RegionalneWarszawaPowstanie Warszawskie. Najbardziej dramatyczne akcje

Powstanie Warszawskie. Najbardziej dramatyczne akcje

Pancerna szarża, desant z kanałów na tyłach wroga, przejście przez niemieckie tereny bez jednego wystrzału – to tylko kilka z niezwykłych, bohaterskich historii, które wydarzyły się podczas Powstania Warszawskiego w 1944 roku.

Powstanie Warszawskie. Żołnierze AK w akcji na ruinach Warszawy
Powstanie Warszawskie. Żołnierze AK w akcji na ruinach Warszawy
Źródło zdjęć: © PAP | Newscom

Ten tytuł nieco myli. Nie da się wybrać trzech, dziesięciu ani nawet stu najbardziej dramatycznych akcji bojowych wielkiego polskiego zrywu z 1944 roku. Nie da się, gdyż całe Powstanie, wszystkie 63 dni walki, były przepełnione dramatycznymi, brawurowymi i bohaterskimi wydarzeniami, w którym uczestniczyły dziesiątki tysięcy Powstańców oraz setki tysięcy cywilnych mieszkańców Warszawy.

My tylko wybraliśmy 10 z nich. W pewnym sensie przykładowych. 10 wydarzeń spośród tysięcy najbardziej dramatycznych, które choć odrobinę przybliżą nam, żyjącym w bogatej i bezpiecznej Polsce 2020 roku, piekło Powstania Warszawskiego oraz poświęcenie i tragedię jego uczestników. Ku chwale zwyciężonych - oraz ku pamięci, żeby ich losy nigdy więcej się nie powtórzyły.

1. Pierwsze strzały – już o 13:50

Powstanie Warszawskie oficjalnie rozpoczęło się 1 sierpnia 1944 roku o Godzinie "W", czyli o 17:00. Ale pierwsze strzały tej wielkiej bitwy padły kilka godzin wcześniej. Jeszcze przed godziną 14 oddał je 20-letni kapral podchorąży ps. "Marek", który prowadząc swój odział na miejsce zbiórki, natknął się na Żoliborzu na niemiecki patrol.

"Muszę powiedzieć, że był właściwie taki moment, kiedy zupełnie wyraźnie obserwowaliśmy się wzajemnie i widać było, że Niemcy robią jakiś rachunek zysków i strat – czy zacząć walkę z nami, czy udać, że nie zwracają uwagi na kilkunastu młodych ludzi w butach z cholewami, ubranych przynajmniej od spodu w mundury, bo od góry, mimo gorącego dnia, w płaszcze, pod którymi schowana była broń: pistolety maszynowe, broń krótka, granaty" – odnotował po latach w książce "Dni walczącej stolicy".

Ostatecznie do starcia doszło – w środku dnia, wśród przechodniów, na warszawskiej ulicy wybuchła gwałtowna strzelanina. Niemiecki patrol został rozbity, spłonęła obrzucona granatami ciężarówka, a Powstańcy bez strat własnych dotarli na miejsce zbiórki, z którego kilka godzin później już z całą Warszawą poszli do kolejnej akcji.

A kapral podchorąży "Marek" po wojnie został znanym dziennikarzem i cenionym krytykiem muzycznym, więc możemy podać nie tylko jego pseudonim, ale też prawdziwe imię i nazwisko - Zdzisław Sierpiński.

2. Pancerny atak na Gęsiówkę

Od pierwszego do ostatniego dnia Powstania żołnierze Armii Krajowej byli słabsi liczebnie i gorzej uzbrojeni od Niemców. Ale w tej wspaniałej akcji Polakom udało się zdobyć przewagę – dzięki sprytowi, odwadze i zdobycznemu czołgowi.

Gęsiówka – czyli tak naprawdę niemiecki obóz koncentracyjny na ul. Gęsiej – nie była ważnym celem strategicznym, ale za to była potężnie broniona. Mimo to Powstańcy zaatakowali ją z pełną siłą. Po to, aby uratować więzionych tam przez hitlerowców ostatnich warszawskich Żydów.

