Warszawa. Atak na obcokrajowców w Biedronce. Sprawę bada policja
We wtorek w Biedronce przy Al. Solidarności doszło do ataku na dwóch obcokrajowców. Egipcjanin i Hiszpan twierdzą, że byli obrażani i zostali pobici. „To jest Polska, a nie brexit” – usłyszeli. Policja twierdzi, że w zeznaniach nie mówili o przestępstwie na tle narodowościowym. Sprawa będzie dalej badana.
16.07.2020 15:17
Obcokrajowcy robili zakupy we wtorek wieczorem, 14 lipca w Biedronce. Sklep mieści się w dawnym kinie Femina przy ul. Solidarności. O tym, co im się przydarzyło, napisali na Facebooku.
„Do ludzi, którzy chcieliby wiedzieć, co się stało ze mną i Ibanem zeszłej nocy w Warszawie.
Robiliśmy zakupy w Biedronce. Kiedy podeszliśmy do kasjerki, żeby zapłacić, kasjerka poprosiła nas o zapłacenie gotówką. Iban zapytał, dlaczego mamy płacić gotówką, podczas gdy zawsze płacimy kartą. Nie mieliśmy przy sobie gotówki. W gruncie rzeczy nie rozumieliśmy sytuacji, ponieważ kasjerka mówiła po polsku.
W kolejce czekała przypadkowa kobieta, która przerwała naszą rozmowę z kasjerką. Zaczęła mówić do nas w bardzo brzydki sposób: „Musicie zapłacić gotówką, ponieważ to jest Polska, nie brexit”. Powiedziała brexit, bo myślała, że Iban jest Brytyjczykiem ze względu na jego akcent. Więc Iban po prostu powiedział jej: „Dlaczego mówisz o brexicie i jesteś rasistką? Jestem z Hiszpanii”. Ona była sarkastyczna i powiedziała: „Ok, ja jestem z Katalonii”.
Mówiła do nas głośno w bardzo niegrzeczny sposób. Powiedziałem jej: „Dlaczego mówisz do nas w tak niegrzeczny sposób? Dlaczego przerywasz naszą rozmowę z kasjerem?” Ona odpowiedziała: „Jesteście w moim kraju!” Powiedziałem jej: „Nie wiedziałem, że skoro jestem w Twoim kraju możesz mówić do mnie w ten sposób i zachowywać się w rasistowski sposób. Właściwie powinnaś być dla nas miła”.
Ona powtórzyła: „Jesteście w moim kraju!” Zaczęła coś mówić głośno po polsku o „arabach” - z powodu mojego koloru skóry. Powiedziała: „Zadzwonię po policję!”. My odpowiedzieliśmy: „Z przyjemnością! To ty jesteś rasistką i nas niepokoisz! Dzwoń po policję”.
Stał za nią jakiś mężczyzna, który mówił do niej po polsku. Zapytaliśmy, czy to jej mąż, a ona odpowiedziała, że tak. Zapytaliśmy go: „Czy możesz poprosić swoją żonę, aby przestała zachowywać się jak rasistka?”. Wtedy mężczyzna podszedł do wejścia do Biedronki i tam czekał.
Zrobiliśmy zakupy i zapłaciliśmy. Chcieliśmy po prostu iść do domu… Okazało się, że mężczyzna czekający przy wejściu, nie chciał nas wypuścić. Zaczął wpychać nas z powrotem do sklepu. W tym momencie kobieta zbliżyła się z tyłu i zaczęła nas bić. Zdjęła nawet moją maseczkę. Zdecydowaliśmy się więc przejść obok mężczyzny, aby wyjść na zewnątrz.
Mężczyzna, który blokował wejście, przycisnął Ibana do ziemi. Podszedłem do Ibana, aby mu pomóc i uwolnić od tego mężczyzny. Nagle okazało się, że trzech - czterech innych mężczyzn zjawiło się znikąd! Zaczęli nas bić i przyduszać. Mówiliśmy tylko: ”My nie chcemy się bić. Nie chcemy się bić!”. Nikt nie słuchał. Ibanowi zaczęła lecieć krew z nosa. Byliśmy oboje przyduszani od tyłu. Wszystko wyleciało z naszych kieszeni. Zniszczyli nasz plecak. Podczas ataku straciliśmy nawet klucz do mieszkania!
