Narodowe Święto Niepodległości Polski. Rzecznik KSP: są ranni policjanci, używaliśmy środków przymusu bezpośredniego
Rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkom. Sylwester Marczak podsumował działania policji podczas incydentów, które miały miejsce w trakcie Marszu Niepodległości. - W tym przypadku nasze działania musiały być zdecydowane i takie były - mówił policjant.
11.11.2020 | aktual.: 02.03.2022 08:34
Nadkom. Sylwester Marczak, rzecznik Komendanta Stołecznego Policji podczas konferencji podsumowującej Marsz Niepodległości powiedział w środę wieczorem, że policja "zapewnia bezpieczeństwo osobom, biorących udział w wydarzeniach, nawet jeżeli te wydarzenia są nielegalne”.
Dodał, że "w tym przypadku nasze działania musiały być zdecydowane i takie były".
Marczak mówił, że "zanim mieliśmy do czynienia z tym punktem początkowym na Rondzie Dmowskiego, to już były pierwsze zatrzymania ze strony policjantów, na ulicy Andersa (…), kiedy zatrzymano pierwszą grupę pseudokibiców".
Kolejne zachowania agresywne wobec policjantów były m.in. na Rondzie de Gaulle'a, kiedy w stronę policjantów poleciały kamienie i race.
Marczak dodał też, że Robert Bąkiewicz (prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości) podkreślał na konferencjach, że jest osobą odpowiedzialną, ma świadomość zagrożenia covidowego, oraz że ma być przejazd. Dodał też, że Bąkiewicz wskazywał, że jest w stanie zapewnić bezpieczeństwo osobom, które biorą udział w jego zgromadzeniu. - Jak to bezpieczeństwo wyglądało dzisiaj, widzieliśmy – wskazał policjant.
Rzecznik stołecznej policji dodał, że przygotowana była droga życia – dla pojazdów, które muszą udzielić pomocy, czyli przede wszystkim karetkom pogotowia. - Kiedy na błoniach (Stadionu Narodowego - przyp. red.) tłum kierował się w kierunku Wybrzeża Szczecińskiego, po prostu policjanci zablokowali przejście, dlatego, żeby te respiratory, które były dowożone w tym czasie do szpitala na Stadionie Narodowym dotarły tam na czas. Jeżeli mamy do czynienia z samym faktem rozpoczęcia interwencji policjantów, (…) to wydaje mi się, że mówienie tutaj o odpowiedzialności, o świadomości zagrożenia i niebezpieczeństwa można potraktować jako po prostu bajkę ze strony osoby, która to wygłasza – mówił Marczak.
Narodowe Święto Niepodległości Polski. Policja użyła środków przymusu bezpośredniego
W jego ocenie, w tym przypadku działania policjantów były zdecydowane i dlatego były używane środki przymusu bezpośredniego, m.in. gaz, również broń gładkolufowa. Jak wskazał, to policja będzie podsumowywać podczas jutrzejszego briefingu.
- Mamy do czynienia ze świętem niepodległości, które jest bardzo ważne dla każdego Polaka, ale widzieliśmy w jaki sposób część osób postanowiła to święto świętować. Działania stołecznej policji są wszystkim znane. Wiele osób podkreśla hasło "nie negocjujemy - działamy". Tam gdzie mamy do czynienia z brutalnymi atakami na policjantów, rzucaniem kamieniami, gdzie policjanci zostają ranni, trafiają do szpitala, potrzebują pomocy medycznej, to nie mamy do czynienia z niczym co się nazywa pokojowym zgromadzeniem – mówił policjant.
Marczak podkreślił, że zgromadzenie było nielegalne. - Wiele osób zostało oszukanych. Wystąpienia organizatorów tego marszu wskazywały, że będziemy mieli do czynienia z przejazdem. Ale polska policja jest profesjonalna i brała pod uwagę różne warianty, pozytywne i negatywne. Zawsze zakładamy wariant optymistyczny, że każdy przychodzi świętować, ale bierzemy też pod uwagę wydarzenia niebezpieczne, które mogą nastąpić, i z takimi sytuacjami mieliśmy niestety do czynienia - powiedział.
Rzecznik KSP tłumaczył, że zamknięte ulice i ustawione m.in. wzdłuż Al. Jerozolimskich barierki, były elementem taktyki przyjętej przez funkcjonariuszy. Nadkom. Sylwester Marczak dodał, że przeprowadzano także kontrole pirotechniczne, bo "zamach terrorystyczny był także przez nich analizowany".