Warszawa. Awaria w szpitalu przy Banacha. Informatyczne systemy medyczne siadły
Tłumy pacjentów czekały na korytarzu. Lekarze wychodzili ze swoich gabinetów i starali się ustalić, dlaczego nie mają dostępu do medycznych danych. Impas zapanował w przychodni Centralnego Szpitala Klinicznego przy Banacha. O awaryjnej sytuacji poinformowali Wirtualną Polskę pacjenci, którzy nie mieli innego wyjścia i musieli odłożyć zaplanowane wizyty.
31.05.2021 17:34
Wszystko przez to, że kryzys dotknął system, jaki zarządza szpitalnymi danymi. Za kłopoty lekarzy i pacjentów w poniedziałkowy poranek odpowiada zatem sztuczna inteligencja.
- Pacjenci czekali na korytarzach. Nikt nie był wpuszczany do gabinetów. Lekarze wychodzili z nich na korytarz, by dowiadywać się nawzajem od siebie, co się dzieje. Rozmawiali ze sobą zdezorientowani, mówiąc, że nie mogą niczego sprawdzić w systemie, bo coś się zepsuło. Skarżyli się, że nie mogą sprawdzić żadnych wyników - opowiedział WP.PL czytelnik, który był świadkiem tych nietypowych scen w szpitalu.
To rzadka sytuacja w nowoczesnych, zinformatyzowanych szpitalach, ale - jak się okazuje - raz na jakiś czas nawet perfekcyjnie skonstruowane narzędzie może ulec awarii. System medyczny, na jakim działa placówka przy Banacha, umożliwia zarządzanie pracą całego szpitala w sposób elektroniczny.
Warszawa. Wielka awaria w szpitalu na Banacha. Systemy medyczne siadły. Lekarze nie mogli sprawdzić wyników
Taki system koordynuje wszystkie działy, synchronizując pracę na każdym poziomie - od recepcji, przez gabinety, po izbę przyjęć, sale operacyjne czy transport medyczny. Konfiguracje mogą być różne, bo taki aparat do zarządzania pracą szpitala, można posegregować na moduły.
System, z jakiego korzysta placówka medyczna przy ulicy Banacha sprawdza się w medycznych zakładach różnej wielkości. Tym razem zawiódł.
- Nikt nie został przyjęty tego dnia, potem lekarze już kończyli pracę. Tłumaczyli pacjentom, że nie potrafią wyznaczyć konkretnych terminów następnej wizyty, bo… system nie działa. Wszyscy więc musieli pogodzić się z tym, że nic nie wiadomo. Nie było nikogo, kto mógłby spróbować naprawić system, bo, jak ktoś powiedział, informatycy byli akurat w innym szpitalu - opowiada świadek poniedziałkowego kryzysu.
O awarię zapytaliśmy dyrekcję szpitala. Sekretariat dyrektora CSK UCK WUM przy ul. Banacha poprosił o wysłanie pytań na pocztę e-mail, co też uczyniliśmy. Chcieliśmy wiedzieć, czy faktycznie doszło do usterki systemu, która uniemożliwiła w tym dniu obsłużenie pacjentów, co mogło być przyczyną i czy rzeczywiście pojawiły się kłopoty z naprawą. Interesowały nas jednak przede wszystkim perspektywy na funkcjonowanie przychodni we wtorek. Mimo telefonicznych próśb, kierowanych do sekretariatu, nie udało się uzyskać odpowiedzi na ani jedno z tych pytań.