RegionalneWarszawaMiną 4 godziny, zanim będzie mogła pójść do WC. Tak wygląda rzeczywistość tramwajarek

Miną 4 godziny, zanim będzie mogła pójść do WC. Tak wygląda rzeczywistość tramwajarek

Tramwaje Warszawskie zatrudniają około 1500 motorniczych. Blisko 1/4 z nich to kobiety.

Miną 4 godziny, zanim będzie mogła pójść do WC. Tak wygląda rzeczywistość tramwajarek

Kabina to klitka o powierzchni 1 metra kwadratowego. Luiza spędzi w niej ponad 9 godzin, często przez długi czas wstrzymując mocz, bo przecież nie może się zatrzymać na przerwę kiedy chce. Po drugie, ubikacja to często śmierdzący toi-toi, stojący w przypadkowym miejscu na ulicy. Niedawno, gdy jedna z nich weszła do takiego, jakieś łobuzy wywróciły plastikową budkę. Musiała przerwać pracę, bo cała była oblana ekskrementami. Na posiłek ma się czasem tylko kilka minut. To zależy od tego, czy jest spóźnienie, czy nie. Wówczas jest do wyboru: albo toaleta, albo jedzenie.

W tramwajach panuje równouprawnienie. Dla pracodawcy, Tramwajów Warszawskich, nie ma znaczenia, czy pojazdem kieruje kobieta czy mężczyzna. Więc nie ma też znaczenia, że musi ona zaplanować święta, przygotować się na przyjazd rodziny, zrobić zakupy, czy odebrać dziecko z przedszkola. Grafik kursów dostaje się ponad miesiąc przez wyjazdem w trasę. Teoretycznie, bo czasem... jeden dzień przed zmianą. - Jak można zaplanować święta dowiadując się dzień wcześniej, że będzie się pracowało w Wigilię nie do godz. 12, a od 16? - pyta Luiza, motorniczy od 8 lat. I sama odpowiada: - Nic.

Punktualność uber alles

Najistotniejsza jest punktualność. - Jesteśmy z niej rozliczani i nie ma znaczenia, że nie możemy pewnych kursów realizować punktualnie. Rozkład jazdy ustala Zarząd Transportu Miejskiego, nadzorujący Tramwaje Warszawskie . - Często bywa on zwyczajnie bez sensu - mówi jedna z tramwajarek i podaje przykład: przy Zajezdni Mokotów były już inżynier miejski Janusz Galas postanowił nagle, że priorytet będą miały samochody, a nie - jak do tej pory - tramwaje. Efekt: tramwaje nie były w stanie wyruszyć w trasę punktualnie. Co zrobił po tym ZTM? Ustalił, że na kursach wyjazdowych punktualność nie będzie brana pod uwagę. Problem zaś pozostał. - Kiedyś mieliśmy 4 tys. pomiarów punktualności, w ubiegłym miesiącu niewiele ponad 2 tys. Więc co się stało z pozostałymi? – pyta tramwajarka. - Dla tworzących rozkład nie ma znaczenia, że muszę rozłożyć rampę dla niepełnosprawnego,
że samochodów wjechał na tory i blokuje przejazd. Według rozkładu tramwaj ma być na przystanku co minutę i już - dodaje.

Grafik kursów ustala ZTM. Ten sam Zarząd kontroluje też punktualność i... nalicza kary za kursy niepunktualne. Pytany o sprawę rzecznik ZTM-u, Michał Powałka prosi o przesłanie pytań w e-mailu. Po ponad tygodniu otrzymałem odpowiedź.

" Algorytm wyliczenia jest zgodny ze sformułowanym w Umowie Wykonawczej 2008-2027 na potrzeby rozliczenia punktualności pomiędzy TW sp. z o.o. i m.st. Warszawa reprezentowanym przez ZTM. Motorniczy może otrzymać dodatkową premię po spełnieniu kryteriów sformułowanych przez Zarząd Spółki… suchy, urzędniczy tekst ciągnie się jeszcze przez wiele zdań.

Przetłumaczyłem go na polski: motornicza przez wiele miesięcy nagradzana jest dodatkowymi pieniędzmi (m.in. za punktualność), które wlicza w domowy budżet. Zabranie jej premii oznacza nie brak dodatkowych pieniędzy, a zwykłe odebranie jej z pensji ok. 900 zł. To jest konkretny, finansowy cios. Więc gdy Tramwaje Warszawskie przekonują, że pracownicy są nagradzani za punktualność, w rzeczywistości trudno jest mówić o jakiejkolwiek nagrodzie. Podwyżek w TW nie było od lat. Ich brak ma być rekompensowany premiami motywacyjnymi, m.in. za punktualność.

W praktyce bywa różnie. - Nie wolno nam jechać ani za szybko, ani za wolno. Był taki okres, że przez 3 miesiące, mimo iż jeździłam dobrze, premii mi nie przyznawano. Jakby za karę. W końcu poszłam do kierownika i powiedziałam, żeby się ode mnie odp...ili. I nagle premia zaczęła wpływać na konto - opowiada jedna z tramwajarek.