Wykorzystali efekt zaskoczenia. Początkowo Niemcy nie zorientowali się, że w jadącej w ich kierunku Panterze siedzą Polacy. A potem było już za późno. W brawurowej szarży polski czołg w kilka minut rozniósł w pył dwie barykady, ogniem działa zniszczył dwie wieże strażnicze z ciężkimi karabinami maszynowymi, a na koniec rozpędzony wyważył bramę obozu.

Pozostali przy życiu Niemcy uciekli. Polacy uratowali życie blisko 350 żydowskim więźniom. Większość z nich od razu, jeszcze w pasiakach, zgłosiło się do walki w Powstaniu.

3. Krwawa bitwa o Dworzec Gdański

Całe Powstanie okazało się wielką rzezią. A jedną z największych były ataki na Dworzec Gdański. Prowadzone przez dwie sierpniowe noce szturmy Powstańców na niezwykle ważny strategicznie dworzec kolejowy uznawane są za najbardziej krwawy bój Powstania. Niestety, po naszej stronie.

Dworzec rozdzielał zdobyte przez Powstańców dzielnice: Żoliborz i Śródmieście. Polskie dowództwo zebrało kilka tysięcy żołnierzy – z tych najlepiej wyszkolonych i uzbrojonych, w tym partyzantów z Puszczy Kampinoskiej, którym udało się przebić na odsiecz stolicy. Lecz Niemcy oprócz silnego garnizonu mieli też pociąg pancerny i działa samobieżne.

Złe rozpoznanie sił wroga, błędy dowództwa i nadmierny optymizm Polaków, który do jednego ze szturmów poderwali się nawet z okrzykiem "Huraaa!" doprowadziły do klęski. W dwie noce w akcji na Dworcu Gdańskim zginęło łącznie około 500 Powstańców. Straty Niemców był dziesięciokrotnie niższe. Polakom nigdy nie udało się zdobyć tego dworca.

4. Szarża Antka Rozpylacza

Nie sposób przecenić bohaterstwa żadnego Powstańca. Wszyscy poświęcali się tak samo. Ale największą sławę zdobył jeden, który stał się legendą jeszcze za życia - 20-letni Antoni Godlewski, nazywany przez całą Warszawę "Antkiem Rozpylaczem".

"Antek" miał na swoim wyposażeniu pistolet maszynowy Sten, którym świetnie się posługiwał i któremu zawdzięczał drugą część swojej ksywki. Do warszawskiej legendy przeszły szczególnie jego brawurowe akcje przeciwko "gołębiarzom" – niemieckim snajperom strzelającym z poddaszy i dachów. Łącznie zabił w pierwszym tygodniu Powstania co najmniej 18 Niemców, których odznaczał kreskami na lufie swojego Stena.

Jednak wbrew temu, co może nawet sam czasem myślał, popularny 20-letni Powstaniec nie był kuloodporny. Gdy zginął, podczas pogrzebu żegnał go tłum żołnierzy i cywilów. Ludzie wracali na jego tymczasowy grób na podwórku przy ul. Brackiej nawet po wojnie. Gdy w 1945 roku jego ciało zostało ekshumowane i przeniesione, mama Antoniego Godlewskiego namalowała wielkimi literami na murze sąsiedniej, wypalonej kamienicy: "Antek Rozpylacz pochowany został na cmentarzu Powązki-Wojskowe". Napis ten jest widoczny w Warszawie do dziś.

Napis na ścianie kamienicy, namalowany przez matkę "Antka Rozpylacza", jest dziś zabezpieczony pod szkłem.
Napis na ścianie kamienicy, namalowany przez matkę "Antka Rozpylacza", jest dziś zabezpieczony pod szkłem.© PAP | Radek Pietruszka

5. "Kubuś" atakuje Uniwersytet

Mieli Powstańcy nawet kilka zdobytych na Niemcach czołgów – ale większą sympatią od wszystkich Panter razem wziętych cieszył się dużo słabszy wóz bojowy AK, nazywany czule "Kubuś". Opancerzony pojazd, zbudowany w zaimprowizowanym warsztacie na Powiślu, powstał na bazie ciężarówki marki Chevrolet, którą obito pancernymi płytami i uzbrojono w karabin maszynowy oraz miotacz płomieni.

Jego dwie największe akcje bojowe – ataki na silnie broniony Uniwersytet Warszawski – okazały się niestety nieudane, jednak ziejąca ogniem kuloodporna maszyna budziła w Niemcach prawdziwy popłoch.

