Świadek komisji reprywatyzacyjnej: nie wiedziałem, że to mój brat decydował ws. kamienicy
Zeznania na komisji reprywatyzacyjnej jak monolog z opery mydlanej.
Podczas trwającego posiedzenia komisji weryfikacyjnej, Patryk Jaki powołał na świadka Adama Rudnickiego, brata urzędnika, który wydał decyzję o reprywatyzacji kamienicy przy ul. Marszałkowskiej 43. Jak się okazuje mężczyzna jest spowinowacony z mecenas Iwoną Gerwin, która reprezentuje spadkobierczynie nieruchomości.
Kolejni świadkowie pojawiający się na dzisiejszym posiedzeniu w Ministerstwie Sprawiedliwości rzucają nowe światło na sprawę nieruchomości przy Marszałkowskiej 43. Adam Rudnicki, brat urzędnika stołecznego ratusza przyznał, że został włączony w działania reprywatyzacyjne nie przez brata, a za pośrednictwem mecenas Gerwin.
- Mamy razem z panią Gerwin dziecko. Do dzisiaj nie mogę odzyskać kontaktu z moją córką. Co więcej przez mecenas straciłem pożytki z kamienicy. Nawet nie wiedziałem, że to mój brat wydał decyzję o reprywatyzacji - komentował Adam Rudnicki.
Przewodniczący komisji, Patryk Jaki zapytał w jaki sposób mecenas namówiła mężczyznę do zakupu nieruchomości.
- Chciała utworzyć tam kancelarię. Gdyby kupił ją ktoś inny zakup nieruchomości byłby dużo trudniejszy. Zarządca kamienicy próbował ją sprzedać już wcześniej, ale bez sukcesu. Do 2014 r. nieznana była jeszcze wartość rynkowa obiektu - wyjaśnia Rudnicki.
Jak zeznał również przesłuchiwany, w momencie otrzymania pisma o nabyciu nieruchomości mecenas Gerwin zaczęła zmieniać warunki umowy. Z tygodnia na tydzień postanowienia stawały się coraz bardziej niekorzystne. - W kwietniu pani Iwona zaczęła wywoływać na mnie presję. Nasze dziecko bez mojej wiedzy wypisała z wybranego przez nas przedszkola. Wcześniej nie miałem żadnych ograniczeń. Przez dwa tygodnie trzymała dziecko zamknięte w mieszkaniu, odizolowane ode mnie. Chciała rozmawiać wyłącznie o kamienicy - kontynuował świadek.
Gerwin miała żądać 40 proc. wartości inwestycji od Rudnickiego. Ustanowiła również pełnomocnika w sprawie - Sylwestra Gardockiego. - Nie wiedziałem co robić. Szukałem kogoś kto uwolni mnie od kłopotu. W maju 2014 r. zawarłem więc umowę z Robertem N. - informował Rudnicki
- Przez fakt posiadania dziecka byłem jedyną osobą, od której pani Gerwin mogła oczekiwać więcej niż od człowieka z ulicy. Chciała się usamodzielnić. Byłem jej oczywistym wyborem. Dodatkowo spadkobierczynie zobowiązały się do wypłacenia mecenas 40 proc wartości lub oddania 40 proc budynku po decyzji o reprywatyzacji budynku.