Potrzeby bardziej lub mniej ważne

- Przepisy zabraniają jeść w tramwajach, posiłek jemy więc albo w pomieszczeniach socjalnych, albo na świeżym powietrzu. Lub - wbrew - przepisom - w kabinie - mówi Barbara. Pić też nie wolno, więc jeśli motornicza musi wziąć proszki przeciwbólowe, to - zgodnie z przepisami - nie może ich popić. - Zresztą co tam tabletki. Nie pić w czterdziestostopniowym upale? - pyta jedna z tramwajarek. Przerwy na regenerację trwają nawet do pół godziny, ale w większości są krótsze, np. 2-minutowe, w zależności od trasy. A jeśli chce się nagle do toalety? - Dam taki przykład - opowiada mi na to pani Ania. - Jest kurs, trwający od pętli do pętli prawie dwie godziny. Po jednej stronie jest elegancki budynek z pomieszczeniami socjalnymi, po drugiej szczere pole, z toi-toi-em. Mam spóźnienie 4 minuty, z powodu wypadku. Więc nie z mojej winy. Jest styczeń, wypadków jest przecież mnóstwo. Dojeżdżam na Tarchomin. Tam okazuje się, że nie mogę skorzystać z tego toi-toi-a. Bo jest zamarznięty, albo śpi w nim bezdomny. Więc ja, ponad
40-letnia kobieta, mam wystawiać dupę na wiatr, żeby się wysikać? W XXI wieku? Trudno, muszę wytrzymać do pętli. Zaciskam kolana i jadę kolejne dwie godziny, by dostać się do ubikacji.

Na północnopraskiej pętli często dla zabawy, czy może jakiejś praskiej zasady, toi-toi jest wywracany. Zdarzyło się, że z motorniczą w środku. - Jakieś łobuzy przewróciły plastikową budę i kobieta została oblana nieczystościami. To nie był odosobniony przypadek – mówi jedna z tramwajarek. Jest wściekła, gdy to opowiada, ale nie dodaje, czy chodziło o nią. Pętli z toi-toi-ami przeznaczonymi dla motorniczych jest w Warszawie około dziesięciu.

Rowerem po torach

- "Jak jeździsz ty głupia k…o" słyszę często. Zbyt często. Na początku nie zwracałam na to uwagi. Potem zaczęło to do mnie docierać. Pasażer nie wie, że jeśli jest mu za gorąco, to za gorąco będzie również motorniczej. Że nie na wszystko mamy wpływ. Że temperatura ustalana jest automatycznie, dla całego pojazdu. jak jemu jest zbyt zimno, czy za gorąco, to co ja mam powiedzieć, siedząca w kabinie przez wiele godzin? – pyta Barbara, w zawodzie od 5 lat.

Jej codzienność to nie tylko narzekania pasażerów. To dobieganie ludzi do tramwajów, oddawanie przez nich moczu w pojeździe, kopanie lub rozrywanie drzwi. - Ostatnio robiła to starsza pani, którą naprawdę trudno podejrzewać było o to, że ma tyle siły – opowiada.

Przez wiele lat Barbara dziwiła się, że koledzy i koleżanki ostro narzekają na pasażerów. Postanowiła, że nigdy taka nie będzie. Niestety. Niedawno starszy pan zablokował drzwi ręką, fizycznie włożył dłoń w drzwi, a tramwaj miał już załączoną tzw. blokadę jazdy. - Gdybym go nie zauważyła w lusterku, pociągnęłabym go za sobą. Zginąłby. Miałabym człowieka na sumieniu. Człowieka, który uparł się, że musi wsiąść do mojego tramwaju, choć kolejny miał za dwie minuty.

Każdego dnia, niezależnie od samopoczucia, muszą uważać na tych, którym wydaje się, że „zdąży przebiec na czerwonym, przed tramwajem. – Raz miałam przypadek, że kobieta ciągnęła przez tory na czerwonym, dwójkę dzieci. Była zima, wszystko oblodzone, ja jadę i widzę, że kobieta poślizgnęła się i wywróciła. Razem z dziećmi. Miała dwie, może trzy sekund na powstanie i zejście z torów. Inaczej dostałaby się z dziećmi pod ważący ponad 40 ton tramwaj. Co ona miała w głowie, jak wbiegała na tory? – pyta Iwona. Inna opowiada, że na tory tramwajowe potrafi wjechać rowerzysta, by nie jechać ulicą. - Zwyczajnie wjechał z chodnika na tory, nawet się nie obejrzał - opowiada. Ponieważ widzi moje zdziwienie na twarzy, wyjmuje telefon i pokazuje mi zdjęcie, które wówczas zrobiła.

Takich przypadków codziennie są setki. Tramwajarki z, którymi rozmawiam, mogłyby przez długi czas podawać podobne przykłady. Od niektórych włos jeży się na głowie. - Dlaczego więc robią to, co robią? - pytam. - Kocham tę pracę. Kocham wozić ludzi, zawsze chciałam wozić ludzi. To nie jest tak, że w pracy są tylko negatywy. Ta praca daje wiele satysfakcji – mówi jedna. – Lubię to robić – dodaje druga. - Cieszę się, że mogłam zawieźć tych ludzi na miejsce. Te mamy z wózkami do placówek, te starsze panie pod halę targową czy do szpitala, tę młodzież na randki. To daje ogromną satysfakcję – mówi.

Jak wynika z danych ZTM , codziennie wyjeżdża na tory średnio 427 tramwajów. Wkrótce będzie ich jeszcze więcej. Mimo, iż coraz bardziej zautomatyzowane to kierowane są wciąż przez człowieka. Odpowiedzialnego fizycznie za siebie i pasażerów. Tramwaje Warszawskie zatrudniają około 1500 motorniczych. Blisko 1/4 z nich to kobiety. Pierwszy dyżur zaczyna ją już po 3 rano.

Imiona pań na ich prośbę zostały zmienione

Obraz
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)