Potem okazało się, że mężczyzna, który blokował wejście i nas atakował był ochroniarzem Biedronki. Nie nosił żadnego uniformu i miał zwyczajne ubranie, jak wszyscy w sklepie. Nie miał przy sobie żadnego identyfikatora, nawet nie nosił maseczki! Nie podszedł do nas, aby przedstawić się jako ochroniarz. Nie próbował z nami rozmawiać albo pytać co się stało, tylko cały czas mówił do tej kobiety.
- Kobieta zaczęła głośno krzyczeć i mówić po polsku coś o Arabach i Hiszpanach. Sprawiła, że ludzie w Biedronce naprawdę się nas przestraszyli. Wszyscy patrzyli na nas jak na g…. Podczas gdy to my byliśmy ofiarami i zostaliśmy zaatakowani! Zostaliśmy pobici i nękani słownie i fizycznie!
W końcu przyjechała policja i powiedzieliśmy im co się stało. Kobieta cały czas mówiła po polsku, więc nie mogliśmy zrozumieć kłamstw, które mówiła policji” - w ten sposób przedstawiają zajście pokrzywdzeni.
Historię opisała „Gazeta Wyborcza”, cytując oświadczenie obcokrajowców. O komentarz do sprawy poprosiliśmy policję oraz kierownictwo Biedronki.
Jak mówi nam oficer prasowy śródmiejskiej komendy, nadkom. Robert Szumiata, sprawa jest dość złożona.
- Są spore rozbieżności między tym, co napisała „Gazeta Wyborcza”, a tym co powiedzieli nam obaj panowie zarówno na miejscu, jak i w komendzie. Teraz naszym zadaniem będzie zweryfikowanie wersji prasowych z wersją rzeczywistą. Będzie to możliwe tylko wtedy, kiedy panowie do nas ponownie przyjdą. Mają przyjść na komendę na ul. Wilczej jutro. Zobaczymy co powiedzą – powiedział Wawalove Szumiata. Dodał, że „chcielibyśmy to od nich usłyszeć osobiście, dlatego że jak przyszli zgłosić sprawę we wtorek, nie było mowy o przestępstwie na tle narodowościowym”.
- Dlatego jesteśmy zaskoczeni tym, co przeczytaliśmy w „Gazecie Wyborczej”. Ale nie chcąc stawać po jakiejkolwiek ze stron będziemy weryfikować informacje. Będziemy rozmawiać m.in. z szeroko pojętą obsługą Biedronki, czyli z ochroną, kasjerką itd. Za trzy dni (nie z naszej winy) będziemy mieć monitoring. Będziemy mieć też relacje pokrzywdzonych – wyjaśnił policjant.
W imieniu Biedronki oficjalną wypowiedź przygotował Radosław Kruszyński, kierownik operacji i sprzedaży odpowiedzialny za sklep przy al. Solidarności 115 w Warszawie.
„Sieć Biedronka kategorycznie sprzeciwia się wszelkim aktom przemocy na tle rasistowskim, a bezpieczeństwo naszych klientów jest naszym nadrzędnym priorytetem. Sytuacja, do której doszło 14 lipca 2020 r. na terenie naszego sklepu miała charakter incydentalny. Z analizy zabezpieczonego monitoringu wynika, że kasjerka jedynie zapytała czy płatność będzie realizowana kartą, czy też gotówką, a sprawcą zamieszania była klientka, przeciwko której toczą się obecnie postępowania karne w sprawie przestępstw na tle rasistowskim. Nagranie z monitoringu jednoznacznie wskazuje, że klient płatności za zakupy dokonywał kartą. Także na podstawie monitoringu można stwierdzić, że pracownik ochrony interweniował, aby uspokoić sytuację pomiędzy klientami, a następnie został jako pierwszy zaatakowany. Tym niemniej poprosiliśmy o dodatkowe wyjaśnienia firmę Konsalnet, która świadczy usługi z zakresu ochrony dla sieci Biedronka. Zdarzenie zakończyło się interwencją policji, która prowadzi dalsze działania w tej sprawie.”- czytamy w oświadczeniu.