Radni nie oddadzą tabletów dzieciom
"Są potrzebne, żeby radni nie mylili się przy liczeniu do 25"
Niedawno informowaliśmy Was, że Urząd Dzielnicy Targówek zamówił 30 tabletów dla lokalnych radnych . Urządzenia miały usprawnić pracę samorządowców podczas obrad i posiedzeń. Na tablety miały być wgrywane potrzebne dokumenty, bez potrzeby ich drukowania w wielu egzemplarzach. Chodziło więc m.in. o oszczędność papieru.* Tablety kosztowały 40 tysięcy złotych*.
Niestety, szybko się okazało, że niektórzy radni na urządzeniach pracować nie chcą. Dlaczego? Urządzenia miały być udostępniane radnym wyłącznie podczas sesji, a dokumenty po zebraniach i tak miały być dla nich drukowane. Klub Platformy domaga się, by burmistrz Targówka wyjaśnił kulisy zakupu dla samorządu 30 tabletów za 40 tys. zł bez wcześniejszej uchwały rady ani uchwały zarządu w tej sprawie. PO uważa, że tablety nie są potrzebne i krytykuje sposób ich kupienia. Radni tej partii postanowili ignorować urządzenia i głosują po staremu - przez podniesienie ręki. W sumie trzeba więc wciąż liczyć "ręcznie" oddane głosy. Pomieszanie z poplątaniem.
Rzecznik burmistrza zapowiedział, że nowoczesne urządzenia zostaną przekazane do szkoły. - Taki scenariusz był od początku rozważany, dlatego kupiono 30 tabletów, a nie 25 (czyli tyle, ilu jest radnych) - mówił niedawno w wywiadzie.
Okazjuje się jednak, że samorządowcy z Targówka nie chcą oddać komputerów dzieciom, ale bojkotują (radni PO) korzystanie z urządzeń podczas sesji. Przygotowano już nawet uchwałę, by rada przekazała urządzenia uczniom z Zespołu Szkół nr 34 im. Mieszka I. Niestety, nie było komu głosować. Przyszło za mało radnych. Większość z koalicji PiS i lokalnych komitetów zlekceważyła obrady.
Jak wyjaśnił szef rady, Zbigniew Poczesny, radni nie zamierzają oddawać tabletów do szkoły. W rozmowie z SE powiedział: - Tablety zostały zakupione m.in. po to, żeby radni nie mylili się przy liczeniu do 25. Wcześniej było to nagminne.