Mięso na podłodze, pajęczyny i brudne podłogi. Tak wygląda catering dietetyczny w Warszawie
To tylko niektóre z uchybień.
04.07.2017 10:55
Miało być smacznie i zdrowo – ale, czy tak jest na pewno? WawaLove.pl sprawdziło, w jaki sposób jest produkowany catering dietetyczny, który cieszy się ogromną popularnością nie tylko w Warszawie, ale i całej Polsce.
Na początku czerwca w mediach pojawiła się informacja o tym, że w 2016 roku Sanepid skontrolował 45 firm w województwie mazowieckim. Wszystkie zajmowały się dostarczaniem cateringu dietetycznego, czyli coraz popularniejszej "diety pudełkowej". W 20 przypadkach instytucja doszukała się nieprawidłowości: dotyczyły złych warunków sanitarnych (brudne podłogi i blaty do przyrządzania posiłków), czy też stosowania środków spożywczych po upływie terminu przydatności do spożycia.
Redakcja WawaLove.pl zwróciła się z prośbą do Powiatowego Inspektoratu Powiatowego o podanie listy warszawskich firm, w których stwierdzono nieprawidłowości. Dokument przesłany przez Sanepid potwierdził wcześniejsze doniesienia: w 12 miejscach oferujących catering dietetyczny na terenie Warszawy zaobserwowano takie uchybienia jak: przeterminowane produkty spożywcze (kasza, twaróg, śmietana), trudne do utrzymania w czystości regały w magazynie, brak informacji o alergenach na pudełkach.
Inspektorzy stwierdzili również brak środków do higienicznego mycia rąk przy umywalkach, brudne podłogi w chłodni, widoczne pajęczyny na terenie zakładu. Najpoważniejszym zarzutem jest przechowywanie mięsa bezpośrednio na podłodze, które zaobserwowano w jednej z firm gastronomicznej.
Jak udało nam się dowiedzieć, Powiatowy Inspektorat Sanitarny nałożył osiem mandatów karnych. W dwóch firmach gastronomicznych prowadzone jest postępowanie w celu sprawdzenia, czy uchybienia zostały usunięte. W reszcie przypadków stwierdzono poprawę.
**
**
**
**
"Mylne przeświadczenie"
Skontaktowaliśmy się z firmą "Dobra Dieta", w której stwierdzono – jak wynika z dokumentu od Powiatowego Inspektoratu Powiatowego – że mięso było przechowywane bezpośrednio na podłodze. To jednak nie wszystko. Wśród zastrzeżeń pojawiły się takie punkty jak: brudne pomieszczenie produkcyjne, brak odpowiedniej dokumentacji sanitarno-epidemiologicznej, czy niezabezpieczone gotowe produkty.
- Jesteśmy w posiadaniu całego raportu z ówczesnej kontroli PPIS w punkcie gastronomicznym naszej marki – informuje Agnieszka Krystosiak Brand Manager z firmy "Dobra Dieta". Gdy reporterka WawaLove.pl zacytowała pracowniczce opis raportu, przesłanego przez Sanepid, Krystosiak odpowiedziała: - Cytowana przez Panią wypowiedź kreuje mylne przeświadczenie, iż w "Dobrej Diecie" mięso było luzem przechowywane na podłodze, co absolutnie nie jest zgodne z treścią dokumentacji z tejże kontroli.
Co z utrzymaniem w czystości półek czy pozostawienie niezabezpieczonej zupy? - Zostały natychmiast rozwiązane, czego potwierdzeniem jest pozytywna opinia PPIS, zredagowana na podstawie kolejnej kontroli przeprowadzonej przy ul. Fajansowej 5. Wszystkie uchybienia zostały uregulowane w trybie natychmiastowym – kwituje menadżerka "Dobrej Diety".
Wszystko przez nieobraną marchewkę
Tadeuszem Lesik, właściciel "Akademii Smaków" potwierdził stwierdzone przez Sanepid nieprawidłowości takie jak: zły stan techniczny ścian, brudną podłogę, czy przeterminowane środki spożywcze.
- Inspektorat wskazał, że nie było daty mrożenia mięsa. To był błąd dostawcy produktu, który był już wcześniej głęboko mrożony. Więc nie chodzi o przeterminowanie tylko o złą etykietę – tłumaczy Lesik. – Jeśli chodzi o nieodpowiedni zakres to jest to kwestia… nieobranej marchewki. Cateringi powinny otrzymywać od dostawców warzywa umyte i obrane. Ale nie oszukujmy się, takie marchewki z woreczka są niesmaczne. A nam zależy na jakości - dodaje.
Jak mówi w rozmowie z WawaLove.pl, stwierdzone zastrzeżenia zostały usunięte. – Była ponowna kontrola, musieliśmy poprawić uchybienia. Gdybyśmy tego nie zrobili, działalność zostałaby zamknięta – opowiada właściciel firmy „Akademii Smaków”. Tadeusz Lesiuk wspomina, że do kontroli inspektorów doszło rok temu. – Pamiętam, że było bardzo gorąco. Nie mogliśmy mieć otwartych okna i drzwi, bo tak zarządziły kontrolerki. Gdy to wykonaliśmy ich polecenie, stwierdziły, że „nie można tu wysiedzieć”. Musieliśmy je natychmiast otworzyć – opowiada Lesiuk.
W podobnym tonie odpowiedziała nam Aleksandra Piesiak z firmy "Dietbox", w której również stwierdzono przeterminowane produkty oraz brudne pomieszczenia. – Postępowanie zostało zakończone i rzeczywiście te uchybienia wystąpiły. Jeśli chodzi o przeterminowane produkty to owszem one były, ale miały zostać wyrzucone – mówi w rozmowie z WawaLove.pl. - Teraz mocniej zwracamy uwagę na takie szczegóły, bo wiemy, że w procesie produkcyjnym jest to bardzo ważne – dodaje.
"Nie ma co się szarpać na tanie jedzenie"
Nie da się ukryć, że tzw. "dieta pudełkowa" szturmem podbija nie tylko Warszawę, ale i całą Polskę. Klienci chwalą sobie wygodę, estetyczne opakowanie posiłków, ich regularność i pomoc w budowaniu zdrowego jadłospisu.
Jednak porównując cenniki jednoznacznie widać, że taka usługa najczęściej wiąże się z wysoką ceną. Średni koszt wykupienia posiłków serwowanych przez catering dietetyczny to około dwa tysiące złotych. Wszystko zależy od kaloryczności posiłków, rodzaju diety ("Paleo" lub "Samuraja"), czy wykupienia dodatkowych usług jak np. umówienie wizyty z dietetykiem.
Jak mówi jedna z pracownic firmy, która oferuje catering dietetyczny, klienci coraz częściej w wyborze gotowych posiłków kierują się niską ceną, a nie jakością. – Pracuje od wielu lat w gastronomii i wiem, w jaki sposób firmy prowadzą produkcję. Najczęściej w garażach, przy meblach, które nie są przystosowane – opowiada anonimowo w rozmowie z WawaLove.pl.
Pracownica zaznacza, że wszystko łączy z kosztami. - Jeśli ktoś chce skorzystać z oferty firmy na wysokim poziomie gastronomicznym to trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że cena usługi może być równie wysoka – mówi. – Mam też radę dla klientów: nie ma co się szarpać na tanie jedzenie – dodaje.
Przeczytajcie również: Remont dziedzińca przed ratuszem. Głaz Lecha Kaczyńskiego "ukryty" przed konserwatorem?