Warszawa. Protest operatorów numerów alarmowych. Chcą zmian w płacy i urlopach
Wyższe płace, dłuższe urlopy, zmiany prawne dotyczące warunków pracy i sposobów pozyskiwania wyższych zawodowych kwalifikacji - takie są oczekiwania pracowników, zatrudnionych przy obsłudze numerów alarmowych. W poniedziałek zorganizowali protest w centrum stolicy.
To grupa osób współpracujących ze służbami szybkiego reagowania. Przedstawiciele branży uważają, że są zupełnie niedocenianym środowiskiem zawodowym. Tymczasem przypadają im zadania niezwykle wymagające. Pracują w stresie, 24 godziny na dobę, w każdym dniu.
- Domagamy się zmian prawnych. Oczekujemy zwiększenia wynagrodzeń, a także dodatkowego urlopu wypoczynkowego. Nasze zarobki, choć podniesione w ostatnim czasie, nadal są śmieszne, gdy bierze się pod uwagę odpowiedzialność - mówił jeden z uczestników protestu, zorganizowanego przez związek zawodowy Konfederacja Pracy.
Operatorzy wystąpili do rządu z kilkoma postulatami. Chcą zwiększenia o najmniej 10 procent środków finansowych, wyższych wynagrodzeń i dodatków, zwiększenia stawki godzinowej za pracę w niedziele i święta, gradacji dodatków finansowych w zależności od stopnia doświadczenia i dodatkowych zadań - między innymi dla koordynatorów i trenerów, a także dłuższych urlopów wypoczynkowych.
Ich argumentem jest to, że ich praca polega na ratowaniu ludzkiego życia, zatem ciąży na nich ogromna odpowiedzialność i stres, ale rekompensaty za to nie ma w stawkach zarobków.
Warszawa. Protest operatorów numerów alarmowych. Chcą zmian, nie tylko w sprawie zarobków
Pracownicy służb operatorskich zaznaczają, że brak poszanowania dla ich pracy ma skutki w postaci ogromnej rotacji w branży. Nie zachęca to też nowych kandydatów. Brakuje także jasnych, konkretnych zasad rozwoju zawodowego.
Operatorzy protestowali przed Sejmem i przed budynkiem KPRM. Ich celem było nawiązanie dialogu z resortem. Oczekują na rozmowy w sprawie działań naprawczych związanych z ich pracą.