"Miasto Jest Nasze" zawiadamia CBA w sprawie reprywatyzacji boiska
Spór miasta i biznesmena o teren objęty reprywatyzacją w związku z powojennym Dekretem Bieruta.
Stowarzyszenie "Miasto Jest Nasze" zawiadamia Centralne Biuro Śledcze, aby zbadało sprawę reprywatyzacji boiska znajdującego się przy liceum im. J. Zamoyskiego w Warszawie. Władze stolicy pierwotnie chciały spłacać posiadacza roszczeń reprywatyzacyjnych działkami w okolicy PKiN, jednak część owych roszczeń została spłacona już wiele lat temu. W międzyczasie okazało się, że być może ten teren nie powinien był nigdy trafić do prywatnego przedsiębiorcy. Stronami w sporze są: miejskie Biuro Gospodarki Nieruchomościami, Ministerstwo Finansów i Maciej Marcinkowski.
Maciej Marcinkowski, zajmujący się od dawna kupowaniem roszczeń do nieruchomości, które objęte zostały powojennym Dekretem Bieruta pragnie przejąć teren boiska przy Liceum Zamoyskiego. Biznesmen nabył m.in. prawa do działki przy ulicy Foksal. Przed 1945 rokiem ów teren należał do spółki Robur, ale na mocy wspomnianego Dekretu Bieruta przeszedł w ręce państwa. Wówczas stworzono tam boisko. Przed paroma laty Marcinkowski nabył jednak roszczenia reprywatyzacyjne spółki.
Współpraca mecenasa z Marcinkowskim
Pomocną dłoń przy nabyciu roszczeń wyciągnął do biznesmena mecenas Andrzej Muszyński, który w związku z postanowieniem sądu w Katowicach odpowiadał za likwidację spółki. Postanowienie wydawał sąd w Katowicach, gdyż "Robur" był przedsiębiorstwem hurtowej sprzedaży węgla w tym mieście, w okresie II Rzeczpospolitej (Związek Kopalń Górnośląskich Robur). Wspomniany Muszyński od wielu lat współpracuje z Marcinkowskim przy okazji kupna wielu wielu roszczeń. Sześć lat temu znalazł pierwszą osobę, która zainteresowana była nabyciem roszczeń i sprzedał je. W 2014 roku nowy właściciel odsprzedał je Maciejowi Marcinkowskiemu.
Stołeczny Ratusz poinformował jednak właściciela, iż musi odsprzedać miastu swoje prawa, gdyż nie mogą one znajdować się w prywatnych rękach. Biznesmen postawił zaporową cenę. Jak dowiedziała się Gazeta Stołeczna, Władze Warszawy zaproponowały w zamian teren w okolicach Pałacu Kultury i Nauki, plus jeszcze jedną lokalizację. Inną lokalizacją okazała się działka w okolicach pomnika Kopernika. Istnieje tam obecnie parking. Boisko przy Liceum Zamoyskiego miasto wyceniło na 31 mln zł, a wartość terenów, które miało oddać miasto opiewało na 42 miliony. Tym samym Marcinkowski miałby zwrócić stolicy jeszcze 11 mln, a Warszawa w ten sposób utrzymałoby w swoich wpływach boisko.
Plany zagospodarowania terenu przez biznesmena
Nie bez przyczyny Marcinkowski zabiegał o tereny wokół PKiN . Miał plany wybudowania 220 metrowego wieżowca. Wcześniej nabył także 1500 m kw. terenu w ramach innej reprywatyzacji. Tak o całej sprawie pisze na swoim facebookowym profilu stowarzyszenie "Miasto Jest Nasze" - Wszystko szło na tyle dobrze, że Marcin Bajko (dyrektor Biura Gospodarki Nieruchomościami) zaproponował handlarzowi roszczeń zamianę: ty nam boisko - my w rozliczeniu działkę przy Pałacu Kultury plus jeszcze jedną niezidentyfikowaną w uchwale nieruchomość. Działkę przy Emilii Plater, pan Marcinkowski razem z mecenasem Muszyńskim chciał odzyskać dzięki pomocy kuratora z raju podatkowego na Karaibach. Koniec końców jednak skorzystali z polskiego kuratora. Ale klops. Brakuje mu kilkuset metrów, które należą do miasta, by rozpocząć budowę wieżowca. To dzięki zmienionemu w pośpiechu planowi zagospodarowania w 2010 roku, który dopuścił w tym miejscu budynek wyższy niż Pałac Kultury. Stąd pomysł na uchwałę".
Wątpliwości miasta
Miasto postanowiło zawiesić reprywatyzację terenu obok liceum. Ratusz nie jest przekonany co do transakcji, gdyż obywatel USA, który jest większościowym udziałowcem spółki otrzymał już odszkodowanie. Jak pisze na facebooku ruch "Miasto Jest Nasze" - "Boisko na Foksal, którego bliski był przejęcia Maciej Marcinkowski, zostało spłacone przez Polskę już w 1960 roku!". Sprawą zajęło się także Ministerstwo Finansów, które monitoruje historię odszkodowań wypłacanych przez miasto. Sprawdza także, czy kolejne osoby związane z "Roburem" nie dostawały w przeszłości pieniędzy za reprywatyzację (w PRL-u państwo zawierało wiele umów z zagranicą, w latach 1948-1971 powstały układy z 17 państwami)
Sprzeciw stowarzyszenia MJN
Ruch "Miasto Jest Nasze" zdecydował się na powierzenie sprawy związanej z odszkodowaniami reprywatyzacyjnymi Centralnemu Biuru Antykorupcyjnemu. W ich opinii "Kontrola wydawanych pozwoleń urbanistycznych i architektonicznych stwierdziła cały szereg naruszeń prawa przez urzędników Urzędu Dzielnicy. Skutkowały one wydaniem pozwolenia i prawem do bardzo intensywnej zabudowy. Urzędnicy m.in. zgodzili się na zabudowę prawie całości działki, mimo że analiza urbanistyczna wskazywała, że działkę można zabudować jedynie w połowie. W uzasadnieniu dla intensywnej zabudowy podano wysoką wartość nieruchomości (sic!). Nie zawiadomiono i nie dopuszczono do postępowania stron - sąsiadów inwestycji. Również Stołeczny Konserwator Zabytków wydając zgodę na budowę biurowca mimo obowiązku nie skonsultował projektu z UNESCO, Ministerstwem Kultury i zignorował negatywną opinię Społecznej Rady Ochrony Zabytków".
Źródło:(Miasto Jest Nasze/fb/GazetaStołeczna)
Przeczytaj też: Nowe przypadki zachorowań na świńską grypę w Warszawie