RegionalneWarszawaKolaborant i rewolucjonista. Tołwiński nazwany "komunistycznym koszmarkiem" [KOMENTARZ]

Kolaborant i rewolucjonista. Tołwiński nazwany "komunistycznym koszmarkiem" [KOMENTARZ]

Radni PiS w Stanisławie Tołwińskim widzą rewolucjonistę kolaborującego z władzą komunistyczną. Z kolei mieszkańcy Żoliborza i społecznicy są mu wdzięczni za działalność na rzecz powojennej stolicy. Walka o dekomunizację jest zacięta i zamiast jednoczyć, coraz bardziej różni. Czy przywraca poczucie sprawiedliwości?

Kolaborant i rewolucjonista. Tołwiński nazwany "komunistycznym koszmarkiem" [KOMENTARZ]
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta | Adam Stępień
Katarzyna Zając-Malarowska

15.03.2018 | aktual.: 15.03.2018 15:34

Awantura o warszawskie ulice trwa od istopada. Wojewoda mazowiecki Zdzisław Sipiera zdekomunizował wtedy 47 arterii w stolicy. I tak zamiast alei Armii Ludowej, jest ul. Lecha Kaczyńskiego. Leona Kruczkowskiego, zastąpił Zbigniew Herbert, a ul. Dąbrowszczaków Borys Sawinkow.

– To nie tylko wyrzucanie tych komunistycznych koszmarków, ale jednocześnie upamiętnianie tych, którzy na to zasługują. To także budowanie narracji historycznej, bo jeżeli ktoś nie będzie wiedział kim jest Herbert, albo Rodzina Ulmów, to będzie musiał się w końcu to sprawdzić – mówił o dekomunizacji w "DoRzeczy" historyk Piotr Dmitrowicz.

Na fali dekomunizacji zmieniono również ulicę Stanisława Tołwińskiego, pierwszego powojennego prezydenta Warszawy, współtwórcy Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej i Społecznego Przedsiębiorstwa Budowlanego. Teraz "jego" ulica na Żoliborzu nosi imię Macieja Kalenkiewicza "Kotwicza", żołnierza Armii Krajowej.

Karty życiorysu

Sprawa powróciła kilka tygodni temu, gdy wnuk Tołwińskiego przypomniał, że jego dziadek został pośmiertnie odznaczony medalem Sprawiedliwego wśród Narodów Świata "za pomoc, którą okazał Żydom w czasie okupacji hitlerowskiej". Jak informowaliśmy na łamach WawaLove, medalem uhonorowano go w 1997 roku - kilkadziesiąt lat po śmierci (były prezydent stolicy zmarł w 1969 roku). Tworzył miejsca pracy dla kilkudziesięciu Żydów po stronie aryjskiej, osobiście im pomagał, ukrywał, przygotowywał dokumenty. Wiedział, że grozi za to kara śmierci.

Zasługi te zostały przysłonięte inną, "haniebną" kartą jego życiorysu. Podczas środowej Rady Żoliborza wybrzmiał głos radnego Roberta Rogali z PiS. – [Tołwiński] stanął po stronie bolszewików, gdy wybuchła rewolucja październikowa. Współpracował z Rosjanami w młodości i tak samo, gdy po II wojnie światowej został prezydentem Warszawy z namaszczenia władzy podległej Stalinowi. A np. Stanisław Jankowski "Agaton" jako wicedyrektor Biura Odbudowy Stolicy odmówił wstąpienia do Polskiej Partii Robotniczej, co zrobił Tołwiński. Dlatego uważam, że nie jest on dobrym wzorcem dla młodego pokolenia – stwierdził.

Nie można zaprzeczyć, że powojenna działalność Stanisława Tołwińskiego przypadła na okres trwania władzy ludowej. Od 1945 roku był prezydentem Warszawy przez pięć lat. Rok po wojnie wstąpił do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Nigdy nie oddał legitymacji partyjnej. Tak, działał na rzecz stalinowskiego systemu represji. Dobitnie określił to radny Ryszard Mazurkiewicz z PiS, który popiera "zdegradowanie" Tołwińskiego. - Pamiętam lata 1948-53 z autopsji, gdy jako uczeń szkoły powszechnej co roku byłem pędzony na pochody pierwszomajowe ze szturmówką. Na trybunie przy ul. Marszałkowskiej stały takie szuje jak Bierut i Rokossowski, a wśród nich towarzysz Tołwiński. I krzyczeli: "Stalin, Bierut, Rokossowski", gdy w tym samym czasie tysiące młodych ludzi było torturowanych i mordowanych w ubeckich katowniach. Tołwiński pośrednio ciągnął za cyngiel i firmował całą tę przestępczą bandę – mówił. Zdaniem radnego Tołwiński zasługuje na "wymazanie z pamięci".

Faktem jest również to, że w trakcie pierwszej wojny światowej był więziony przez władze carskie za działanie w zakazanym Związku Młodzieży Postępowo-Niepodległościowej. W 1917 wyjechał na dwa lata do Rosji i brał udział w Rewolucji Październikowej. Następnie wstąpił do Gwardii Czerwonej, którą potem Lenin przekształcił w Armię Czerwoną.

To właśnie te wydarzenia zadecydowały o usunięciu jego nazwiska z tabliczki na Żoliborzu. Bo, jak mówił prezes IPN Jarosław Szarek, "w historii nie może być schizofrenii. Ktoś był po dobrej stronie, a ktoś po złej".

Tołwińskiego w obronę wzięła Donata Rapacka ze stowarzyszenia Żoliborz Demokratyczny: - Niesprawiedliwie dekomunizować sprawiedliwego i małostkowe jest wypominać mu rzeczy, na które nie miał wpływu, bo przyszło mu żyć w takich, a nie innych czasach – przekonywała. Na środowej sesji za przywróceniem poprzedniej nazwy ulicy opowiedziało się kilkanaście stowarzyszeń miejskich i dzielnicowych, Krajowa Rada Spółdzielczości, burmistrz Żoliborza Krzysztof Bugla.

Racje

Po publikacji pierwszych informacji o dekomunizacji ul. Tołwińskiego, w sieci, jak zwykle, starły się dwie strony: od lewej do prawej. Jedni nazwali drugich "lewackimi sługusami unijnymi, którzy nie szanują prawdziwych polskich bohaterów”. Inni wyrazili nadzieję na ustawę "dekaczyzacyjną".

Jak widać, to kolejna kwestia dotycząca przeszłości, która tworzy podziały, a ani trochę nie zbliża nas do konstruktywnej rozmowy. Zamiast słuchać, wszyscy mają "swoje racje". Z łatwością przychodzi ocenianie człowieka, który żył w niespokojnych czasach, piastował ważne stanowiska i musiał podejmować decyzje, które z dzisiejszej perspektywy mogą wydawać się tchórzliwie i konformistyczne. Czy czujemy większą sprawiedliwość? Czy zmiana nazwy ulic przyniosła ulgę? Przywróciła godność? Każdy niech sam odpowie.

W poniedziałek delegacja z Żoliborza wręczy wojewodzie mazowieckiemu protest przeciwko dekomunizacji ul. Stanisława Tołwińskiego.

Jesteś świadkiem zdarzenia w Warszawie, które jest dla Ciebie ważne? Widzisz coś ciekawego? Skontaktuj się z nami przez Facebooka lub na wawalove@grupawp.pl.

Zobacz także
Komentarze (0)