Nie tylko górale gardzą szczepieniami na COVID. Pod Warszawą nie jest lepiej
Wiśniewo i Zbuczyn w powiecie siedleckim, gminy oddalone około stu kilometrów od stolicy, odnotowują smutne rekordy w statystykach dotyczących szczepień. Tu dawkę szczepionki zdecydowało się przyjąć zaledwie niewiele powyżej 18 procent mieszkańców.
Dlaczego? Tłumaczenia, jakie zebrał reporter "Gazety Wyborczej", który udał się do dwóch mazowieckich koronasceptycznych gmin, są różne. Niektórzy mieszkańcy chlubią się tym, że nie dają się zwabić wizją hulajnogi lub innych fantów do wygrania w loterii szczepionkowej.
Mazowsze. Szczepienia na COVID idą opornie
W Wiśniewie na Mazowszu, gdzie mieszka 6 tysięcy osób, przeciwko COVID-19 zaszczepiło się jedynie tysiąc, czyli 18 procent mieszkańców, reporter odwiedził sklep, w którym nikt nie zasłania twarzy maską. I dowiaduje się, że taki stosunek do szczepionki to dowód na to, że ludzie w Wiśniewie mają swój rozum i nie dają sobie wciskać byle bzdur. Według wielu osób szczepionka jest niesprawdzona, może stanowić zagrożenie, a koronawirus to zwykła grypa, którą teraz się niepotrzebnie demonizuje.
Jednak są i tacy, którzy tego wiśniewskiego rekordu się wstydzą i usiłują przekonać sąsiadów do pozaloteryjnych korzyści płynących z poddania się szczepieniu. W Wiśniewie za promocję szczepionki wziął się nawet lokalny wikary, ksiądz Andrzej, który nawet po przyjęciu leku nie odnotował spadku formy i gorszego samopoczucia, a do szczepionek przyzwyczaił się jeżdżąc na misje. Duchowny narzeka, że w szkole, w której uczy religii, przekonał się, że najbardziej oporni wobec szczepień są nauczyciele.
Mazowieckie. Niechęć do szczepień. Przykre statystyki w podwarszawskich gminach. Ludzie wątpią i w pandemię, i w działanie preparatów medycznych
W Zbuczynie, miejscowości położonej także, jak Wiśniewo, w powiecie siedleckim, zaszczepiło się 18,5 procent mieszkańców. Rozmówcy reportera mają różne uzasadnienia swojego sceptycyzmu wobec szczepień. Loteria jest dla nich jedynie potwierdzeniem, że coś musi być nie tak, bo gdyby szczepienia były dobre, nikt nie musiałby kusić ludzi bonusami.
Jak przekonać nieprzekonanych? Reporter szuka sposobów. Skoro nie działa społeczna edukacja, namowy księdza, autorytet celebrytów, występujących w mediach, może przekona ludzi własne przykre doświadczenie związane z chorobą. - Przez 47 lat nie chorowałam, a jak to cholerstwo mnie złapało, to dwa tygodnie leżałam jak pies Pluto - mówi barmanka z baru w Zbuczynie. - Chciałabym powiedzieć, że nikomu nie życzę, bo nadal nie doszłam do siebie po tym doświadczeniu, ale jak mają się nie szczepić i zarażać innych, to lepiej, żeby sami się przekonali.