Kino porno w Warszawie. Byliśmy w nim. Tak wygląda brudny polski seks
Seks w zabezpieczeniu? Niektórzy mówią, że to jak lizanie cukierka przez szybę. Z seksem w porno kinie jest podobnie. Tyle że szyba jest brudna i okazuje się, że często nie ma za nią żadnego cukierka.
07.05.2019 | aktual.: 19.01.2022 09:42
Nerwowo wciskam F5. Raz za razem. I tak w międzyczasie już od dwóch godzin. Kompulsywnie wypatruję nowego wpisu na czacie warszawskiego porno kina. Dlaczego?
Admin informuje tam, czy ktoś w kinie już się pojawił, czy jest szansa na... sami wiecie na co. Bo do porno kina nie chodzi się na filmy. "Jest trans i faceci" donosi recepcja. Odświeżam więc stronę dalej. Bo za pierwszym razem poszedłem tam bez odświeżania, w ciemno.
Warszawskie kino porno, o którym pewnie niewielu słyszało, a jeszcze mniej w nim było - mieści się w samym centrum stolicy. To niepozorny lokal w suterenie w sąsiedztwie ulic Poznańskiej i Hożej. Jeśli nie jesteście wtajemniczeni, nie będziecie w stanie domyślić się, co znajduje się za szklanymi drzwiami oklejonymi lustrzaną folią.
A tam, kilka stopni w dół, zstępujesz do krainy seksu. Brudnego (tak w przenośni, jak i wprost) seksu. Najpierw jednak trzeba wykupić bilet, tak jak w prawdziwym kinie. No może z tą różnicą, że nie na konkretny seans, a po prostu na wstęp, nie dostaniesz tam popcornu, a kluczyk do szafki w przebieralni.
Ceny biletów zróżnicowane. Zazwyczaj 25 zł dla facetów, dla par 20 zł a dla singielek zawsze wstęp wolny. Są też bilety ulgowe. Ale nie dla emerytów, a dla chłopaków do 25. roku życia.
Porno kino ma swoją imprezową ramówkę: filmowe poniedziałki, nagie wtorki, środowe dni par, czwartkowe fetysze, piątkowe trans party, bieliźniane soboty i niedzielne dark roomy LGBT. Ja po raz pierwszy trafiłem do tego kina w czwartek.
- Możesz się rozebrać i zostać w samej bieliźnie, a rzeczy zostawić w szafce - powiedziała do mnie, puszczając oko spod ciężkiej henną brwi, Loris.
Chyba się zmieszałem, bo po chwili dodała: - Możesz też zostać tak, jak jesteś. Nic na siłę.
Ubrania zostały więc na swoim miejscu, a szafkę powinienem wykorzystać do pozostawienia w niej telefonu. W całym obiekcie obowiązuje bowiem zakaz ich używania i robienia zdjęć. Nie skorzystałem jednak i z tej możliwości. Ruszyłem w mrok nieznanego, bo w całym kinie jest po prostu ciemno. To na pewno ułatwia zachowanie anonimowości i przezwyciężenie wstydu, choć i tak niektórzy goście chowają się za czapeczkami, a nawet ciemnymi okularami.
W pierwszej salce pusto. No chyba że liczyć gościa, który z piwem w dłoni zaniemógł na różowym, podświetlanym łóżku. Bo żeby była pełna jasność - w tych "salach kinowych" nie ma rzędów krzeseł, są za to: wspomniane, niemożliwie poplamione różowe łóżko, stół do masażu, który równie dobrze mógł być w poprzednim wcieleniu szpitalną leżanką, i seks huśtawka, której przeznaczenia nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć.
Pijany facet mnie nie interesuje - pora więc zwrócić się w kierunku repertuaru. W pierwszej salce tematem przewodnim jest "interracial", czyli seks międzyrasowy. Na dużej plaźmie wyświetlany jest film, gdzie trzech czarnoskórych mężczyzn zabawia się z białą kobietą. Po kilku minutach monotonnej akcji obraz rzeczywiście może znudzić. Przechodzę dalej.
Tu króluje gejowskie porno. Na fotelach z minami koneserów przebieg akcji śledzi dwóch leciwych dżentelmenów. Trzech innych na stojąco ogląda seans przez dziurki w drewnianej ściance, tuż za plecami tych siedzących. Zastanawia mnie, o co chodzi... - O! Sorry! - rzucam tylko, gdy również próbując zająć miejsce za ścianką trącąm faceta namiętnie onanizującego się.
W trzeciej salce pustki. Sekcja "retro" i pornos z lat 80., wnioskując po fryzurach. Tak, również tych erotycznych. Można by chwilę odetchnąć, gdyby nie to, że co chwila ktoś zagląda, nerwowym wzrokiem omiata salę i wychodzi. W czwartej to samo: nikogo na stałe, mężczyźni tylko wchodzą, rozglądają się i wychodzą. Nikt nie zwraca uwagi na dwie seksowne kobiety wijące się w miłosnym uścisku. Niestety tylko na telebimie.
