Warszawiacy kłócą się o pracowników z Ukrainy. "Czasem trudno się dogadać"
Po publikacji tekstu o Ukraińcach pracujących w stolicy skontaktowało się z nami wielu czytelników. Jedni stają w ich obronie i chwalą za pracowitość, inni zarzucają brak znajomości języka polskiego. Dlaczego Polsce potrzebni są pracownicy ze Wschodu?
Artykuł "Coraz więcej Ukraińców pracuje w Warszawie. Nie wszystkim się to podoba?" opublikowany na łamach WawaLove wywołał spore poruszenie. Napisało do nas wielu czytelników. Niektórzy z nich chwalą ukraińskich pracowników za to, że zawsze służą pomocą i są uśmiechnięci. "Wczoraj byłam w jednym ze sklepów odzieżowych w Warszawie. Obsługiwała mnie bardzo sympatyczna i dobrze mówiąca po polsku Ukrainka. Skoro wykonują swoje obowiązki rzetelnie, to nie ma się czego czepiać” – napisała internautka.
"Od wielu lat mam do czynienia z ludźmi z Ukrainy i nigdy nie miałam złych doświadczeń, wręcz przeciwne” – dodaje pani Ewa. Podobnie myśli pani Aleksandra: "Nie spotkałam się jeszcze z ukraińskim pracownikiem, z którym nie można się dogadać. Jeśli pracują uczciwie i legalnie, znają język, to czemu nie”.
Zdarzają się jednak nieporozumienia. Mieszkańcy stolicy zauważyli, że nie wszyscy Ukraińcy, obsługujący klientów, dobrze znają język polski. "My też kiedyś zaczynaliśmy pracować na Zachodzie. Teraz to my jesteśmy zachodem dla Ukrainy. Ale niedopuszczalne jest, że taki pracownik nie rozumie o co prosi klient. Ledwo mówią, nie znają nazw towarów. Takie zakupy są męczące i zajmują więcej czasu. Może powinni wykonywać prace, gdzie nie mają kontaktu z klientem" - napisała pani Beata.
Pani Agnieszka: "Ogólnie nie mam nic do obcokrajowców, ale kelnerki i kelnerzy, którzy nie potrafią mówić komunikatywnie po polsku to już przesada. Często niewiele rozumieją i nie potrafią nic powiedzieć na temat dań”.
"Czasem trudno się dogadać. Jeśli ktoś nie zna polskiego, nie powinien pracować w obsłudze klienta” – dodaje pan Jan.
Pracownicy potrzebni od zaraz
Z danych Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej wynika, że w Polsce legalnie pracuje już ponad milion pracowników ze Wschodu. Te dane potwierdza Andrzej Kubisiak z Work Service. - Od 2014, kiedy systematycznie zaczęło spadać bezrobocie w Polsce, wystrzeliło zapotrzebowanie na pracowników z Ukrainy. Firmy tworzyły nowe miejsca pracy, a nie były w stanie znaleźć osób chętnych do pracy. Ta sytuacja dotyczyła zwłaszcza zachodniej i centralnej Polski. Tylko w poprzednim roku pracodawcy potrzebowali 1,8 mln pracowników z zagranicy, bo nie potrafili znaleźć Polaka na dane stanowisko – mówi w rozmowie z WawaLove.
Na rynku najtrudniej o pracowników fizycznych: kasjerów, sprzedawców, pracowników produkcji, magazynierów, operatorów wózków widłowych. - Poza tym rynek potrzebuje absolwentów szkół zawodowych, którzy mają fach w ręku, czyli spawaczy, kierowców tirów, fryzjerów, pielęgniarek, kucharzy. Te zawody nie wymagają wyższego wykształcenia. Dlatego firmy ściągają pracowników z Ukrainy, którzy zapełnią wakaty – tłumaczy.
Kubisiak obala mit pracodawcy, który zatrudnia Ukraińców, bo "bardziej mu się to opłaca”. - Z naszych doświadczeń wynika, że warunki pracy były takie same w przypadku Polaków i Ukraińców. Poza tym pracodawca często musi pokryć koszty dojazdu do Polski, a czasami też zakwaterowania. To pokazuje, że firmom nie zależy na optymalizacji kosztów pracy, ale jest to konieczność - przyznaje Kubisiak.
Jego zdaniem brak znajomości języka polskiego przez pracowników może być problematyczny dla klientów, dlatego pracodawcy powinni zatrudniać obcokrajowców na stanowiskach niewymagających kontaktu z klientem. Czyli gdzie? - Przy produkcji, wykładaniu towaru, w logistyce - wylicza. - Jednak konsumenci muszą się przyzwyczaić się do tego, że jakość usług może być niższa. To efekt uboczny dzisiejszych warunków rynkowych i rosnących niedoborów kadrowych. Z perspektywy pracodawcy lepiej zatrudnić kogoś poniżej kwalifikacji, niż nikogo - dodaje.
Poziom bezrobocia w Polsce obecnie wynosi 6,6 procenta i dalej spada. Maleje również liczba osób dostępnych na rynku pracy. - To najniższy poziom bezrobocia od 1990 roku. W Polsce mamy 131 tys. nieobsadzonych miejsc pracy, to o niemal 40 procent więcej niż rok temu - mówi.
Pytanie, kto jeśli nie pracownicy ze Wschodu, mają zapełnić wakaty?
Jesteś świadkiem zdarzenia w Warszawie, które jest dla Ciebie ważne? Widzisz coś ciekawego? Skontaktuj się z nami przez Facebooka lub na wawalove@grupawp.pl.
Przeczytaj też: "Rzeź drzew nad Kanałem Żerańskim". Tak wygląda "ekologiczna wycinka"