Warszawiacy w książce Masłowskiej. "Nie rozumiem, czemu całe zło jest przypisywane stolicy"
Każda książka Doroty Masłowskiej staje się hitem, a autorka nie boi się eksperymentów. "Inni ludzie" to nie tylko zabawa słowem, ale też obraz polskiego społeczeństwa.
W nowej powieści Masłowskiej mamy zderzenie dwóch światów. Akcja dzieje się w Warszawie. Głównymi bohaterami są 32-letni Kamil, który mieszka z matką i siostrą. Pracuje jako pomoc hudraulika, a po godzinach romansuje z kobietą, którą poznał podczas jednej z napraw. Kamil zawsze marzył o nagraniu rapowej płyty. Zalega z ratą dla Playa i popala "miękkie".
Druga rodzina to znacznie bogatsi Iwona i Maciej. Ich związek to już praktycznie przeszłość, ale łączy ich dziecko i kredyt na mieszkanie. Oboje wdają się w romanse. Iwona z Kamilam hydraulikiem, Maciej ze swoją asystentką.
I tak bogata paniusia romansuje z blokersem, który w pewnym momencie poznaje jej męża, sprzedając mu dopalacze. Historia się zapętla. Okazuje się, że wszyscy znają wszystkich, każdy każdego oszukuje. Pod banalną opowieścią kryje się drugie dno. Masłowska chciała pokazać prawdę o ludziach. O tym, że nie potrafimy nawiązywać relacji opartych na zaufaniu, o tym, że udajemy kogoś kim nie jesteśmy, bo tak wypada.
- Nie zgodzę się z tym, że ludzie w dużym mieście nie potrafią zbudować stałych relacji, a większość z nich jest ze sobą, bo kredyt, dziecko itp. Oczywiście, są takie przypadki, ale nie jest to norma. Nie rozumiem, dlaczego wszystko, co złe przypisywane jest akurat w Warszawie. Tak dzieje się w każdym mieście, bo ludzie tacy po prostu są. Zanim przyjechałam do Warszawy z małej wsi pod Poznaniem, to słyszałam, że "stolica mnie zgorszy" i żebym się zastanowiła nad wyjazdem. Poznałam tu wielu wartościowych ludzi, w stałym związku jestem od kilku lat . Akcja książki mogłaby się toczyć w Krakowie, Gdańsku czy jakiejkolwiek innej miejscowości czy wsi w kraju - mówi Ania, 26-latka.
To także historia o kondycji społeczeństwa, którego celem jest przeskoczenie na wyższy "level", marzenia o byciu obrzydliwe bogatym, to zdaniem Masłowskiej, zmora każdego z nas.
- Żyję w Warszawie od urodzenia, podobnie jak moja matka i babka, więc mogę chyba śmiało powiedzieć, że znam klimat tego miasta. Jeśli chodzi o pieniądze, to niestety to co sugeruje Masłowska często jest prawdą – pogoń za karierą i kasą jest tu wyjątkowo odczuwalna. Miasto jest drogie, potrzeby i wydatki są coraz większe, więc większość ludzi koncentruje całe swoje życie na zarabianiu jak najwięcej, zwłaszcza w kulturze korpo, co często prowadzi do tego, ze ludzie nawet nie mają czasu wydawać tego, co w pocie czoła zarobią - mówi nam Ola, od lat mieszkająca w Warszawie.
Mieszkanie na strzeżonym osiedlu, markowe ubrania, prywatne szkoły i przedszkola - ludzie defniują się przez to, co mają, a nie przez to kim są.
- Nie wiem, czy można nazwać to trendem, ale faktycznie życie w Warszawie rządzi się innymi prawami. Większość 20-30-latków, którzy przyjeżdzają do stolicy liczy przede wszystkim na sukces zawodowy i możliwość szybkiego wzbogacenia się. Jest to kuszące ze względu na ogromne możliwości, które daje to miasto. Największe międzynarodowe korporacje, agencje reklamowe, media, modne kluby, łatwy dostęp do używek. Szybkie tempo i ciągła gonitwa stają się pułapką, w którą wpada sporo osób. Często nawet nie zauważają, jak życie przechodzi im przez palce. Jest to swojego rodzaju paradoks. Im więcej masz, tym jesteś bardziej ubogi. Znam wiele przypadków, kiedy jeden z partnerów robiąc karierę zatracił się w pracy, nie dostrzegając tego, że jego związek jest już przeszłością. Spotykam się również z ludźmi, którzy otwarcie mówią, że jeśli mieliby dokonać wyboru między stabilnym związkiem a karierą, wybraliby to drugie.Jednak nie chcę też generalizować, że tylko w Warszawie można wpaść w tę pułapkę. Wydaje mi się, że jest to po prostu smutny znak naszych czasów - mówi w rozmowie z WP Gwiazdy 31-latek z Wrocławia.
Autorka stara się zabawić czytelnika i trzeba przyznać, że wywołuje śmiech. Pozostaje jednak gorzki posmak. Masłowska ironicznie i dosadnie opisuje Polaków.
POLAKI: "Wujas pali śmieciami, zięć półko-tapczanem. Filtr cząstek stałych usunął bratanek". _
_BRATANEK: "No co, bo jest taniej! Kuzynka pali azbestem, odpadami medycznymi pali szwagier".
MACIEJ: "Jest im zimno? To niech se włączą centralne ogrzewanie".
Najnowszą książkę Masłowska napisała na podstawie własnych obserwacji, doświadczeń. Dodała do tego nutę ironii i humoru.
Językowy majstersztyk
Język, rytm i rym - tak można podsumować książkę "Inni ludzie". Oprócz wciągającej fabuły należy również zwrócić uwagę na styl Masłowskiej. Nowe dzieło to właściwie jedna długa piosenka hip-hopowa. Pojawiają się refreny, chórki, rymy. Dorota Masłowska stworzyła książką w formie nawiązującej do muzyki. Okładka "Innych ludzi" wygląda jak płyta, a znak wydawnictwa przypomina hologram. Całość jest bardzo spójna i wciągająca, a Masłowska po raz kolejny wspięła się na wyżyny.