, że kiedy idziesz z tramwaju na basen na Inflanckiej, to drogę zagrodzi ci płot strzeżonego osiedla. Ten płot wyrósł mi nagle na drodze, kiedy szedłem tam na basen w połowie lat 90. ze swoimi starszymi dziećmi – pierwszy raz natrafiłem na grodzone osiedle. Od tego czasu osiedla pogrodziły się na potęgę. Zwłaszcza na moich kochanych Kabatach. Zaraz po przeprowadzce przeżyłem tu zresztą surwiwalową przygodę – weszliśmy z młodym człowiekiem na sąsiednie podwórko przez otwartą furtkę, a potem ktoś furtkę zamknął, na podwórku nikogo nie było i nie mieliśmy jak się wydostać - opowiada dziennikarz.
- Patio domu, w którym mieszkam, jest przedzielone płotem z furtką. Nie wierzyłem, że będzie problemem dla mieszkańców otwarcie tej furtki na stałe, żeby nasze dzieci mogły się razem pobawić. Zaraz po przeprowadzce wystosowałem piękne pismo do reprezentującej ich spółdzielni i dostałem w mordę odpowiedzią, że „nie chcą wpuszczać obcych na swój teren”. Ci „obcy” to my – najbliżsi sąsiedzi, okno w okno - tłumaczy w "WysokichObsacach" Wojciech Staszewski. Dodaje, że skoro są pozamykane osiedla, to nie powinniśmy potępiać autorów głupiej tabliczki.
Wojciech Staszewski zastanawia się, czy miałby złapać dziecko za rękę i powiedzieć mu, że nie może wejść na ten plac zabaw, tylko poszukać należącego do miasta lub gminy? Tłumaczy, że tabliczka jest jak lustro, w którym przeglądają się wszyscy mieszkańcy strzeżonych osiedli.
Emil Basta ze spółki WPBM Mój Dom tłumaczył w "GazecieWyborczej", że klienci podkreślają, że jednym z głównych aspektów przemawiających za wyborem osiedla o charakterze zamkniętym jest poczucie komfortu i bezpieczeństwa. - Obserwując trendy i rozwój osiedli zamkniętych w Stanach Zjednoczonych, możemy spodziewać się, że i w Polsce ich popularność wzrośnie - wyjaśnia Emil Basta. Wyjaśnia, że modę na zamknięte osiedla kreują też sami deweloperzy. - Wiele z nich ma ochronę czy monitoring. Stróż budzi poczucie bezpieczeństwa: nie pozwoli wejść intruzom na teren kompleksu, dopilnuje, by dzieci go nie opuszczały, odpowiednio zainterweniuje w sytuacji zagrożenia - opowiada Basta.
Bartosz Milczarczyk rzecznik stołecznego ratusza tłumaczy, że zjawisko wygradzania się przez ostatnie 15 lat było bardzo duże i modne, które dawało prestiżu społecznego, ale też wpływa negatywnie na przestrzeń publiczną, oddziela oraz blokuje komunikację. - Teraz mieszkańcy sami szukają miejsc, gdzie mogą się integrować. Dlatego ratusz pracuje nad uchwałą krajobrazową, która będzie miała za zadanie zniechęcać deweloperów do budowania ogrodzeń. Uchwała jest już przygotowywana - mówi WawaLove Milczarczyk.
Poprosiliśmy o komentarz Spółdzielni Mieszkaniowo-Budowlanej "Imielin" w sprawie znaku na placu zabaw. Spółdzielnia odpowiedziała, że informacje na tablicach przy placach zabaw SMB "Imielin" o nie zmienionej treści istnieją od połowy 2012 roku. - Tablice były odpowiedzią na zapotrzebowanie mieszkańców Imielina – Członków Spółdzielni, którzy ponoszą koszty utrzymania ( estetyka, bezpieczeństwo – coroczne kontrole i przeglądy, następnie naprawy, uzupełnienia, wymiana urządzeń ) placów zabaw. Tekst wzbudzający po 6 latach tyle emocji były niejako gorącą odpowiedzią (reakcją) na grodzące się nagminnie po sąsiedzku osiedla, wspólnoty mieszkaniowe (z placami zabaw w środku). Zamieszczone treści potwierdzały pośrednio dotkliwy brak ekwiwalentności korzystania z wszystkich placów zabaw ( i nie tylko) przez Naszych Mieszkańców. Temat przestał być gorący w tym samym 2012roku - pisze SMB "Imielin". Dodaje, że dyskusja i zainteresowanie niespodziewanie przyszły po 6 latach ( tak to widocznie działa - wyższy poziom świadomości). - Nie chcielibyśmy jednak – sądząc po rosnącym zainteresowaniu, żeby temat był rozgrywany na czyjkolwiek użytek - tłumaczy spółdzielnia.
*Zobacz także: Czy matura to "bzdura"? *
Widzisz coś ciekawego? Masz zdjęcie, filmik? Prześlij nam przez Facebooka na wawalove@grupawp.pl lub dziejesie.wp.pl
Przeczytaj też: Zmiany na Bazarze Różyckiego. Spadkobiercy robią porządki