Reprywatyzacja. Czy Komisja okaże się skuteczna? "W bajki wierzą tylko dzieci"
Warszawski radny: " zarówno Komisja, jak i Rada są upolitycznione"
W stolicy, od 1989 roku, zapadło ok. 4 tys. decyzji reprywatyzacyjnych. Powołana niedawno Komisja Weryfikacyjna ds. nieprawidłowości w związku z "dziką" reprywatyzacją, na czele której stoi Patryk Jaki z PiS, nie będzie w stanie zbadać ich wszystkich. Te, którymi zajmie pokażą, jakie są jej prawdziwe intencje i czy rzeczywiście są w stanie *naprawić krzywdy wyrządzone tysiącom ludzi wyrzuconym na bruk.*
W ubiegły czwartek sejm wybrał siedmiu członków Komisji. Są to cztery osoby zgłoszone przez partię rządzącą (komornik Łukasz Kondratko, poseł Jan Mosiński, poseł Paweł Lisiecki i prawnik Sebastian Kaleta)
oraz poseł Robert Kropiwnicki (Platforma), prawnik Adam Zieliński (Kukiz'15) i radca prawny Bartłomiej Opaliński (PSL). Potrzebnej większości nie uzyskał kandydat Nowoczesnej poseł Jerzy Meysztowicz, jednak procedura wyboru na wakat w komisji zostanie powtórzona i nowy kandydat (nieoficjalnie wiemy, że będzie to Paweł Rabiej).
Uprawnienia Komisja ma spore. Każdy z członków otrzymał status sekretarza stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości. Komisja otrzyma m.in. kompetencje do wstrzymywania postępowań innych organów wymiaru sprawiedliwości (np. sądów) oraz np. dokonywania wpisów w księgach wieczystych. Lista uprawnień jest bardzo długa.
PiS ma większość i to on będzie decydował, czym Komisja zajmie się w pierwszej kolejności. Co będzie decydować - wartość nieruchomości, szkody społeczne czy coś jeszcze? Rąbka tajemnicy uchyla sam szef Komisji. - Sądzę, że skala krzywd będzie jednym z takich kryteriów, jak również wartość nieruchomości, czy też to, na jakim etapie znajduje się dane postępowanie, np. czy jest ostatni czas, żeby pomóc.
Brzmiałoby to nieźle, gdyby nie dotychczasowe działania ws. wyjaśnienia afery reprywatyzacyjnej, czyli przepychanki z prezydent Hanną Gronkiewicz-Waltz. Jej zdaniem w kwestii powołania komisji naruszony został trójpodział władzy, dlatego że "w komisji weryfikacyjnej jest się jednocześnie prokuratorem, sędzią i wykonawcą". Prezydent oceniła też, że jest "taka typowa, bolszewicka komisja". Jej przeciwnicy zarzucili jej za to "próbę ucieczki od odpowiedzialności". Przepychanki trwają, czas płynie.
Grillowanie Gronkiewicz-Waltz
Kilka dni temu, mimo iż formalnie komisja nie działała, Patryk jaki wysłał do ratusza swojego przedstawiciela po dokumenty dot. reprywatyzacji. Zamiast dokumentów, Jaki dostał prztyczka w nos. Jak później poinformował wiceprezydent Warszawy Witold Pahl, wiceminister Jaki zażądał decyzji administracyjnych dotyczących trzech nieruchomości oraz wykazu urzędników zajmujących się reprywatyzacją od dnia zaprzysiężenia obecnej prezydent.
Dlaczego od zaprzysiężenia obecnej prezydent, skoro "dzika reprywatyzacja" zaczęła się dużo wcześniej? Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro podkreślał niedawno, iż przed komisją jako pierwsza powinna stanąć prezydent stolicy. Można odnieść wrażenie, że Patryk Jaki wykonuje tylko jego polecenia.Sporo też mówi się o ty, iż - mimo zapewnień min. Jakiego, komisja weryfikacyjna powołana została do tego, by "grillować" obecną prezydent Warszawy (np. zająć się w pierwszej kolejności sprawą kamienicy przy Noakowskiego 16, w której sprzedaż zamieszana jest rodzina pani prezydent) Źle wróżyłoby to osobom poszkodowanym, rzeczywiście liczącym na efekty pracy komisji.
