"To narada bez precedensu". Trump spotka się z ponad setką dowódców wojsk USA
Donald Trump i sekretarz obrony Stanów Zjednoczonych Pete Hegseth wezmą we wtorek udział w spotkaniu z ponad setką dowódców wojsk amerykańskich w korpusie w Quantico. - To narada bez precedensu. Na pewno czeka nas coś ciekawego, nowego w amerykańskiej myśli strategicznej – mówi WP gen. Stanisław Koziej, były szef BBN.
We wtorek, 30 września w Quantico odbędzie się spotkanie wysokich rangą dowódców wojsk USA rozlokowanych na całym świecie z przedstawicielami władz państwowych. W szczycie wezmą udział także prezydent USA Donald Trump, a także sekretarz obrony Stanów Zjednoczonych Pete Hegseth, który był inicjatorem rozmów. W spotkaniu może wziąć udział nawet tysiąc gości. Pierwotnie dowódcom nie podano przyczyny bezprecedensowego zebrania, co wzbudziło w wojsku niepokój, spekulacje, a nawet obawy o bezpieczeństwo zebrania wszystkich dowódców w jednym miejscu.
Według mediów Hegseth ma wygłosić przemówienie na temat "etosu wojownika", nowej wizji resortu i standardów w wojsku.
Trump o Rosji jako "papierowym tygrysie”. Ekspert studzi nadzieje
Zdaniem "Washington Post", sekretarz obrony i jego urzędnicy sygnalizowali, że Pentagon wycofa część sił z Europy i połączy dowództwa w sposób, który niepokoi niektórych amerykańskich sojuszników, szczególnie w obliczu wojny Rosji z Ukrainą i niedawnych rosyjskich wtargnięć w przestrzeń powietrzną NATO.
Gazeta, powołując się na ośmiu obecnych i byłych przedstawicieli władz przekazuje, że dowódcy są poważnie zaniepokojeni będącą w opracowaniu Strategią Obrony Narodowej, która ustala priorytety dotyczące zasobów i rozmieszczania sił amerykańskich na całym świecie. Po naradzie Pentagon ma koncentrować się na zagrożeniach dla ojczyzny, ograniczając konkurencję USA z Chinami i bagatelizując rolę Ameryki w Europie i Afryce.
- To narada bez precedensu. Na pewno czeka nas coś ciekawego, nowego w amerykańskiej myśli strategicznej. Być może to, co już wcześniej Trump zapowiadał. Bardziej kierunek na izolacjonizm, a nie na otwarcie - na internacjonalizm. Wojskowi zapewne chcieliby raczej kontynuacji, natomiast różni decydenci mają radykalne pomysły – mówi WP gen. Stanisław Koziej, były szef BBN.
"Dyslokacja wojsk amerykańskich"
I jak dodaje, co wyjdzie z tego zderzenia, trudno powiedzieć. - Niewątpliwie nastąpi jakaś zmiana dyslokacji wojsk amerykańskich. Możliwa jest redukcja obecności amerykańskiej w Europie. Trump będzie chciał ściągnąć więcej wojsk na swój kontynent, do Stanów Zjednoczonych. Tak, aby mieć możliwość elastycznego reagowania, a nie być zawczasu uwiązanym i porozrzucanym na świecie – komentuje były wojskowy.
W jego ocenie nowa doktryna wojskowa pewnie będzie zgodna z filozofią polityczną Trumpa, który nie chce być związany zawczasu żadnymi zobowiązaniami amerykańskimi.
- Prezydent USA najwyraźniej preferuje politykę pełnej swobody, rezygnacji z zobowiązań trwałych i stałych na rzecz doraźnego angażowania się Stanów Zjednoczonych w te sprawy, które w danym momencie dla Ameryki są korzystne. Wygląda to również na wojskowy zwrot w kierunku polityki wewnętrznej, czyli większej obrony granic przed nielegalną migracją, przestępczością, handlem narkotykami, głównie z Ameryki Południowej i Meksyku – uważa gen. Stanisław Koziej.
Jego zdaniem, taka polityka jest krótkowzroczna. - Polityka wojskowa powinna być bardziej strategiczna. Są przecież dalekosiężne cele i w stosunku do tych celów powinno się ukierunkowywać działania. A nie tylko na to, co jest teraz potrzebne. Niestety na takie myślenie ma wpływ kadencyjność władzy w państwach demokratycznych. To odbija się na wartości strategii – mówi były szef BBN.
"Nie sądzę, by to zmieniło podejście Trumpa"
I jak podkreśla, armia powinna jasno przedstawiać politykom, jakie są konsekwencje ich zamiarów.
- Mądrzy politycy powinni uwzględniać różne opinie i uwagi wojskowych. Być może na tej naradzie tak będzie. Chociaż nie sądzę, by to zmieniło podejście Trumpa. Amerykański prezydent pokazuje, że jest konsekwentny i bezwzględny w swojej polityce i nie liczy się z innymi – prognozuje rozmówca WP.
W jego ocenie, jeśli Trump będzie wzmacniać swoje siły, to w regionie Pacyfiku. - Od kiedy Pekin zaczął wychodzić poza swoje wewnętrzne sprawy, angażować się bardziej globalnie i zgłosił swoją gotowość walki o hegemonię na świecie, od tego momentu stał się dla Stanów Zjednoczonych głównym rywalem – podsumowuje były wojskowy.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski