Sztuka wybrała Pragę. Praga nie pokochała sztuki
Zniszczono plakaty, które zawiesił na praskich uliczkach francuski artysta
Julien de Casabianca miał tylko kilka godzin, by sfotografować, wykonać i zawiesić dzieła z Muzeum Narodowego na praskich ulicach. Wybrał Nową Pragę z tych samych powodów, dla których wybierał miejsca w Paryżu, Barcelonie czy Nowym Jorku. Piękna, ale zaniedbana okolica. Jedna z tych, które naprawdę potrzebują kulturalnego ożywienia.
Działania artystyczne Francuza polegają na tym, że w danym mieście najpierw idzie do muzeum i fotografuje upatrzone, zwykle mocno związane z danym krajem obrazy. Następnie drukuje je i rozkleja na ścianach podwórek i domów. To dlatego na ścianach ulicy Stalowej, Małej czy Inżynierskiej zawisł "Hamlet Polski" Malczewskiego, "Pomarańczarka" Gierymskiego czy słynna, odzyskana niedawno przez miasto " Murzynka " Anny Bilińskiej-Bohdanowiczowej. Ingerencje artystyczne de Casabianki są wyjątkowo cenione na całym świecie. Warszawska "wystawa" również zrobiła wielkie wrażenie. Sam Julien był zdziwiony popularnością warszawskiego projektu.
Sztuka wybrała Pragę. Niestety, Praga nie pokochała sztuki. Jeszcze tego samego dnia część zawieszonych plakatów została zerwana. "Its interesting to see that the Black Lady was just slaughtered" - napisał do nas kilka godzin po swoje artystycznej akcji Julien. Nie do końca mógł zrozumieć, dlaczego część plakatów zniknęła tak szybko. Zastanawiał się nawet czy to nie wina słabego kleju.
Otóż nie. Plakaty zostały zniszczone. Pierwszą ofiarą była "Murzynka", schowana w bramie na Inżynierskiej. Ktoś poharatał jej gardło narzędziem z ostrą krawędzią, potem zerwał resztki szyi.
Nie oszczędzono też "Portretu chłopca z Fajum", który zawisł na ul. Małej. Zniknął ze ściany tego samego dnia, którego został powieszony.
Od głowy Henryka Walezego oderwano resztę ciała. Jutro prawdopodobnie zniknie cała sylwetka polskiego króla. Bardzo szybko zniknęła też twarz dziewczynki przy przystanku Konopacka (choć rzeczywiście tutaj można winę zrzucić na słaby klej). Oszczędzono na razie "Pomarańczarkę" Gierymskiego. Może dlatego, że jest dość schowana, wisi w mało uczęszczanym miejscu?
Najgorzej chyba potraktowano "Hamleta" Malczewskiego. Wisiał najdłużej, aż do poniedziałkowego południa, do czasu, gdy ktoś po kawałku próbował zerwać go ze ściany. Efekt możecie zobaczyć na zdjęciu.Na zniszczenie (prawie) wszystkich obrazków wandale potrzebowali zaledwie kilkanaście godzin.
Zamiast znanych dzieł Muzeum Narodowego na ścianach możemy zobaczyć tylko ich resztki, niczym nie różniące obecnie się od zerwanych niedbale plakatów wyborczych. Artysta obiecywał wcześniej Wawalove.pl, że do Warszawy jeszcze wróci. Czy teraz, po zniszczeniu jego prac będzie chciał to zrobić? Nie wiemy. Kilka osób zniszczyło to, czym zachwycały się tysiące na całym świecie. Może gdyby ktoś im wytłumaczył, że te prace są jak Maryjki stojące na praskich podwórkach - nie przeszkadzają, są dobrem dodanym do szarej rzeczywistości. Zarówno Maryjki, jak i plakaty francuskiego artysty sprawiają zwyczajnie, że świat przez chwilę wydaje się ładniejszy.
Bo w to, że wandale pójdą zobaczyć oryginały obrazów do Muzeum Narodowego jakoś wątpimy.