Do zdarzenia doszło w Stanisławowie, kilkadziesiąt kilometrów od Warszawy. Funkcjonariusze zauważyli tam samochód marki daewoo tico, które jadąc, niemal tarło podwoziem o drogę! Zatrzymali je do kontroli. Okazało się, że auto wyładowane było po sam sufit workami cementu! Wciśnięty między te pakunki niewysoki i szczupły kierowca z trudem prowadził samochód.
Jak policzono, w aucie znajdowało się 45 worków, po 25 kilogramów każdy. W sumie dało to 1125 kilogramów cementu (sam tico waży ok. 700 kg.). Aż trudno uwierzyć, że ten samochód w ogóle jechał.*__*
Kierujący autem 60-letni Mirosław M. nie potrafił wyjaśnić, skąd worki wzięły się w jego aucie. Wszystko wskazywało na to, że cement został kradziony. Mirosław M. trafił na przesłuchanie w komisariacie, a potem do celi. Przyznał się, że cement ukradł z prywatnej budowy w Ładzyniu.
Okazało się, że to nie pierwsze przestępstwo Mirosława M. Wcześniej był on już wielokrotnie notowany, m.in. za próbę kradzieży samochodu. Teraz znowu usłyszał zarzut popełnienia kradzieży. Dobrowolnie poddał się karze. Jej wysokość ustali sąd biorąc pod uwagę, że mężczyzna działał w warunkach recydywy.