RegionalneWarszawaSzczury, mole, ćmy, karaluchy, szerszenie. Wszystkie plagi warszawskie

Szczury, mole, ćmy, karaluchy, szerszenie. Wszystkie plagi warszawskie

Jak nie ćmy, to karaluchy albo kleszcze i mole. Jak nie insekty, to gryzonie. Mieszkańców Warszawy regularnie nawiedzają przeróżne "plagi". Dlaczego szkodników w miastach jest coraz więcej i jak sobie z tym radzić?

Szczury, mole, ćmy, karaluchy, szerszenie. Wszystkie plagi warszawskie
Źródło zdjęć: © Pixabay

10.07.2020 | aktual.: 10.07.2020 20:32

Nie trzeba śledzić doniesień medialnych czy forów internetowych stołecznych mieszkańców, aby odnieść wrażenie, że na Warszawę spadły prawdziwe "plagi egipskie". W ostatnich dniach wystarczy wyjść na spacer po stolicy lub nawet rozejrzeć się po własnym mieszkaniu, kiedy okna mamy otwarte, aby po krótkiej chwili zorientować się, że atakują nas ze wszystkich stron przeróżne szkodniki. I może nie są to plagi na miarę tych biblijnych, lecz też są uciążliwe. Co się dzieje?

- Obserwujemy, że plagi są sezonowe, uzależnione od pogody. Ostatnio jest ich więcej, bo ciepłe zimy sprzyjają przeżywalności insektów - mówi w rozmowie z WawaLove Eryk Połeć, warszawski ekspert ds. zwalczania szkodników, który od 13 lat prowadzi firmę zajmującą się deratyzacją, dezynsekcją i dezynfekcją przestrzeni. – Wiosną i jesienią mamy zazwyczaj mnóstw gryzoni. Latem dominują rybiki czy mrówki. A obecnie po ulewach i podtopieniach jest olbrzymi wysyp komarów i meszek. Warszawa boryka się także teraz z problemem moli - zauważa.

Insekty w Warszawie. Scenariusz jak z filmu "Atak szarańczy"

W ostatnim czasie warszawiacy narzekają szczególnie na plagę olbrzymich ciem. Są one zauważalne w różnych częściach stolicy - od Targówka, Pragi i Wawra po Śródmieście, Żoliborz i Ursus. Owady są brunatne i włochate, osiągają do trzech, a czasami nawet czterech centymetrów i wpadają do mieszkań całą chmarą. To jednak... nie dziwi ekspertów.

- Ćmy, karaluchy, mole czy szczury żyją w symbiozie z człowiekiem. Żywią się tym, co my na co dzień trzymamy w domach. Wszędzie tam, gdzie są ludzie, pojawiają się także insekty czy gryzonie – tłumaczy nam Joanna Narożniak z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Warszawie.

Niedawno w mediach zrobiło się głośno o problemie bloku przy ul. Dembowskiego 13 na warszawskim Ursynowie. Lokatorów tego budynku nawiedziła fala karaluchów. Z ich powodu niektórzy mieszkańcy postanowili nawet na jakiś czas opuścić swoje domy. I dobrze zrobili.

- Nie mamy wiedzy, aby ćmy były niebezpieczne dla ludzi. Jednak inaczej sprawa ma się z karaluchami czy muchami. Żerują one na różnych powierzchniach, często zakażonych, takich jak fekalia, i są wektorami przenoszącymi różne patogeny, niebezpieczne drobnoustroje chorobotwórcze. Karaluchy mogą przenosić bakterie gruźlicy, tyfusu czy cholery – ostrzega Joanna Narożniak.

Insekty i gryzonie. "Będzie tylko gorzej" – winne ograniczenie pestycydów

- Sytuacja będzie się niestety z roku na rok pogarszać – alarmuje Eryk Połeć. Jest to związane nie tylko z ciepłymi zimami, ale też z ograniczaniem pestycydów. W ramach ochrony środowiska wycofywanych jest wiele substancji chemicznych, które do tej pory były używane w walce na przykład z gryzoniami. – Środki, które pozostają dozwolone, są dużo słabsze i niestety nie radzą sobie z plagą szkodników – mówi ekspert ds. zwalczania szkodników.

