RegionalneWarszawaPaweł Rabiej o Tęczowym Piątku: "To bardzo potrzebna akcja"

Paweł Rabiej o Tęczowym Piątku: "To bardzo potrzebna akcja"

Przyszły wiceprezydent Warszawy przyznaje otwarcie, że jest gejem. Polityczni komentatorzy porównują go często do Roberta Biedronia, którego Rabiej ceni za otwartość i optymizm. W szczerej rozmowie opowiedział o tolerancji mieszkańców stolicy, zmianach w mentalności Polaków oraz... powrocie Tęczy na plac Zbawiciela.

Paweł Rabiej o Tęczowym Piątku: "To bardzo potrzebna akcja"
Źródło zdjęć: © East News | Jan Bielecki
Mateusz Patyk

26.10.2018 | aktual.: 26.10.2018 13:28

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

W jednym z pierwszych wywiadów udzielonych po ogłoszeniu oficjalnych wyników wyborów samorządowych, Rabiej opowiedział redakcji WawaLove o przyszłości Warszawy pod nowymi rządami. Czy stolica Polski może pretendować do miana "drugiego Berlina" pod względem europejskości, tolerancji i otwartości?

Paweł Rabiej: - To jest miasto naprawdę europejskie. To tłumaczy, dlaczego Patryk Jaki tutaj przegrał, bo z tym zestawem cech, poglądów, nie wygra Warszawy, bo ona nie jest taka jak on. Warszawa jest otwarta, jest różnorodna, jest dużo bardziej tolerancyjna niż inne miasta. Mieszkańcy wiedzą, że od tego zależy rozwój i w tym sensie to jest jakieś podobieństwo do Berlina. Myślę, że taka otwartość jest dzisiaj w DNA miasta. Oczywiście jest trochę osób, które się tego ciągle boją, ale patrząc na Warszawę, taka otwartość i tolerancja dla różnorodności tutaj grają. Jeżeli są incydenty przeciwko osobom wyglądających trochę inaczej, napaści na cudzoziemców, to raczej są to wybryki, a nie trend - twierdzi przyszły wiceprezydent.

Redakcja WawaLove: - Czy ma pan jakiekolwiek obawy związane z organizacją Parady Równości w stolicy? W Lublinie było w tym roku dosyć spore zamieszanie.

- Nie mam żadnych obaw. Myślę, że się odbędzie i będzie radosna jak zawsze. Zresztą to, co widzieliśmy już w tym roku było przełomowe i to bardziej niż to, co zrobimy w przyszłym roku, bo oczywiste jest, że obejmiemy paradę patronatem i pójdziemy na nią z Rafałem Trzaskowskim. Ciekawe jest to, że parady odbyły się w bardzo wielu miastach. Myślę, że ten trend się utrzyma.

- Rafał Trzaskowski zapytany o tęczę na Placu Zbawiciela, nie wyklucza jej powrotu na dawne miejsce.

- Sprawa jest otwarta. Pamiętajmy, że była to instalacja artystyczna, traktowana jako symbol różnorodności Warszawy, poprzez to, że stała się właśnie obiektem nienawiści ze strony osób nietolerancyjnych i mniej otwartych. Tęcza jest pewnym znakiem tej tożsamości stolicy, o której mówię. Znakiem na tyle palącym (i płonącym), że dla jednym symbolizuje otwartość, a dla przeciwników takiej otwartości jest znakiem tego, że tak być nie powinno. Gdyby nie to, że stała się symbolem walki o pewne wartości, to jej rola na Placu Zbawiciela nie byłaby artystycznie tak duża.

Dla mnie ważniejsze jest co innego. Abyśmy tęczę, tę różnorodność i szacunek do niej, mieli w sobie. Żebyśmy rozwijali to, ucząc w szkołach i pielęgnując poczucie, że każdy jest wart szacunku bez względu na poglądy, orientację i tak dalej. Dla mnie tęcza wewnątrz nas jest dużo ważniejsza niż jej manifestacja na zewnątrz.

- 26 października po raz trzeci w polskich szkołach ruszyła akcja "Tęczowy Piątek". Bierze w niej udział ponad 200 placówek. Jej celem jest sprawienie, by uczniowie i uczennice LGBTQI czuły, że "w szkole jest miejsce też dla nich". Popiera pan to przedsięwzięcie? Czy o poszukiwaniu własnej tożsamości płciowej powinno się mówić częściej?

- To bardzo potrzebna akcja. Tożsamość seksualna rodzi się teraz znacznie wcześniej, o czym świadczą zresztą dane. To jest też taka sfera bycia człowiekiem która jest niezwykle istotna. Zwrócenie uwagi, że obok ciebie mogą być osoby o różnej orientacji i że trzeba podchodzić do nich z szacunkiem, a nie traktować ich jako dziwadła. To jest podstawowa lekcja, jaka powinna z tego płynąć. Niezależnie potem od edukacji seksualnej, bezpiecznego odrywania własnej seksualności i kierowania nią. W młodym wieku można strasznie dużo głupot w tym obszarze, jeżeli to jest traktowane jako temat tabu.

Strona konserwatywna oczywiście mówi, że to promowanie genderu itd. Ale w rodzinach się o tym mało lub pobieżnie rozmawia. Poza domem nie jest lepiej. W szkole osobiście nie spotkałem się z żadną agresją, za to badania pokazują, że 70 proc. gejów i lesbijek doświadcza takiej agresji w wieku szkolnym, z czego 30 proc. w szkołach, więc ten problem gdzieś tam istnieje. Często nauczyciele jeszcze pogłębiają problem, bo nie wiedzą, jak sobie z tym poradzić.