W ostatni piątek powołano tez 9-osobową Radę Społeczną przy Komisji Weryfikacyjnej do spraw reprywatyzacji w stolicy. - To bardzo ważny organ, który będzie odgrywać istotną rolę w ramach pracy komisji - powiedział Zbigniew Ziobro. W jej skład wchodzą przedstawiciele organizacji społecznych, którzy na przestrzeni ostatnich lat odgrywali bardzo ważną rolę w procesie wyjaśniania i ujawniania nieprawidłowości.
Wiceminister Jaki podkreślił wprawdzie, że Rada Społeczna będzie brała udział we wszystkich rozprawach, będzie też miała uprawnienia do opiniowania projektów każdej decyzji Komisji Weryfikacyjnej (jak zresztą każda rada społeczna), jednak . Zaznaczył, że swoich przedstawicieli w radzie mają wszystkie największe warszawskie organizacje, które walczyły z reprywatyzacją.
- Osoby nominowane w skład Rady Społecznej przez wiele lat nie były słuchane. Mówili o nieprawidłowościach, ale nikt nie chciał ich słuchać. Dzisiaj państwo nie tylko pokazuje, że mogą być stroną - jak do tej pory nie byli - ale również państwo upodmiotawia te organizacje, które zasłużyły się w walce z dziką reprywatyzacją – podkreślił wiceminister Patryk Jaki.
W bajki wierzą tylko dzieci
Nie wszyscy działalność rady tak oceniają. - Ma tylko uprawnienia opiniodawcze. Jej opinie są dla komisji niewiążące. Nie ma wpływu na działalność komisji - podkreśla były przewodniczący Miasto Jest Nasze Jan Śpiewak. - W dodatku w komisji weryfikacyjnej zasiada dwóch warszawskich radnych PiS. Chociaż są to świetni społecznicy wydaje mi się to zaprzeczeniem idei niezależnej społecznej rady - dodaje. On sam nie przyjął zaproszenia do udziału w radzie. - Nie chcę być kwiatkiem do kożucha i firmować działań, na które nie mam żadnego wpływu. Byłaby to z mojej strony nieodpowiedzialna postawa - wyjaśnia - na swoich stronach.
- Po pierwsze, zarówno Komisja, jak i Rada są upolitycznione. Po drugie, dotychczasowe działania Patryka Jakiego wskazują, że ma on do wypełnienia ściśle określone zadania i nie do końca chodzi tu o sprawiedliwość wobec poszkodowanych, a raczej o uderzenie w prezydent - mówi nam anonimowo jeden z warszawskich radnych.
Pytany o czas przeznaczony na zbadanie jednej tylko nieruchomości, Patryk mówi, że wariant optymistyczny to miesiąc; pesymistyczny - dwa lub trzy. Tymczasem średnia postępowań reprywatyzacyjnych w Warszawie liczyła 12-13 lat! - Gdyby zasada miesiąca na rozpatrzenie skomplikowanej sprawy obowiązywała w sądach powszechnych, to byłaby to prawdziwa pozytywna rewolucja. Mamy zamiar pracować codziennie, i to powyżej ośmiu godzin. Mamy w sobie dużo siły i chęci, by problem rozwiązać, a przeszłe sprawy rozliczyć - zapewnia szef komisji.
Brzmi pięknie, tylko czy jest to możliwe, skoro do tej pory nie było? - Wyobraźmy sobie taką scenę: wyrzucona na bruk rodzina wraca (na oczach kamer) do swojego mieszkania w kamienicy bezprawnie odzyskanej przez kupców roszczeń. Ci zaś trafiają do więzienia (na oczach kamer) na wiele lat. Sprawiedliwości staje się zadość - mówi w rozmowie z WawaLove warszawska radna i dodaje: - To scena wspaniała, ale za bardzo przypomina fragment bajki. W bajki zaś wierzą tylko dzieci.