Kierowca autobusu wyprosił w upał matkę z dzieckiem. "Brawo ZTM"
Kierowca autobusu warszawskiej linii 140 wyprosił matkę z wózkiem dziecięcym. Pomimo życzliwej postawy innych pasażerów, był głuchy na prośby kobiety. Zasłaniając się względami bezpieczeństwa, postawił jej ultimatum - jeżeli nie opuści pojazdu, nie pojedzie.
"Upał 30 stopni. Pani z dzieckiem czeka na autobus" - zaczyna swój wpis w lokalnej grupie "Białołęka - Platforma Sąsiedzka" na Facebooku pan Rafał. Był świadkiem incydentu w autobusie linii 140. Około 15:42 we wtorek wsiadł na przystanku Dw. Wileński. "W środku są już dwa wózki. Pani wsiada do upragnionego busa, bo gorąco niemiłosiernie" - relacjonuje w poście.
Kierowca zareagował błyskawicznie. Nie ruszając z przystanku, wstał z fotela i stanowczym głosem zakomunikował: "Albo pani wysiada, albo nie jadę dalej. Są już dwa wózki. Więcej nie zabiorę". Według relacji zbulwersowanego zajściem mężczyzny, z ust pasażerów w stronę kierowcy padło kilka niecenzuralnych słów. Kobieta nie miała wyboru i z żalem opuściła pojazd. "Brawo ZTM" - kończy swój wpis pan Rafał.
W momencie wejścia matki z wózkiem, świadek przyznaje, że w środku wcale nie było tłoczno: - Miejsca w autobusie sporo, bo na Młodzieńczej dużo ludzi wysiadło. Szczególnie w drugiej części busa. Wcześniej taka sama sytuacja już miała miejsce na ul. Jórskiego. Kierowca wysiadł z busa i poinformował wówczas Panią żeby wysiadła, bo już są dwa wózki i on trzeciego nie weźmie. Po protestach pasażerów w końcu ruszył, a Pani wysiadła na Młodzieńczej. Jednak dwa wózki pozostały nadal - mówi pan Rafał w rozmowie z WawaLove.
#
Internauci byli podzieleni w ocenie sytuacji pod postem. "Kierowca ma przepisy, które obowiązują" - twierdzi pan Leszek; "Dziecko się bierze na kolana i się siada" - radzi pani Urszula; "Wystarczy gwałtowne hamowanie, aby doszło do nieszczęścia" - zaznacza pani Anna.
Jeden z komentujących przytoczył nawet regulamin dostępny na stronie Zarządu Transportu Miejskiego: "Osoby zagrażające bezpieczeństwu, porządkowi lub narażające współpasażerów na dyskomfort podróży z powodu braku zachowania elementarnej higieny osobistej (brud i odór), mogą być wezwane przez obsługę pojazdu, pracowników nadzoru ruchu, obsługę metra, kontrolerów biletów lub Straż Miejską do zachowania spokoju lub opuszczenia pojazdu lub stacji metra" - czytamy.
Poprosiliśmy ZTM o komentarz. Michał Grobelny z biura prasowego rozwiewa wszelkie wątpliwości dotyczące słuszności postępowania kierowcy w takich przypadkach: - Przepisy nie mogą przewidzieć każdej sytuacji, która może wydarzyć się w autobusie. Nie określają one, ile maksymalnie wózków z dziećmi można przewieźć za jednym razem. Najważniejsze jest bezpieczeństwo pasażerów i samego przewożonego dziecka. Sytuację zawsze na bieżąco ocenia kierowca. To do niego należy decydujący głos. Zwłaszcza, jeżeli w pojeździe panuje duży tłok, miejsce dla wózka jest już zajęte, a wprowadzenie kolejnego może spowodować niebezpieczeństwo dla pasażerów - przyznaje Grobelny.
Jednak nawet kierowca nie jest nieomylny: - Zdarzają się oczywiście przypadki, że podejmowana jest nieodpowiednia decyzja. Ale w takich sytuacjach zachęcamy do kontaktu z nami, z podaniem jak największej liczby niezbędnych szczegółów, dotyczących m.in. miejsca, godziny i numeru bocznego pojazdu, w którym się to zdarzyło. Wtedy dopiero jesteśmy w stanie ustalić czy kierowca zachował się poprawnie, czy nie - dodaje rzecznik ZTM.
Michał Grobelny zaznacza również, że każdy z pojazdów przeznaczonych do obsługi pasażerów musi mieć specjalną homologację, która określa dopuszczalną liczbę przewożonych osób oraz wózków. Jeżeli więc autobus może pomieścić więcej niż jedno bądź nawet dwa wózki z dziećmi, ale nie pozwala na to homologacja, kierowca nie ma wyboru i w takiej sytuacji ma prawo zakazać wejścia kolejnej osobie z wózkiem.
Widzisz coś ciekawego? Masz zdjęcie, filmik? Prześlij nam przez Facebooka na wawalove@grupawp.pl lub dziejesie.wp.pl
ZOBACZ WIDEO: Kłótnia kierowcy z pasażerem w autobusie warszawskiej komunikacji miejskiej