Warszawa. Górka Szczęśliwicka otwarta. Więcej chętnych niż zwykle
Centrum rekreacyjno-sportowe Górka Szczęśliwicka jest otwarte dla mieszkańców w reżimie sanitarnym. W tym sezonie zimowe atrakcje ośrodka cieszą się większym zainteresowaniem niż zazwyczaj.
Rzeczniczka stołecznego ratusza Karolina Gałecka poinformowała w czwartek, że górka jest otwarta. - Jest ona otwarta dla klubów sportowych jak i dla osób indywidualnych. Z Górki Szczęśliwickiej mogą korzystać wszyscy. Obowiązuje na niej reżim sanitarny - wyjaśniła. Dodała, że przy Górce Szczęśliwickiej funkcjonują bary. Jest możliwość kupna kawy i herbaty zgodnie z reżimem sanitarnym, czyli na wynos.
W piątkowe przedpołudnie nie było zbyt wielu chętnych, aby korzystać ze stoku na Szcześliwicach. Jednak w tym sezonie zimowe atrakcje ośrodka są chętniej odwiedzane przez mieszkańców stolicy niż rok temu. - Mamy więcej osób w tym sezonie. Jako jedyni jesteśmy otwarci w Warszawie - powiedział PAP pracownik ośrodka Patryk Magnuszewski. Najwięcej osób przychodzi w weekendy. W tygodniu - ze względu na pracę i inne obowiązki - jest ich mniej.
Górka Szczęśliwicka jest więc jedynym miejscem w stolicy, gdzie można skorzystać ze sportów zimowych w Warszawie. W związku z sytuacją epidemiczną miasto podjęło decyzję, że ze względów sanitarnych w tym roku lodowiska i ślizgawki w Warszawie będą zamknięte z dwóch powodów. - Po pierwsze, rozporządzenia administracji rządowej w tym zakresie (lodowisk, ślizgawek) nie są do końca precyzyjne. Te przepisy nie precyzują do końca czy można lodowisko otwierać, czy nie - tłumaczyła rzeczniczka stołecznego ratusza.
Jako drugi powód wskazała niestabilną sytuację epidemiczną w kraju.
Jeśli lodowiska i ślizgawki zostałyby otwarte, miasto nie miałoby wpływu na to, aby ludzie się tam nie gromadzili. - W związku z tym podjęliśmy decyzję, że lodowiska i ślizgawki nie będą uruchamiane - podkreśliła rzeczniczka.
Uruchomiony jest Tor Łyżwiarski Stegny, ale tylko dla osób, które zawodowo trenują. W przypadku zakażenia koronawirusem takie osoby można łatwo zlokalizować.
Natomiast gdyby lodowiska zostały otwarte dla wszystkich, ludzie mogliby się skupiać, np. przy barierkach. - Nie jesteśmy w stanie rozproszyć takiej grupy osób. W sytuacji, gdyby doszło do zakażenia nie jesteśmy w stanie tych osób zlokalizować ani powiadomić, bo nie mamy ich danych - wyjaśniła Gałecka.