Koronawirus w Warszawie. Wymarłe centrum miasta i... zatłoczony bazarek

"Tasiemcowe kolejki do kas w hipermarketach. Zapchane do granic wytrzymałości parkingi przy galeriach handlowych. Korki na ulicach" - tak można by w ciemno, bez wychodzenia z domu, zacząć tekst opisujący sobotę przed Niedzielą Palmową w Warszawie. Można by rok temu. Bo ostatnia sobota przed Świętami Wielkanocnymi 2020 roku wyglądała w Warszawie zupełnie inaczej.

Warszawa, 4 kwietnia 2020 roku. W ładne sobotnie popołudnie Plac Zamkowy jest zupełnie pusty.
Źródło zdjęć: © WP.PL | Szymon Feluś
Robert Feluś

Szlaban idzie w górę. Radiowóz wjeżdża na duże osiedle.
- Blok 48A gdzie będzie? - pyta funkcjonariusz rzucając okiem na długą listę z nazwiskami i adresami tych, co na koronawirusowej kwarantannie.
Pokazuję, który to blok.
- I jak, siedzą ludzie na tyłkach na tej kwarantannie? - pytam.
- Nawet siedzą. A jak którego złapiemy, że się gdzieś włóczy, to mandat wlepiamy.
- Srogie te mandaty?
- 500 plus - śmieje się policjant. - Możemy od 500 do 30 tysięcy złotych, ale wiadomo, aż tacy groźni nie jesteśmy.

W pobliżu tego osiedla są dwa centra handlowe. Skrzyżowanie, z którego skręca się do jednego z nich puste. Jestem pierwszy na światłach. I jedyny.

Na Alejach Jerozolimskich, na wysokości Dworca Centralnego, ruch taki, jak w niedzielę o 6 rano. Ale to nie jest 6 rano tylko 12.30 w sobotę. Na rondzie pod nową Rotundą skręcam w lewo i ruszam Marszałkowską w kierunku Świętokrzyskiej. Chodnik pod ciągiem wielkich sklepów z ciuchami pusty, żywej duszy. Co by się tu działo, gdyby to była normalna sobota przed świętami!

Zobacz też: Koronawirus w Polsce. Rafał Trzaskowski wyjaśnia decyzję ws. utrzymania opłat za parkowanie

Plac Piłsudskiego. Są dwie osoby. Ale one tam zawsze są. To żołnierze trzymający wartę pod Pomnikiem Nieznanego Żołnierza. W tle widzę opustoszały Park Saski. I tylko dwóch spacerowiczów. Im wolno. To policyjny patrol.

Na Placu Zamkowym też zawsze jest jedna osoba. Król Zygmunt. Patrzy z kolumny przed siebie, w Krakowskie Przedmieście i chyba ciągle jeszcze nie może uwierzyć, że o tej porze dnia takie tam pustki. Gdyby mógł bardziej pochylić głowę, to by zobaczył dwóch pijaczków, kiwających się na murku przy ulicy Podwale. Panowie najwyraźniej postanowili przyjąć coś mocniejszego na tę zarazę. Przyjąć przez gardło.

Obraz
© WP.PL | Szymon Feluś

Środek Placu Konstytucji to wielki parking. Zawsze zawalony samochodami. W tę sobotę to wielki, ale prawie pusty parking. Marszałkowska w stronę Placu Zbawiciela też jak wymarła.

Jednak im dalej od centrum Warszawy, tym więcej ożywienia na ulicach i chodnikach. Ursynów, jedno wielkie blokowisko, rozcięte Aleją Komisji Edukacji Narodowej, wygląda jak w czasie, gdy mieszkańcy wyjeżdżają napełniać słoiki w swoich rodzinnych stronach, np. z okazji świąt, albo gdy ruszają na długi majowy weekend. Momentami robi się tłoczno.

Ale największy ruch panuje gdzie indziej. Odkrywam miejsce jakby z innej bajki, jakby nie było żadnej zarazy. Bazarek Na Dołku. Owszem, w dzisiejszą sobotę jest trochę inaczej, bo przy dwóch wejściach stoją ochroniarze w przyłbicach, a na stoliczkach dozowniki z płynem odkażającym. Najwyraźniej potarcie nim dłoni nie wpływa jednak na rozsądek niektórych kupujących. Starsza pani grzebie w marchewkach rękami bez rękawiczek. Przy innym stoisku klienci w kolejce stoją blisko siebie, jak zawsze. Ale przecież teraz nie jest jak zawsze!

Obraz
© WP.PL
Obraz
© WP.PL

I tylko, w sumie nie wiedzieć dlaczego, kolejka do cytrusów zdyscyplinowana bardzo. Kilkanaście osób w „ustawowym” odstępie od siebie. Ale co z tego. Kupują te cytrusy bezpiecznie, a potem z siatkami przepychają się z innymi ludźmi wąskim przejściem między straganami. Jest sobota 4 kwietnia 2020 roku, godzina 13.30. Ciekawe, jak tu było rano.

Patrzę na ten bazarek i myślę: ktoś zakazał ludziom wchodzić do lasu. Właśnie, a co tam w nieodległym Lesie Kabackim? Przed jednym szlabanem ojciec z synem na rowerach. Myślą, czy wjechać. Nie wjechali. Inna rodzina jednak się nie oparła. Mama, tata i dwoje małych dzieci właśnie wychodzą z lasu.
- Mamo, mamo, ten pan ma maskę - emocjonuje się jeden z maluchów patrząc na mnie.
- Tak, synku, niektórzy noszą maski w te dni.

W przyszłym tygodniu ma być po 20 stopni. Chyba trzeba będzie ten las otoczyć kordonem wojska.

Robert Feluś

zdjęcia: Szymon Feluś

Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.

Wybrane dla Ciebie

2,5 mln Polaków zapłaci wyższe składki. Co czeka przedsiębiorców?
2,5 mln Polaków zapłaci wyższe składki. Co czeka przedsiębiorców?
Rusza proces Sebastiana M. Grozi mu do 8 lat więzienia
Rusza proces Sebastiana M. Grozi mu do 8 lat więzienia
Strajk lekarzy w Nigerii. Plaga węży w szpitalach
Strajk lekarzy w Nigerii. Plaga węży w szpitalach
Koszmarne sceny w Meksyku. Dziesiątki zabitych i rannych w wypadku
Koszmarne sceny w Meksyku. Dziesiątki zabitych i rannych w wypadku
Awantura w administracji Trumpa. "Zdzielę cię w twarz"
Awantura w administracji Trumpa. "Zdzielę cię w twarz"
Norwegia wybrała. Centrolewica triumfuje w wyborach parlamentarnych
Norwegia wybrała. Centrolewica triumfuje w wyborach parlamentarnych
Historyczne spotkanie. Prezydent Palestyny w Londynie
Historyczne spotkanie. Prezydent Palestyny w Londynie
Zapomniana choroba w Hiszpanii. Rekord zachorowań
Zapomniana choroba w Hiszpanii. Rekord zachorowań
Nocny atak Izraela. Syryjskie miasta pod ostrzałem
Nocny atak Izraela. Syryjskie miasta pod ostrzałem
Przejechał na rowerze 25 km. Przerażonego chłopca znaleźli policjanci
Przejechał na rowerze 25 km. Przerażonego chłopca znaleźli policjanci
"Mają krew na rękach". Trump o zabójstwie Ukrainki
"Mają krew na rękach". Trump o zabójstwie Ukrainki
Miedwiediew straszy "wojną biologiczną". Wskazał na Zachód
Miedwiediew straszy "wojną biologiczną". Wskazał na Zachód