Pracownicy restauracji Krowarzywa: "Większość z nas pracowała bez umów o pracę"
"Nie posiadaliśmy więc żadnych praw wynikających z prawa pracy, związanych z płatnym urlopem, chorobowym, pewnością zatrudnienia, dodatkami za nadgodziny czy pracę w porze nocnej"
21.06.2016 20:05
Ciąg dalszy konfliktu pomiędzy pracownikami, a właścicielami popularnej, wegetariańskiej restauracji "Krowarzywa". Dotychczasowe rozmowy zakończyły się fiaskiem. Pracownicy wciąż okupują lokal. Dzis opublikowali oświadczenie w sprawie w sytuacji w lokalu.
Z przykrością jesteśmy zmuszeni poinformować, że dzisiejsze rozmowy z pracodawcą zakończyły się fiaskiem. Jest nam z tego powodu niezmiernie smutno. W „Krowarzywa” pracowaliśmy wszyscy bardzo długo, niektórzy ponad trzy lata. Włożyliśmy w ten lokal dużo naszego czasu, energii i serca, tworząc to miejsce i wypracowując know-how firmy.
Ważne jest podkreślenie, że związek zawodowy założyliśmy jeszcze przed bezpodstawnym zwolnieniem naszego kolegi, dobrego i sumiennego pracownika, właśnie w obawie przed pogarszającymi się w naszym lokalu warunkami pracy, presją ze strony pracodawców i nadchodzącymi zwolnieniami. Zaznaczamy jednak, że wobec dynamicznej sytuacji nie zdążyliśmy poinformować pracodawców o istnieniu związku przed pierwszym zwolnieniem.
Wczoraj rano, o godzinie 9-tej pojawiliśmy się w lokalu całą załogą, poinformowaliśmy pracodawców o powstaniu Międzyzakładowej Komisji Pracujących w Gastronomii OZZ IP oraz przekazaliśmy pracodawcy nasze postulaty.
W odpowiedzi usłyszeliśmy, że pracodawca nie jest chętny do rozmowy z nami, nie uznaje związku zawodowego i że możemy iść do domu. Po kilku minutach na stronie „Krowarzywa” pojawiła się informacja o tym, że poszukiwani są nowi pracownicy.
Po kolejnych prośbach, by pracodawca usiadł jednak do rozmów usłyszeliśmy, że mamy opuścić lokal i że już tu nie pracujemy. Kierownikom zmian zostały odebrane klucze do lokalu, a jeden z nich na pytanie o to czy został zwolniony, dostał jasną odpowiedź, że tak. Doszło do lokautu, objął on 15 osób. W żadnym momencie nie zostaliśmy poproszeni o powrót do pracy,a nigdy jej podjęcia nie odmówiliśmy.
Ponieważ byliśmy zdeterminowani do walki o zachowanie naszych miejsc pracy, uruchomiliśmy wszelkie nasze kontakty by uzyskać wsparcie zewnętrzne i wywrzeć na pracodawcy presję by mimo wszystko podjąć jakiekolwiek rozmowy. Dopiero napływająca solidarność i zainteresowanie mediów sprawiło, że pracodawca podjął ich próbę.
Zobowiązaliśmy się do nie informowania mediów o sytuacji w lokalu i przebiegu rozmów, aż do zakończenia negocjacji, którego to zobowiązania my się trzymaliśmy nawet gdy pracodawca je łamał. Liczyliśmy na porozumienie i nie chcieliśmy szkodzić wizerunkowi firmy.
Wczoraj, pracodawcy, po kilku godzinnych rozmowach powiedzieli, że nie są w stanie podjąć żadnych deklaracji przy tak napiętej atmosferze protestu. W dobrej wierze, licząc na możliwość porozumienia, zgodziliśmy się na kontynuowanie rozmów dziś o godzinie 9:00 rano w Lokalu przy ulicy Hożej oraz na zakończenie akcji ulicznych pod lokalem. Dziś rano pracodawca zmienił ustalone wczoraj miejsce na wynajętą sale konferencyjną. Po raz kolejny poszliśmy na ustępstwa licząc na porozumienie i poszliśmy negocjować w miejscu wskazanym przez właścicieli Krowarzywa.
