Potrącił strażaka zabezpieczającego wypadek. Policja puściła go wolno
Zderzenie dwóch samochodów osobowych stało się tłem kuriozalnego incydentu z udziałem służb mundurowych. Zabezpieczający miejsce wypadku funkcjonariusz OSP w Ożarowie Mazowieckim na własnej skórze przekonał się, jak bezwzględni mogą być kierowcy. I policjanci.
19.11.2018 | aktual.: 19.11.2018 15:51
W piątek ok. godz. 16:20, na trasie A2 w kierunku Pruszkowa (jadąc od węzła Warszawa-Zachód) doszło do zderzenia dwóch pojazdów. Na miejsce zostali wezwani strażacy z położonego najbliżej Ożarowa Mazowieckiego. Początkowo akcja wyglądała standardowo. Dwóch ratowników zajęło się poszkodowanym, dwóch sprawdzeniem bezpieczeństwa przy samochodach. W tym czasie dowódca z innym strażakiem rozstawiali pachołki ostrzegawcze w odległości kilkudziesięciu metrów od wypadku. Pomagali sobie czerwonymi flarami LED.
"W pewnym momencie usłyszeliśmy trzask i zobaczyliśmy jak samochód jadący pasem technicznym z dużą prędkością wjeżdża w linię rozstawionych pachołków i jedzie prosto na jednego ze strażaków! Wymuszając jednocześnie pierwszeństwo na jadących prawidłowo pojazdach" - opisuje naczelnik biorących udział w akcji strażaków, Jarosław Rasiński.
Zabezpieczający miejsce zdarzenia mężczyzna musiał gwałtownie odskoczyć, aby nie wpaść pod koła nadjeżdżającej dacii. Zdążył jedynie wystawić rękę, w której trzymał czerwoną flarę, sygnalizując kierowcy natychmiastowe zatrzymanie pojazdu. "Dalej stały rozbite samochody i dalsza jazda zagrażała bezpieczeństwu pozostałych ratowników. Niestety kierowca nie zareagował na polecenia wydawane przez ratownika i jechał w kierunku strażaka próbując ominąć korek, tym samym zawadził lusterkiem naszego Naczelnika" - czytamy w opisie incydentu. Poszkodowany miał stać w odgrodzonym od ruchu drogowego miejscu, za linią pachołków.
Szybki i wściekły
Kierowca dacii wjechał bez zezwolenia na teren akcji, a chwilę po zatrzymaniu swojego auta (jak relacjonują strażacy - z piskiem opon tuż przy rozbitych samochodach), wyskoczył z pojazdu i obrzucił ratowników wiązanką wulgaryzmów. Jednocześnie miał przejawiać agresję i gestykulować nieprzyjacielskie zamiary wobec członków OSP. "Zaczął nas straszyć swoimi znajomościami z Komendantem Policji i koniecznie chciał się bić z tym, przez którego rozbił lusterko!" - wyznaje jeden z obecnych na miejscu funkcjonariuszy
Krewki kierowca postanowił jednak po chwili wsiąść do samochodu i gwałtownie odjechać. Strażacy, obawiając się ucieczki mężczyzny lub wyjęcia przez niego "niebezpiecznego przedmiotu", zabronili mu wejścia do auta, zastawiając drzwi. Wezwana policja dotarła po 30 minutach, po czym mundurowi wysłuchali sześciu świadków (wszyscy byli strażakami). Spytali też o wersję zdarzeń właściciela dacii, który oskarżył ochotników o atak.
"Wnioskujemy, że wersja zdarzeń według pana wyglądała tak, że pan jechał spokojnie swoim pasem, a strażak wyskoczył na jezdnię, urwał w pana samochodzie lusterko przy prędkości około 70km/h, a następnie zaatakował kierowcę. Bzdura kompletna" - ironizują ratownicy. Reporter ze stowarzyszenia "Warszawska Grupa Luka & Maro", którego zdjęcia z niefortunnej akcji pojawiły się w internecie, nie ma wątpliwości: "taki kierowca powinien zostać szczególnie ukarany, a czyn ten powinien być zakwalifikowany jako znieważenie funkcjonariusza podczas wykonywania obowiązków służbowych" - twierdzi.
Przyjechali, zobaczyli, spisali
Strażaków zszokował też brak reakcji ze strony policjantów. "Widocznie nie wiedzieli co zrobić z tym faktem. Ku naszemu zdziwieniu spisali nasze nazwiska i telefony, mówiąc, że ktoś się z nami skontaktuje i po około 20 minutach, nie mówiąc nawet »pocałujcie nas w d...«, odjechali".
Udało się nam skontaktować z poszkodowanym strażakiem. - Nie powinno to tak wyglądać. Jeździmy do tych samych akcji i powinniśmy sobie pomagać. Pomimo tego, że jestem ochotnikiem, powinienem być traktowany jako funkcjonariuszy publiczny, to zresztą wynika z ustawy. Nie zatrzymuje auta na ulicy po to, żeby próbować się z kimś szarpać. Ale panowie jak widać nie chcieli dać wiary ani nam, ani temu kierowcy - ocenia zachowanie policjantów Jarosław Rasiński z OSP Ożarów Mazowiecki.
Postawa mundurowych pozostawiła wiele do życzenia. Według naszych informacji, uczestników piątkowego incydentu nie zbadano na obecność alkoholu w organizmie. Mało tego - kierowca dacii nie dostał nawet mandatu. Zostały jedynie spisane dane tego mężczyzny. Wiemy również o dalszych krokach, które zaplanowali strażacy. - Składam dziś zawiadomienie na policję w związku ze zdarzeniem - deklaruje Rasiński.
Słowo przeciwko słowu
Ożarowska policja już zajęła się badaniem sprawy. - Zostało wszczęte postępowanie wyjaśniające, jak i sprawdzające. Wyjaśniamy okoliczności tego zdarzenia, aby odtworzyć jak najdokładniej jego przebieg i wskazać, kto ponosi winę za zaistniałą sytuację. Jeszcze nie wpłynęło do nas żadne oficjalne zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa z tego tytułu. Jeżeli do niego faktycznie doszło, materiały niewątpliwie zostaną skierowane do prokuratury - mówi podinsp. Ewelina Gromek-Oćwieja z KPP dla Powiatu Warszawskiego Zachodniego.
Przypomnijmy, że wg art. 222 Kodeksu karnego, kto narusza nietykalność cielesną funkcjonariusza pełniącego obowiązki służbowe, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności lub jej pozbawienia do 3 lat. Jednak kolejny paragraf opisuje ważny wyjątek. Na mocy tego przepisu "sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary, a nawet odstąpić od jej wymierzenia", jeżeli czyn ten "wywołało niewłaściwe zachowanie się funkcjonariusza lub osoby do pomocy mu przybranej".
Widzisz coś ciekawego? Masz zdjęcie, filmik? Prześlij nam przez Facebooka na wawalove@grupawp.pl lub dziejesie.wp.pl