W 2019 roku zmieniono zapis dotyczący dozwolonych dawek pestycydów w środkach służących do deratyzacji czy dezynsekcji. Dodatkowo od ubiegłego roku osoby prywatne mogą zakupić środki jedynie w małych opakowaniach, które są na bazie słabszych substancji. W posiadanie mocniejszych preparatów legalnie mogą wejść jedynie firmy zajmujące się profesjonalnym zwalczaniem gryzoni i insektów. Efekty widzimy.

Jak przyznaje ekspert ds. zwalczania szkodników, dodatkowym problemem są działania samego miasta.

- Każdego roku mamy problem z deratyzacją, działania prowadzone są lokalnie, nie globalnie. Brakuje masowych akcji, a trzeba pamiętać, że gryzonie takie jak szczury rozmnażają się w bardzo szybkim tempie – mówi Eryk Połeć.

Pluskwy. Spory problem Warszawy

Zdaniem eksperta, prawdziwym problemem w Warszawie nie są jednak szczury, mole czy ćmy – a pluskwy, których z roku na rok jest w stolicy coraz więcej. W ostatnim czasie zaczęły się one pojawiać nie tylko w domach prywatnych, ale o pomoc w zwalczeniu tego szkodnika proszą coraz częściej warszawskie restauracje czy hotele.

- W tym przypadku problem narasta. Tutaj chodzi o przyzwyczajenia ludzi, którzy uważają tego insekta za temat tabu, ponieważ jest on kojarzony z brakiem higieny. Ludzie często zatrzymują ten problem u siebie w mieszkaniach, myśląc, że sami sobie poradzą, a później z domów przenoszą go do komunikacji miejskiej, restauracji czy sklepów – zaznacza właściciel firmy zwalczającej szkodniki.

Głównym powodem tak masowego ataku pluskiew jest olbrzymia trudność w ich zwalczaniu. Domowe sposoby i dostępne dla osób prywatnych środki często nie działają.

Insekty i gryzonie. W mieście jak w lesie! Sanepid ostrzega przed kleszczami

Szczury, pluskwy, ćmy, mole, karaluchy czy komary to jednak nie koniec zmartwień stołecznych mieszkańców. W Warszawie, podobnie jak w innych polskich miastach, chwilami można poczuć się jak w lesie. I niestety nie zawsze jest to związane z naturą i świeżym powietrzem. Prawdziwą miejską zmorą okazują się także kleszcze, które przenosząc różne groźne choroby, w tym boreliozę i kleszczowe zapalenie opon mózgowych, są niebezpieczne dla ludzi.

Jak podaje Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna, w Polsce terenami endemicznymi są województwa: podlaskie, warmińsko-mazurskie, dolnośląskie, małopolskie, ale z roku na rok obserwuje się wzrost populacji zakażonych kleszczy w centralnej Polsce – w tym w województwie mazowieckim.

W Warszawie największe skupiska kleszczy występują tam, gdzie jest dużo terenów zielonych, np. w Lesie Kabackim, Lesie Bielańskim, Łazienkach Królewskich. Ale pojawiają się także na mniejszych skwerach czy w parkach.

- Wcześniej kojarzono, że kleszcza można złapać jadąc na urlop na Mazury, w góry czy na łąkę. Obecnie wystarczy wyjść na spacer z psem do miejskiego parku i jest duża szansa, że wrócimy z takim "nieproszonym gościem" – mówi WawaLove Joanna Narożniak z mazowieckiej inspekcji sanitarnej.

Żywicielami tych pajęczaków są zarówno ludzie, jak i zwierzęta. Znaczny wzrost ich liczby jest spowodowany - znów - łagodnymi zimami. Dawniej kleszcze widywane były w sezonie od marca do początków października, jednak w ostatnich latach można spotkać je sporadycznie nawet już w połowie stycznia.