Zaproponowane dziś przez pracodawcę rozwiązania niestety pokazały, że kompromis nie jest możliwy. Zaproponowano nam powrót do pracy na umowach o pracę na czas określony 2 miesięcy, z możliwością rozwiązania ich w międzyczasie bez podania przyczyny czy konsultacji ze związkiem. Ponownie kategorycznie odmówiono przywrócenia do pracy naszego bezpodstawnie zwolnionego kolegi. By dojść do porozumienia zrezygnowaliśmy z postulatu o zmianę menagera oraz z sprzeciwu wobec monitoringu. Najważniejszy dla nas był powrót wszystkich do pracy.
Na zaproponowane warunki zgodzić się nie mogliśmy. Zgoda na bezpodstawne zwolnienie jednej osoby oraz na zatrudnienie pozostałych osób na wyżej opisanych warunkach w żaden sposób nie zabezpieczała nas przed kolejnymi zwolnieniami, choćby miały one nastąpić jutro. Działalność związku byłaby sparaliżowana i istniałby tylko na papierze. Nam zależało na stworzeniu realnego, zinstytucjonalizowanego dialogu pomiędzy stroną pracowniczą, a stroną pracodawców. Pracodawcy zależało na wyciszeniu sprawy i w przyszłości na pozbyciu się nas. O niechęci kompromisu świadczy między innymi opublikowanie przez pracodawcę oświadczenia o nie dojściu do porozumienia już 5 minut po zakończeniu negocjacji (sic!)
Chcemy również dodać komentarz do argumentu pracodawcy, że 'inni mają gorzej'. Jest to bardzo słabe podejście, które nie dość, że potwierdza złą sytuację w lokalu przy ulicy Hożej, również dąży do równia standardów w dół.
Musimy też zawrzeć pewne sprostowania odnośnie pojawiających się informacji o warunkach zatrudnienia. Pracodawca podał dziś że zarabialiśmy od 14 do 22 złotych. Prawda jest taka, że zarobki wynosiły odpowiednio 10 (dla pracowników) i 12 (dla kierowników zmian) złotych podstawy oraz procent od utargu, którego wyliczenia były dla nas niejawne. Całość zarobków oscylowała więc w wysokości ok. 14,50/h dla pracowników oraz 20 zł dla kierowników (4 osoby w Lokalu na Hożej).
Dla branży gastronomicznej to wysokie stawki, ale większość z nas pracowała bez umów o pracę! Nie posiadaliśmy więc żadnych praw wynikających z prawa pracy, związanych z płatnym urlopem, chorobowym, pewnością zatrudnienia, dodatkami za nadgodziny czy pracę w porze nocnej. Z całego zespołu zatrudnionego w restauracji na Hożej(16 osób) tylko dwie osoby miały umowy o pracę zawarte na okres 2 lat. Warto tutaj dodać, że również one miały utrudnione korzystanie z praw przysługujących z tytułu umowy. Z pozostałymi od czasu do czasu podpisywano zlecenia, ale już po wykonaniu pracy w danym miesiącu. W chwili rozpoczęcia strajku większość osób na ul. Hożej pracowała bez żadnych pisemnych umów.
Na zakończenie musimy jeszcze raz dodać, że jest nam niezmiernie przykro, że nie udało się nam obronić naszych miejsc pracy i jesteśmy zmuszeni pisać dziś o tym wszystkim. Jedynym czego chcieliśmy była pewność zatrudnienia oraz płaca adekwatna do wykonywanej przez nas pracy. Liczyliśmy, że pracodawcom będzie tak samo jak nam zależało na dobru firmy i możliwości dalszej pracy na rzecz veganizmu oraz pokazaniu, że jest możliwy normalny dialog pomiędzy pracownikami i ich związkową reprezentacją a pracodawcami.
Przepraszamy wszystkich naszych klientów, których mamy nadzieje przyjdzie nam kiedyś spotkać, gdy będziemy pracować w jakimś bardziej przyjaznym pracownikom miejscu. Dziękujemy za udzieloną w trudnych dla nas dniach solidarność, ze strony wielu osób – klientów, innych pracowników gastronomii, organizacji i zrzeszeń oraz wszystkich zaangażowanych w naszą sprawę.