Warszawa. Mało nie spłonął żywcem w skradzionym jeepie. Uratowali go policjanci
Niewiele brakowało, by nocny wyskok złodzieja samochodów był ostatnim w jego życiu. Miał szczęście, bo ścigający go mundurowy w ostatniej chwili wyciągnęli go z płonącego pojazdu.
W środku nocy policjanci z wydziału wywiadowczo-patrolowego z Targówka i Białołęki zostali zawiadomieni o kradzieży samochodu marki jeep cherokee z ulicy Szaserów. Złodziej został szybko namierzony - okazało się, że porusza się ulicą Modlińską. Jechał desperacko, łamiąc przepisy i przejeżdżając na czerwonym świetle.
Funkcjonariusze natychmiast podjęli działania zmierzające do zatrzymania mężczyzny. Kierowca skradzionego pojazdu, dogoniony przez policję, nie zareagował na sygnały dźwiękowe i światła - wręcz przeciwnie, na widok radiowozów przyspieszył, by zgubić pościg.
Jechał tak nieostrożnie, że podczas jego ucieczki, na rondzie w okolicy Nieporętu, doszło do wypadku. Samochód wyskoczył w powietrze i przeleciał nad drogą, wpadając na prywatną posesję. Doszło do zapłonu i pojazd zajął się ogniem.
Warszawa. Mało nie spłonął żywcem w skradzionym jeepie. Uratowali go policjanci
Policjanci, jak poinformowała młodsza aspirant Irmina Sulich, w ostatniej chwili wyciągnęli mężczyznę z samochodu i narażając się na niebezpieczeństwo uratowali mu życie.
Na miejsce została wezwana straż pożarna i karetka pogotowia, która zabrała mężczyznę do szpitala w asyście policji. W trakcie badania okazało się, że 41-latek miał w organizmie zakazane substancje, ponadto miał cofnięte uprawnienia do kierowania pojazdami. Został zatrzymany w szpitalu i jest pod nadzorem policjantów. O jego dalszym losie zadecyduje sąd.