- Czy było panu łatwo zaakceptować swoją tożsamość seksualną jako nastolatkowi?

- Nie było za bardzo okazji do manifestowania tego w szkole. Dość wcześnie miałem poczucie, że ciągnie mnie do chłopaków. Jakoś w wieku 14, 15 lat było to ugruntowane. Natomiast okres liceum w Radomiu nie był czasem na zawieranie jakichś romansów, chociaż podkochiwanie się istniało. Dopiero przyjazd do Warszawy i pierwszy rok studiów był przełomowy pod kątem przełamania siebie, poznania kogoś i pierwszych kontaktów fizycznych. Także to zaczęło się dość późno.

Teraz zaczyna się dość wcześnie. To wynika też z badań i na to słusznie zwraca uwagę chociażby Anja Rubik w swojej książce "SEXEDPL", że ten okres inicjacji seksualnej się bardzo obniżył. Z tego powodu, gdy jest pustynia po stronie szkoły i rodziców, to ta edukacja gdzieś jest potrzebna. W przeciwnym razie wzorce będą brane "na dziko" z internetu czy grup rówieśniczych, bo one mogą być złe. Myślę, że w tych kwestiach czeka nas jeszcze długa droga.

- Czy jako wiceprezydent będzie pan wspierał tego typu akcje, kampanie edukacyjne?

- Tak, z zastrzeżeniem, że to jest rola samych nauczycieli, rodziców i szkół – i ich decyzja. Polityka nie powinna zbyt głęboko w to wkraczać. Zresztą piątkowa akcja jest prowadzona przez organizacje pozarządowe, które są kompetentne i które mają wiedzę, w porozumieniu z dyrekcjami szkół. I to jest dobre. My możemy jako miasto tworzyć pewną przestrzeń i zachęcać, żeby to się odbywało. Ale wszystko jest w rękach edukatorów.

Nie chcę wchodzić w rolę, w którą często wchodzą politycy PiS pt. "urządzę wam życie, bo wiem najlepiej, jak je urządzić". Ale takie myślenie zdarza się też często politykom lewicowym. Generalnie, jako liberał, stoję na stanowisku, że każdy z nas przeżywa swoje życie po swojemu biorąc za to odpowiedzialność. Powinniśmy brać życie na siebie i uważać na polityków, którzy wiedzą od nas lepiej i chcą nam je urządzać.

Kim jest Paweł Rabiej?

Zanim postanowił spróbować swoich sił w polityce, był dziennikarzem. Urodzony 7 lipca 1971 roku w Puławach, przyjechał do Warszawy na studia. Jeszcze przed ich ukończeniem rozpoczął pracę w III Programie Polskiego Radia. Pisał do tygodnika "Wprost" oraz "Gazety Bankowej". Potem był wydawcą i redaktorem naczelnym magazynu "Kalejdoskop", który można było czytać w samolotach LOT-u.

Pasjonował się ekonomią - jako wiceprezes ds. wydawniczych na początku wieku był odpowiedzialny za wydawnictwo Business Press, gdzie pełnił też rolę redaktora naczelnego kilku branżowych pism. Oprócz doświadczenia zawodowego, zdobywał też wiedzę - w 1998 roku na kierunku Special educational program for leading business journalists na Columbia University w Nowym Jorku oraz w Akademii Psychologii Przywództwa w Szkole Biznesu Politechniki Warszawskiej.

W 2002 roku został dyrektorem Festiwalu Komunikacji Marketingowej Crackfilm, ale - jak sam wspomina - tamto wydarzenie okazało się jednak klapą.

W latach 2003-2008 pełnił funkcję dyrektora ds. rozwoju w polskiej edycji magazynu „Harvard Business Review”. Rabiej był też współwydawcą i dyrektorem rozwoju biznesu w magazynie "ThinkTank". Należy do Stowarzyszenia Profesjonalnych Mówców w Polsce oraz Klubu Polskiej Rady Biznesu.

Paweł Rabiej w polityce

Jako 22-latek podjął się współpracy przy kampanii wyborczej Porozumienia Centrum. Na czele tej partii stali Lech i Jarosław Kaczyński, których początkujący dziennikarz z Puław dobrze poznał. Zresztą wspólnie z tym drugim pojechał do Bośni w 1993 roku, gdzie przez Mostar próbowali dostać się do Sarajewa, w którym toczyły się jeszcze walki. Kaczyński pisał o tym w książce "Porozumienie przeciw monowładzy. Z dziejów PC": "Jak wkręcił się do tego towarzystwa Paweł Rabiej, młodzieniec bardzo inteligentny, działający wtedy (...) jako dziennikarz, tego nie wiem. Miałem do niego znacznie większy dystans niż do jego starszych kolegów, ale nie widziałem powodu, by oponować" - pisze.

Rabiej zajął się czynnie polityką dopiero w 2015 roku. Wspólnie z Ryszardem PetruPetru był jednym z założycieli partii Nowoczesna. Przez krótki czas pełnił funkcję jej rzecznika prasowego. Obecnie stoi na czele rady politycznej partii. 8 czerwca 2017 roku został wybrany przez Sejm jako członek komisji weryfikacyjnej, której przewodzi Patryk Jaki - wielki przegrany wyborów na prezydenta stolicy.

We wrześniu 2016 roku Rabiej wyznał podczas programu "Pociąg do polityki" emitowanym na antenie Polsat News, że jest gejem.

Obraz
© East News | Grzegorz Banaszak

Widzisz coś ciekawego? Masz zdjęcie, filmik? Prześlij nam przez Facebooka na wawalove@grupawp.pl lub dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także
Komentarze (0)