Niewidomi pozwali warszawską restaurację. "Wraca sprawa niewpuszczenia do lokalu"
Pracownicy argumentowali, że towarzyszące niewidomym psy mogą zagrażać dzieciom.
08.01.2016 16:00
20 stycznia Sąd Okręgowy w Warszawie ogłosi wyrok ws. dwójki niewidomych, którzy pozwali warszawską restaurację za to, iż nie wpuszczono ich z psami przewodnikami. Chcą przeprosin i 50 tys. zł na cel społeczny. Pozwani twierdzą, że oferowali miejsce na patio. W piątek sędzia Jacek Tyszka prowadzący cywilny proces o ochronę dóbr osobistych przesłuchał powodów i zamknął rozprawę. Wyrok ma ogłosić za niecałe dwa tygodnie.
Chodzi o zdarzenia z 2013 r., gdy pewnej letniej niedzieli pogoda nagle zmieniła się z upału w oberwanie chmury. Tego dnia trójka niewidomych (dwoje korzysta z pomocy psów asystujących, a trzeci posługuje się białą laską) postanowiła schronić się przed nadchodzącą burzą w warszawskiej restauracji Blue Cactus. Jak twierdzą powodowie, nie wpuszczono ich do środka argumentując, że w lokalu są dzieci, które psy mogą pogryźć. Miały także paść słowa, że restauracja woli zapłacić odszkodowanie za niewpuszczenie niewidomych, niż za pogryzione dzieci. Trójce z psami zaproponowano miejsce na patio.
Sprawa trafiła do sądu , bo powodowie uznali, że nie wpuszczono ich do lokalu, podczas gdy ustawa gwarantuje im, że w miejscach użyteczności publicznej mają prawo przebywać z psem przewodnikiem. - Było wiele emocji. Poczułem się upokorzony całą sytuacją, tym jak nas potraktowano. Arogancją. Poczułem się jak gorszy człowiek, osoba drugiej kategorii - mówił w piątek w sądzie Sebastian Grzywacz, jeden z powodów.
Powodowie żądają od spółki będącej właścicielem restauracji przeprosin w prasie oraz 50 tys. zł zadośćuczynienia na cel społeczny. Pozwana spółka Santa Fe Partners chce oddalenia powództwa, na które odpowiedziała pozwem wzajemnym. Jej pełnomocnik, mec. Leszek Kot, w rozmowie z PAP powiedział, że firma pozwała powodów w związku z tym, że rozpowszechniają nieprawdziwe informacje o tym, jakoby nie wpuszczono ich do restauracji - podczas gdy proponowano im miejsce na patio.
- Słowa o patio były na odczepnego. Patio to jest synonim miłego dnia pod chmurką. A to był dzień wichury. Na co dzień szkolę ludzi z poważnych instytucji, a poczułam się jak jakiś śmieć. Powiadomiłam o wszystkim pełnomocnika rządu ds. niepełnosprawnych. Wkrótce dostałam odpowiedź, że pełnomocnik napomniał restaurację - dodała druga powódka Dorota Ziental-Sobkowicz. Powodów reprezentują pro bono adwokaci Aleksander Woźnicki i Rafał Karbowniczek, którzy zgłosili się też w tej sprawie do Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Mec. Kot w odpowiedzi przywołał toczący się w sądzie karnym proces o wykroczenie polegające na niewpuszczeniu do restauracji niewidomych z psami. - I pracownicy restauracji zostali uniewinnieni - ujawnił mec. Kot. - Nie doszło do niewpuszczenia do lokalu, nie było odmowy świadczenia usługi gastronomicznej. Zaproponowano patio. To, że państwo nie przyjęli propozycji - ich wola - powiedział.
Źródło: PAP
Przeczytajcie też: Zabytkowe autobusy i tramwaje podczas 24. Finału WOŚP