"Kubuś", choć uszkodzony, przetrwał Powstanie i dziś można go oglądać w warszawskim Muzeum Wojska Polskiego, by docenić nie tylko brawurę polskich żołnierzy, ale też polskich inżynierów i mechaników.

6. Ostateczny szturm na "Pastę"

"PAST-a", pierwszy warszawski wieżowiec (i drugi najwyższy budynek stolicy podczas wojny) był niemiecką twierdzą nie tylko z powodu przypominającego średniowieczny zamek wyglądu. W górującym nad otoczeniem żelbetowym gmachu znajdowała się ważna hitlerowska radiostacja chroniona przez 150-osobową załogę.

Okolice "PAST-y" powstańcy zdobyli szybko, ale oblężenie samej wieży, jak zadra sterczącej na polskim terenie, trwało blisko trzy tygodnie. Powodzenie przyniósł ostatni, precyzyjnie zaplanowany szturm.

Jeden oddział podpalił budynek i polewał go benzyną i naftą, a drugi czekał w gotowości do gaszenia po poddaniu się Niemców. Kobiece patrole saperskie wysadziły precyzyjnie obliczone dziury w murach, przez które weszli szturmowcy AK. Wśród szalejącego ognia toczono walki o każde piętro i każde pomieszczenie płonącego wieżowca. W pewnym momencie na pomoc Niemcom przyszedł samolot, po nim artyleria. Ale Powstańcy zwyciężyli.

Zdobycie "PAST-y" było jednym z największych triumfów Powstańców. Nie oddali oni już tego budynku Niemcom aż do samego końca walk.

Powstańcy obserwują płonącą "PAST-ę"
Powstańcy obserwują płonącą "PAST-ę"© Domena publiczna | Eugeniusz Lokajski

7. Desant kanałowy na placu Bankowym

Kanały warszawskie należą do mrocznej legendy Powstania. Ciemny, brudny, śmierdzący podziemny labirynt pełen ścieków umożliwiał przechodzenie "pod Niemcami" do innych, wolnych dzielnicy stolicy. Słynna ewakuacja kanałami ze Starówki uratowała życie ponad 5 tysięcy żołnierzy i cywilów. Lecz setki innych tam zginęły...

Mało kto dziś pamięta o innej brawurowej akcji przeprowadzonej kanałami: podziemnym desancie żołnierzy AK daleko za niemieckie linie.

Setka Powstańców przeszła w środku nocy blisko 3 km z placu Krasińskiego na plac Bankowy, żeby wyjść na powierzchnię tuż obok śpiących na ziemi i pod budynkami, zmęczonych walką Niemców. Okazało się, jednak że hitlerowcy spali za blisko. Któryś obudził się i choć zaraz zginął, zdążył wszcząć alarm.

Wybuchła bezładna strzelanina, do której dołączali kolejni wyskakujący z włazu kanału Powstańcy. Gdy Niemcy uporządkowali chaos i wprowadzili do akcji granatniki i karabiny maszynowe, Polacy zrozumieli, że desant się nie udał. Tak jak przyszli, tak wycofali się kanałami, pozostawiając za sobą zabitych z obu stron.

8. Obrona Domu Profesorów

Podczas Powstania był wiele "twierdz" – wysuniętych punktów na pierwszej linii frontu, których Polacy zaciekle bronili przez długie tygodnie, nie oddając ich Niemcom do samego końca. Bodaj najbardziej niezwykłym takim bastionem był Dom Profesorów na ul. Brzozowej, na granicy Starówki i Powiśla.

Na granicy dosłownie. Przerobiony na dom mieszkalny dawny spichlerz zbudowano w XVII wieku na dole warszawskiej skarpy, niedaleko Wisły. Jednak góra domu sięgała (i sięga do dziś) położonego na skarpie Starego Miasta - i tam do budynku wchodziło się przez mostek na wysokości drugiego piętra.

Podczas Powstania dom ten stał się prawdziwym obronnym bastionem, otoczonym z trzech stron przez Niemców i połączonym z polską Starówką tylko właśnie przez ten mostek. Bronili go nie tylko żołnierze AK. Zgodnie z nazwą, w domu tym mieszkali profesorowie z Uniwersytetu, głównie filologowie klasyczni oraz ich rodziny, którzy także pomagali w walce.

