Strzelali do chorego psychicznie. Sąd ich uniewinnił
Ta kontrowersyjna sprawa może mieć jeszcze swoją kontynuację
Przez ponad 3 lata prokuratura, a po niej również sąd, badali przebieg tragicznych w skutkach wydarzeń, które miały miejsce w miejscowości Borucza w podwarszawskim powiecie wołomińskim. 13 czerwca 2009 roku siostra Grzegorza P. poprosiła funkcjonariuszy z Jadowa o pomoc. Brat był nerwowy i bardzo agresywny. Od wielu lat leczył się na schizofrenię paranoidalną. Bożena P. chciała go odwieźć do szpitala, ale wiedziała, że trzeba będzie użyć siły. Od jakiegoś czasu mężczyzna nie zażywał przepisanych mu przez psychiatrę leków.
Kiedy policjanci dotarli do Boruczy, Grzegorz P. był jeszcze spokojny. Jednak po kilku minutach zaczął się zachowywać bardzo agresywnie, zaczął policjantów wyzywać, potem atakował ich metalowym prętem, butelką, wreszcie długim nożem. Policjanci wezwali karetkę, a także dodatkowy patrol. Kiedy chory ruszył z nożem na jednego z funkcjonariuszy, drugi użył broni palnej. Najpierw strzelił w powietrze, potem w nogi mężczyzny - trafił jednak w brzuch. Grzegorz P. zmarł po kilku godzinach w szpitalu.
Prokuratura uznała, że działanie funkcjonariuszy było nieprofesjonalne, a swoją interwencją doprowadzili oni do zwiększenia agresji Grzegorza P. Zarzuciła też policjantom, że nie znali przepisów, które interwencje względem osób chorych psychicznie nakazują przeprowadzać lekarzom. Uznano również, że nie zaszła bezwzględna konieczność użycia broni palnej. Dla oskarżonych policjantów zażądano kar po 4 tys. złotych grzywny, a dla tego, który oddał strzały, dwóch lat więzienia w zawieszeniu. Bożena P., siostra zmarłego - która była oskarżycielem posiłkowym - również chciała skazania policjantów. __
Sąd w ogłoszonym przedwczoraj wyroku stanął po stronie policjantów i ich uniewinnił. Argumentował tę decyzję faktem, że policjanci byli uprawnieni, by podjąć interwencję, a wszyscy przecież - głównie rodzina zmarłego - obawiali się agresji ze strony Grzegorza P. Zgodnie z przepisami decyzję o tym, jak postępować z osobą chorą psychicznie, powinien podejmować lekarz. Sąd jednak zwrócił uwagę na fakt, że lekarz z wezwanej karetki pogotowia nic nie zrobił, a nawet gdyby zadziałał, to policja i tak musiałaby wkroczyć. Sąd podkreślił, że wyrok ten nie oznacza przyzwolenia na dowolne użycie broni palnej przez policję.
Orzeczenie sądu nie jest prawomocne.