I wiecie co? Po 15 minutach w porno kinie docierają do mnie dwie prawdy. Pierwsza: nie ma tam kobiet. Ba, zdziwiłbym się, gdyby były. Miejsce jest, dość delikatnie mówiąc, obrzydliwe. Lepiące się, brudnawe, zatęchłe, mroczne.
Druga: tylko kilkanaście minut wystarczyło, by i na mnie wywarło swoje piętno. Staję się seksualnym zombie. Chodzę bezmyślnie od sali do sali. Zaglądam, nerwowo rozglądam, łudzę się, że może w końcu pojawi się tam jakiś pierwiastek piękna, że w końcu pojawi się tam jakaś kobieta.
Nagle spostrzegłem, że chmary seksualnych lunatyków jakby stopniały. Wyciągnąłem zakazany telefon, żeby zrobić kilka zdjęć. Prawie nakrył mnie na tym czterdziestolatek z niespokojnym wzrokiem pod grzywką. Cofnąłem się w głąb sali, bo już wcześniej próbował jakoś tak dziwnie się o mnie ocierać. Ale wstydziłem się przyznać. Teraz jednak jest czymś zaaferowany:
- Chodź, jest śliczna blondyneczka, z niespodzianką - rzucił i tyle go widziałem.
W ostatnim pokoju, tym z różowym łóżkiem, tłoczno. I dziwnie. Bo część facetów już bez spodni. Inni już na środku pokoju miętoszą swoje męskości w dłoniach. Jakoś się przeciskam, jakoś dostaję do środka, choć tego co na łóżku i tak nie sposób dostrzec w plątaninie ciał.
Na ścianie jednak jest lustro, to w nim mogę dojrzeć cokolwiek. Blondyneczka rzeczywiście jest i chmara adoratorów. Biała sukienka zadarta, pończochy leżą obok. Więcej szczegółów nie będzie, bo musiałby to być porno artykuł. Wystarczy powiedzieć, że jedni działają, inni kibicują, a jeszcze inni tylko obserwują.
- Przytyło ci się po świętach - rzuca jeden z bardziej zaangażowanych mężczyzn, co daje też asumpt do przemyśleń, że niektórzy tu się znają, stale bywają. - No troszkę w brzuszek mi poszło - odpowiada "blondyneczka" mocnym basowym głosem. Czyli o to chodziło z tą niespodzianką...
Po kilku godzinach w porno kinie czuję się zmęczony jak po całonocnej imprezie. Od smrodu papierochów boli mnie głowa, ubranie śmierdzi od stęchlizny panującej w tym piwnicznym lokalu, w duszy jakiś brud, osad, niepokój. Orgie opisywane kiedyś przez Henry'ego Millera były brudne, brutalne i intrygujące. Te nie mają nawet śladu tego ostatniego pierwiastka.
A teraz nerwowo wciskam F5. Raz za razem. I tak w międzyczasie już od dwóch godzin. Kompulsywnie wypatruję nowego wpisu na czacie warszawskiego porno kina. Dlaczego?
Na jednym z seks portali zweryfikowany użytkownik "Marek i Kotka" zamieścili wpis, że wybierają się do porno kina i urządzili coś w rodzaju castingu. Trzeba było wysłać swoje zdjęcia i kilka zdań o sobie. Z setek zgłoszeń wybrali zaledwie kilkunastu panów. To właśnie z nimi chcą się zabawić w "gangbang" i "cuckolding" w porno kinie.
Co to za wymysły? Seks grupowy i "oddawanie" żony albo partnerki innym mężczyznom, często związane z poniżaniem "oddającego".
"Marek i Kotka" mają w tym doświadczenie udokumentowane zdjęciami ze swingers clubów i "doggingów" (oględnie mówiąc: seks spotkań w terenie). Dlaczego porno kino?
- Bo to kino to jazda po bandzie, to jak skok na główkę do niesprawdzonej wody. Nigdy nie wiesz, co cię tam spotka, to niebezpieczne i podniecające - odpisują mi, gdy pytam.
Wciskam F5. W końcu, bingo! - Jest parka i kilku panów. Wszyscy piękni, zapraszamy - pisze admin Dragon na czacie porno kina.
Przeczytaj też:
- Słodkie misie, które skrywają tragedie. Ta i inne osobliwości targów funeralnych
- Po 20 latach przerwy poszedłem na koncert hip-hopowy. Powiem wam, co się zmieniło
Od autora:
- wszystkie imiona i pseudonimy bohaterów występujących w tekście zostały zmienione. Zdecydowałem się też nie ujawniać nazwy kina ani jego dokładnej lokalizacji.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.