- Kleszcze nie mają swojego naturalnego wroga, więc posiadają sporą swobodę w rozprzestrzenianiu się. Mitem jest, że bytują one na drzewach i spadają na ludzi. Kleszcze żerują w trawach do półtora metra wysokości, ale stamtąd z łatwością mogą dostać się na człowieka, psa, kota czy jeża – zaznacza Joanna Narożniak.

Insekty i gryzonie. Warszawa. Jak radzić sobie ze szkodnikami?

Najlepszą profilaktyką w przypadku kleszczy jest noszenie odpowiedniej odzieży (długich spodni) i bardzo dokładne oglądanie się po każdym spacerze. Na kleszczowe zapalenie mózgu jest dostępna szczepionka, którą przyjmuje się w trzech dawkach. Jednak w przypadku boreliozy nie ma dotąd skutecznej profilaktyki. Nie ma szczepionki. Leczenie polega na antybiotykoterapii. I tutaj ważny jest czas. Im szybciej wyciągniemy pajęczaka z ciała, tym większa szansa, że nie zdążył on jeszcze nas niczym zarazić.

- Kleszcze lubią miejsca wilgotne, ciepłe, takie, gdzie nasza skóra jest delikatna, np. zgięcia pod kolanami, pachami, pachwiny, za uszami czy pod piersiami - trzeba więc dokładnie oglądać się. Polecam także "kleszczokartę", która idealna jest do noszenia w portfelu. Ma ona wycięty specjalny ząbek, którym można w prosty sposób usunąć takiego kleszcza – radzi Joanna Narożniak. – Pomocna jest także zwykła kosmetyczna pęseta. Jednak trzeba uważać, aby kleszcz został usunięty w całości. Następnie takie miejsce należy zdezynfekować i monitorować czy nie robi się tam rumień.

Sytuacja w przypadku komarów czy meszek wydaje się prostsza. Wystarczy używanie preparatów na ciało, które zawierają DEET, oraz odpowiednie ubranie. W obronie przed skrzydlatymi plagami nie bez znaczenia będą także moskitiery na oknach.

- Z metod humanitarnych na pewno warte polecenia są także lampy owadobójcze. Należy jednak pamiętać, żeby taką lampę umieścić wewnątrz mieszkania, nie na zewnątrz, gdyż na dworze nie będzie ona spełniała swojej roli a dodatkowo zaszkodzi wielu owadom w ich naturalnym środowisku – podkreśla Eryk Połeć. – Najważniejsza jest jednak obserwacja i szybka reakcja na problem, jeszcze zanim on narośnie – dodaje.

Z kolei mole spożywcze upodobały sobie szczególnie pokarmy sypkie, np. ryż, kasze czy mąkę, można je także znaleźć w czekoladzie czy orzechach. W zwalczaniu tych szkodników pomocne będą na pewno lepy, jednak wyłapywanie pojedynczych osobników za ich pomocą nie zlikwiduje całkowicie problemu.

- W zwalczaniu moli spożywczych najlepszym sposobem będzie utylizacja wszystkich produktów. Nawet tych zamkniętych, ponieważ mole potrafią wygryźć małe, niezauważalne dziury w opakowaniach i dostać się do środka. Następnie warto posprzątać w szafkach, umyć naczynia – radzi stołeczny ekspert ds. zwalczania szkodników.

Insekty i gryzonie znalazły dom w miastach

Jak widać na przykładzie Warszawy, walkę z plagami szkodników w miastach nie zawsze wygrywają ludzie. Natura w tym przypadku ma swoje plany, a insekty i gryzonie wyjątkowo upodobały sobie zurbanizowane przestrzenie. Ma się ochotę nawet rzec, że szkodniki nieco "zwarszawiały" i świetnie przystosowały się do wielkomiejskiego życia.

A nawet gdy uda nam się pokonać aktualną plagę, to ta walka nie ma końca.
- Patrząc na obecną sytuację i pogodę, późnym latem może dotknąć nas plaga szerszeni i os – przewiduje Eryk Połeć.

Źródło artykułu:wawalove.pl
insektyszkodnikiszczury
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)