Mona Lisa z Warszawy. "Dziewczyna w ramie obrazu" i świat Rembrandta w Zamku Królewskim
To, kim była, stanowi zagadkę. Nie jest znane jej imię, nawet nie wiadomo, czy była realną postacią, czy imaginacją artysty. Jeden z ciekawych obrazów pędzla Rembrandta jest do zobaczenia w Zamku Królewskim, wraz z wieloma dziełami, zgromadzonymi na ekspozycji "Świat Rembrandta. Artyści, mieszczanie, odkrywcy".
29.06.2021 23:51
Ten uśmiech również kryje same zagadki. Jednak pewne jest, że tajemniczą dziewczynę sportretował Rembrandt van Rijna. Obraz pozostaje w stałej kolekcji placówki, bardzo rzadko opuszcza swoje bezpieczne miejsce, zawsze przy zachowaniu najwyższych form zabezpieczeń muzealnych.
Ostatnio - od grudnia 2020 do kwietnia tego roku - przebywała w Galleria Nazionale d'Arte Antica w Palazzo Barberini w Rzymie. Stanowiła ozdobę wystawy czasowej L’ora dello spettatore. Come le immagini ci usano.
Obraz, znany jako "Mona Lisa z Warszawy" powstał w 1641 roku. Bywał częścią prywatnych kolekcji w Amsterdamie i Berlinie, zanim w 1777 roku został kupiony przez króla Stanisława Augusta i zawisł w pałacu Na Wodzie w Łazienkach jako "Żydowska narzeczona". Ale określano go też nazwą "Dziewczyna w kapeluszu".
Potem odziedziczył go spadkobierca, bratanek Stanisława Augusta, książę Józef Poniatowski i sprzedał Kazimierzowi Rzewuskiemu, królewskiemu szambelanowi. Tak obraz trafił w ręce rodziny Lanckorońskich.
W czasie II wojny światowej "Dziewczyna w ramie obrazu" została skradziona przez Niemców i schowano ją w kopalni soli w okolicy Altaussee koło Salzburga. Oswobodzili ją Amerykanie w 1945, wróciła w ręce rodziny, ale jej domem przez długie lata były sejfy szwajcarskiego banku.
Dopiero w 1994 roku wróciła do wolnej Polski - taka była wola spadkobierczyni rodu, Karoliny Lanckorońskiej. Niezmiernie cenny obraz trafił, wraz z resztą rodzinnej kolekcji, do zbiorów Zamku Królewskiego w Warszawie.
Mona Lisa z Warszawy. "Dziewczyna w ramie obrazu" i świat Rembrandta w Zamku Królewskim
Nie tylko dzieje obrazu są stanowią fascynującą opowieść. Ekscytujące jest również to, że Rembrandt, malując go, zaprasza widza do szczególnej gry. Dziewczyna jest naprawdę namalowana w ramie - to nie element obrazu wykonany przez rzemieślnika, tylko praca artysty, naniesiona - jak twarz kobiety -na topolowej desce. Dłoń na portrecie wymyka się do świata realnego i łamie relacje pomiędzy dziełem sztuki i odbiorcą.
Warto przyjrzeć się tym detalom. Okazja do tego pojawia się dzięki wystawie, która otwarta została we wtorek w Zamku Królewskim. Oprócz tego obrazu zobaczyć można niej jeszcze "Mężczyznę przy pulpicie", również dzieło Rembrandta i również własność Zamku Królewskiego oraz ryciny artysty, a także dzieła innych holenderskich mistrzów ze zbiorów polskich i zagranicznych oraz cenne artefakty rodem z XVII-wiecznych Niderlandów.
Pozwalają nam one zrozumieć, jak zapewne bardzo podobni jesteśmy do artystów tamtych czasów, a jedynie przestał mieć znaczenie talent do odwzorowania na płótnie czy desce otaczającej nas rzeczywistości. To robią za nas towarzyszące nam w każdej chwili telefony, którymi rejestrujemy, niczym holenderscy mistrzowie, urok otoczenia, paterę owoców, danie w restauracji, bochenek chleba lub zachwycającą twarz. Również, oby jak najrzadziej, swoją.