Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie sprzedaży miejskich lokali
MJN: "Osoby które zawiniły powinny ponieść bezwzględne konsekwencje"
Prokuratura Rejonowa w Warszawie poinformowała o wszczęciu śledztwa w sprawie sprzedaży przez miasto lokali przy ul. Koszykowej, Ordynackiej i Krakowskim Przedmieściu - poinformowało Miasto Jest Nasze. Zdaniem Stowarzyszenia istnieje podejrzenie, że lokale sprzedano poniżej ich rzeczywistej wartości.
Jak poinformował WawaLove.pl Karol Perkowski z Miasto Jest Nasze , lokale te trafiały w prywatne ręce i zostały wtórnie sprzedawane za ceny kilkukrotnie wyższe niż te wskazywane wcześniej przez miasto. - Warto nadmienić, że opisywany proceder miał miejsce podczas urzędowania burmistrza Śródmieścia Wojciecha Bartelskiego- obecnego wiceprezesa Tramwajów Warszawskich - dodaje Perkowski
Stowarzyszenie MJN wniosek o wszczęcie śledztwa w tej sprawie złożyło już kilka miesięcy temu. - Nie zgadzamy się na jawną niegospodarność miejskich urzędników i uważamy, że osoby które zawiniły powinny ponieść bezwzględne konsekwencje - informują przedstawiciele Stowarzyszenia.
Bezprzetargowa formuła wykupu
O sprawie pisaliśmy na początku tego roku . Chodzi o lokale w ścisłym centrum miasta. Pierwszy z nich znajduje się na Krakowskim Przedmieściu 16/18 LU 3 (lokal usługowy). Został on sprzedany dotychczasowemu najemcy w trybie bezprzetargowym, 25 lutego 2014 roku za nieco ponad milion dziewiętnaście tysięcy złotych (1 019 000 zł). Niecałe dwa miesiące później 14 kwietnia ten sam lokal został sprzedany na rynku za trzy miliony pięćdziesiąt tysięcy złotych (3 050 000 zł). Cena za metr kwadratowy w dwa miesiące wzrosła z 8 860 złotych do 26 513 złotych - czytamy w materiale przesłanym przez stowarzyszenie. - Budzi to tym większe zdumienie, że Dzielnica Śródmieście w trybie przetargowym sprzedała dwa lata wcześniej 2 października 2012 roku lokal w tym samym budynku (Krakowskie Przedmieście 16/18 LU 4) na parterze za 47 090 złotych za metr kwadratowy - podkreślało w lutym 2016 roku stowarzyszenie.
Kolejny lokal znajduje się przy Ordynackiej 11. 27 marca 2014 roku sprzedano sklep za pięćset sześćdziesiąt dziewięć tysięcy (569 916 zł). Rok później nowy właściciel odsprzedał go za milion sześćset pięćdziesiąt tysięcy (1 655000 zł). Na Koszykowej 10 1 czerwca 2010 roku dzielnica Śródmieście sprzedało sklep za dwieście pięćdziesiąt sześć tysięcy złotych (256 846 zł). Nowy właściciel odsprzedał lokal za ponad dwa razy więcej. Wedle aktu notarialnego kupujący zapłacił 550 000 złotych.
Sytuacja oddawania za bezcen publicznych nieruchomości jest możliwa poprzez bezprzetargową formułę ich wykupu. Dotychczasowy najemcy mogą kupić nieruchomość po cenie rynkowej wyznaczonej przez rzeczoznawcę. Do sprzedaży lokale wybiera wedle własnej opinii Zarząd Dzielnicy. - Burmistrzem Śródmieścia w latach 2006-2014 był Wojciech Bartelski obecnie wiceprezes Tramwajów Warszawskich - podkreśla stowarzyszenie. Według działaczy, tylko na tych trzech transakcjach Dzielnica Śródmieście straciła ponad trzy miliony złotych.
Bartelski: Oskarżenia nierzetelne i nieładne
O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy niedawno byłego burmistrza Śródmieścia Wojciecha Bartelskiego. - Miasto Jest Nasze nie oskarża mnie ani o łamanie prawa, ani procedur - podkreślał w rozmowie z WawaLove.pl. I dodawał, że stowarzyszenie tak naprawdę "nieładnie wmieszało go krytykę systemu sprzedaży lokali". - Są określone działania, jakie może podjąć urzędnik - mówił były burmistrz Śródmieścia. - Jest przetarg na wycenę lokali, następnie wyceny dokonuje niezależny rzeczoznawca, potem lokal - po zgodzie Rady - jest sprzedawany. Niektórych lokali nie można sprzedawać z przetargiem. Poza tym nikt nie wie, za ile sprzeda je późniejszy właściciel - dodaje Bartelski. Na zarzut, że lokale zostały sprzedane zbyt tanio, Bartelski odpowiedział: - Ja miałbym decydować o tym, ile jest wart dany lokal? To by dopiero było - mówił. Podkreślał też, że ówczesny wiceprezydent często dzwonił do niego, gdy miał wątpliwości co do danej sprzedaży miejskiego lokalu, zdarzyło się też, że taką transakcję wstrzymano.
Były burmistrz odniósł się wówczas także do podejrzeń o wprowadzanie radnych w błąd, gdy inne sumy przedstawiano w oficjalnym wykazie a inne w akcie notarialnym: - Jest różnica w cenie, bo w Akcie Notarialnym dodaje się do niej wartość w gruncie. To wiele mówi o rzetelności oskarżenia, jakie przygotowało Miasto Jest Nasze - dodaje. Przyznaje, że pytanie o pieniądze zadane przez MJN jest zasadne, bowiem obecne procedury nie są do końca uczciwe wobec miasta. - Jednak urzędnik jest nimi związany i zwyczajnie nie może postępować w inny sposób - mówi Bartelski. Teraz sprawą zajęła się prokuratura.
Przeczytajcie też: Nietypowa wycieczka rowerowa. "Śladami warszawskich wałków"