Teraz to sobie wyobraźcie. Znad Wisły strzelała w Dom Profesorów artyleria. Od dołu podchodzili hitlerowscy szturmowcy. A z okien innych, obsadzonych przez Niemców kamienic, snajperzy celowali w każdego, kto pojawił się na mostku. I tak przez kilka tygodni. Ale aż do upadku całej Starówki Niemcy Domu Profesorów nie zdobyli!

9. Przejście kolumny powstańców między Niemcami

Kiedy obrona otoczonej przez Niemców Starówki zbliżała się do końca, Powstańcy próbowali przebić się do Śródmieścia. Jednak ataki nie udały się. Kilka tysięcy ludzi zeszło więc do kanałów i przeszło tamtędy, ratując swoje życie. Ale jeden oddział został na górze.

Było to ponad stu żołnierzy AK z legendarnego dziś batalionu "Zośka". To oni też, między innymi, zdobyli na początku Powstania Gęsiówkę. Byli najlepsi z najlepszych – zahartowani w walce, świetnie uzbrojeni i dobrze umundurowani w zdobyczne niemieckie "panterki", idealne do walki w mieście.

Kiedy Niemcy odcięli im drogę do kanałów, nie mieli zamiaru się poddać. Ani też ginąć. Przeprowadzili więc jedną z najbardziej spektakularnych – a do tego bezkrwawych – akcji Powstania Warszawskiego. W nocy wszyscy zdjęli biało-czerwone opaski, pochowali przypięte do mundurów orły w koronie. Ustawili się w zwartą kolumnę. Wyprostowali głowy.

I poszli prosto w stronę okopanych na swoich pozycjach Niemców. Hitlerowcy dali się nabrać. Widząc idący z linii frontu zwarty oddział w "panterkach" i hełmach, wzięli ludzi "Zośki" za swoich. Nie tylko nie strzelali ani nawet nie zatrzymali polskiego oddziału, ale jeszcze kierowali ich we właściwym kierunku.

Polscy żołnierze w niemieckich mundurach przeszli bezpiecznie przez środek hitlerowskich pozycji ze Starówki do Śródmieścia – i dostali się pod ostrzał dopiero na samym końcu. Strzelali inni Powstańcy, którzy ubranych w "panterki" żołnierzy także wzięli za Niemców. Kilka okrzyków po polsku i strzały ucichły. "Zośka" zakończyła tę akcję bez strat własnych i przeszła do legendy.

10. Ostatnia akcja artylerzysty

To dziś mało pamiętany fakt. W Powstaniu Warszawskim brali udział nie tylko dzielni bojownicy AK. We wrześniu dotarli do Wisły – i w kilku miejscach ją przekroczyli - także polscy żołnierze z idącej razem z sowietami I Armii Wojska Polskiego. Niemal pozbawieni pomocy ze strony Rosjan, nieprzeszkoleni do walk w mieście, ponosili równie wielkie - a może i większe straty niż Powstańcy.

Wśród żołnierzy LWP, którzy desantowali się na Czerniakowie, był także obserwator artyleryjski chorąży Borys Kunysz. Ze stanowiska na poddaszu dom przy ul. Zagórnej kierował przez radio ostrzałem polskiej artylerii z drugiego brzegu Wisły. Podobno był bardzo skuteczny, przez dwa-trzy dni działa celnie wspierały broniących się Powstańców. Ale w końcu padł i Czerniaków.

Część rozbitych Powstańców w ostatniej ucieczce zeszła do kanałów, część, razem z pozostałymi przy życiu żołnierzami LWP, została zepchnięta do Wisły. Chorąży Kunysz na swoim stanowisku został sam. Gdy Niemcy opanowali już parter kamienicy, gdy płonienie pożaru dochodziły już do jego piętra, Kunysz podał przez radio ostatnie namiary dla artylerzystów z drugiej strony Wisły. Kazał im strzelać w budynek, w którym był.

Ostrzał był celny. W walącym się od polskich armat domu zginął zarówno chor. Kunysz, jak i wszyscy szturmujący niższe kondygnacje Niemcy.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)