Sprawca fałszywego alarmu bombowego w rękach policji. Dzwonił z Francji
Sprawa dotyczy incydentu z 11 maja. Mężczyzna zatelefonował do szpitala przy ul. Szaserów w Warszawie z informacją o podłożonej bombie. W placówce znajdował się wtedy Jarosław Kaczyński.
46-letni obywatel Polski wykonał dwa połączenia z komórki, stawiając cały personel szpitala na nogi. Wszczęty przez niego alarm bombowy wymusił ewakuację kilku oddziałów, w tym pacjentów na intensywnej terapii. Po kilkugodzinnej akcji pirotechników udało się potwierdzić, że żadnego ładunku wybuchowego nie było.
Teraz już wiadomo, że poszukiwany przez stołecznych policjantów z wydziału do walki z terrorem kryminalnym i zabójstw przebywał w tym czasie na terenie Francji. Z tego właśnie kraju miał zadzwonić do szpitalnej placówki. Rachunek za tą międzynarodową rozmowę może być bardzo wysoki. Mężczyźnie grozi od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.
Centralny Szpital Kliniczny MON w Warszawie
Podejrzanego udało się namierzyć dzięki najnowszym policyjnym technikom. Polak mieszkający na stałe we Francji przyjechał niedawno do kraju, gdzie wpadł w ręce śledczych.
- W toku wykonywanych czynności procesowych przy 46-latku został zabezpieczony telefon komórkowy, z którego 11 maja łączono się ze szpitalem - potwierdza Mariusz Mrozek z Komendy Stołecznej Policji.
W tym dniu na terenie Wojskowego Instytutu Medycznego z Centralnym Szpitalem Klinicznym Ministerstwa Obrony Narodowej w Warszawie przebywał prezes Prawa i Sprawiedliwości, Jarosław Kaczyński.
Zatrzymany mężczyzna usłyszał już zarzut dotyczący wywołania alarmu bombowego bez uzasadnionej przyczyny. Na wniosek Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga decyzją sądu 46-latek został aresztowany na dwa miesiące.
Widzisz coś ciekawego? Masz zdjęcie, filmik? Prześlij nam przez Facebooka na wawalove@grupawp.pl lub dziejesie.wp.pl