Małgorzata Ohme: "nie znam tej pani. Moją część długu umorzę"
"Padło wiele nieprawdziwych i krzywdzących dla mnie i mojej rodziny stwierdzeń"
13.03.2017 | aktual.: 22.05.2018 14:03
Z jednej strony biedna emerytka, ofiara dzikiej reprywatyzacji. Z drugiej strony bogata celebrytka, która chce pozbawić starszą panią domu. Tak przedstawiają sprawę niektóre media. A jak jest naprawdę? Ujawniamy.
„W kwietniu ma się odbyć zlecona przez m.in. przez Małgorzatę Ohme licytacja domku Ewy Andruszkiewicz. Ewa jest ofiarą czyścicieli kamienic (…), którzy mieli działać w imieniu ojca Ohme. Najpierw wyrzucili ją z mieszkania na Mokotowie, a następnie wpędzili w sztuczne długi. Teraz na ich podstawie licytują jej domek letniskowy, w którym Ewa musiała zamieszkać. Niesamowity popis okrucieństwa i pogardy wobec słabszych w wykonaniu psycholożki, która mówi nam na co dzień jak mamy żyć” – napisał w niedzielę były już przewodniczący Stowarzyszenia Miasto Jest Nasze Jan Śpiewak.
Na Facebooku stworzono też kilka dni temu akcję "Ohme, nie licytuj", którą polubiło już ponad 2 tys. osób. Na telewizyjną psycholog wylała się fala hejtu. "Ty reprywatyzacyjna k...o" - mogła przeczytać na swoim profilu psycholog. Dziś wydała ona specjalne oświadczenie, wyjaśniające - jej zdaniem - całą sprawę. Publikujemy je jako pierwsi.
"Nieruchomość w Warszawie odebrano dekretem Bieruta mojemu ojcu Jerzemu i jego bratu Andrzejowi. W wyniku podjętych przez nich działań zwrócono im tę nieruchomość, bowiem odebrana ona została niezgodnie z obowiązującym prawem. Mój ojciec i wuj odziedziczyli ten dom po swojej mamie Irenie. Zatem nie byli nabywcami roszczeń, a jej prawowitymi właścicielami" - czytamy m.in. w oświadczeniu.
- Nie znam tej pani - mówi o emerytce celebrytka. - O całej sprawie dowiedziałam się kilka miesięcy po śmierci ojca, jakieś pół roku temu. Z ojcem nie mieszkałam od 12 roku życia - dodaje Ohme w rozmowie z WawaLove.pl.
*Dług pani Andruszkiewicz*
"Z posiadanych przeze mnie informacji wynika, że mieszkanie które wynajmowała Pani Ewa Andruszkiewicz zostało zwrócone wraz z częścią innych lokali mieszkalnych i użytkowych prawowitym właścicielom. Znaczna pozostała część lokali mieszkalnych nie została zwrócona bowiem była już wówczas własnością prywatnych osób. Cześć zwróconych lokali została zakupiona od mojego ojca i wuja, także przez dotychczasowych lokatorów po korzystnej, niższej niż rynkowa cenie, z częścią lokatorów rozwiązano umowy najmu za porozumieniem stron" - czytamy w świadczeniu
Pani Andruszkiewicz, była dziennikarka Super Exspressu nie wykupiła mieszkania, nie opłacała w prawidłowej wysokości czynszu najmu. Powstał dług, który stał się przedmiotem postępowania egzekucyjnego prowadzonego przez komornika. W wyniku wniosków pani Andruszkiewicz, prawidłowość toczącego się postępowania została poddana weryfikacji przez organy sądowe, które oceniły że postępowanie prowadzone jest prawidłowo.
"Dług umorzę"
W artykułach na ten temat jednym tchem wymienia się Małgorzatę Ohme, czyścicieli kamienic i sprawców śmierci Jolanty Brzeskiej . - Po śmierci mojego ojca dokumenty złożyła w sądzie jego ówczesna małżonka, ujawniając jednocześnie spadkobierców. W tym mnie - wyjaśnia celebrytka. - i to jest mój jedyny związek z tą sprawą. Osobiście nie podejmowałam żadnych działań w tym zakresie. Dodajmy też, że moja część długu jest niewielka. Mój udział stosownie do postępowania spadkowego wynosi bowiem zaledwie jedną ósmą, czyli ok. 10 tyś zł. Mam zamiar jak najszybciej umorzyć tę "moją" część długu wobec tej pani - mówi Ohme i dodaje, że pani Andruszkiewicz nigdy nie skontaktowała się z nią, czy jej pełnomocnikiem. - Podjęła wyłącznie agresywne działania medialne, w których padło wiele nieprawdziwych i krzywdzących dla mnie i mojej rodziny stwierdzeń. Wtargnęła m.in. na oddział intensywnej terapii gdy mój ojciec umierał w szpitalu. Nigdy też ona ani osoby i podmioty ją
wspierające nie podjęły wysiłku by wysłuchać argumentów drugiej strony bądź nawiązać jakiekolwiek kontakt w celu wyjaśnienia niniejszej sprawy! - podkreśla Ohme. Dodaje też, że napisała list do radnego Jana Śpiewaka. Były przewodniczący MJN nie odpowiedział.
Nie chodzi nawet o dom pani Andruszkiewicz, a o połowę, bo druga nie należy do niej, tylko do jej syna. Dlaczego pani Andruszkiewicz zaatakowała w mediach małgorzate Ohme, nie zwracając się do niej wcześniej? Dlaczego media nie spytały o szczegóły i w taki sposób załatwia się tę sprawę? - Tłumaczyć to można jedynie tym, że nie są oni zainteresowani prawdą, a jedynie gospodarowaniem nią i manipulowaniem w wybiórczy sposób, wyłącznie na własne potrzeby. Chodzi głównie o zwrócenia uwagi mediów i opinii publicznej - mówi nasza rozmówczyni.
Ohme podkreśla, że jeszcze dziś złoży stosowne pismo, w którym wniesie o umorzenie egzekucji części długu od p. Andruszkiewicz. - Czynię to, by nie dawać dłużej argumentów do wywoływania taniej sensacji - mówi psycholog.
Przeczytajcie też: Kto będzie kolejnym prezydentem Warszawy? Gronkiewicz-Waltz typuje faworyta