Jan Śpiewak przejął facebookowe konto stowarzyszenia Miasto Jest Nasze
Warszawski radny i aktywista Jan Śpiewak, który odszedł ostatnio z Miasto Jest Nasze, cofnął uprawnienia innych działaczy do redagowania fanpage'u stowarzyszenia, a w niedzielę wieczorem zmienił jego nazwę na Wolne Miasto Warszawa.
Miasto Jest Nasze to warszawski ruch miejski, który powstał na fali niezgody względem polityki stołecznego ratusza. Najgłośniej było o nich w 2014 roku, gdy opublikowali interaktywną infografikę tzw. dzikiej reprywatyzacji w Warszawie.
- Ruch założyli w 2013 roku Jan Śpiewak i Maria Filcek, ale tylko Śpiewak był administratorem konta MJN na Facebooku. Gdy ostatnio poinformował nagle, że odchodzi, prosiliśmy, żeby przekazał nam hasła do kierowania profilem. Niestety. Usunął też nasze uprawnienia do redagowania postów i zmienił nazwę - mówi Wirtualnej Polsce Jan Mencwel, prezes zarządu MJN.
Dodaje jednak, że Miasto Jest Nasze założyło już nowy fanpage. - Mimo że funkcjonuje od zaledwie 9 godzin, ma już ponad 3 tysiące polubień. Sprawa stała się głośna, więc wydaje nam się, że jest to wyraz społecznego wsparcia dla sytuacji, w której się znaleźliśmy - ocenia Mencwel.
"Produkują na mnie kwity"
Jak swoją decyzję argumentuje Śpiewak? Założyciel inicjatywy podkreśla przede wszystkim, że na chwilę przed nagłośnieniem przez niego afery reprywatyzacyjnej w Warszawie, "w Miasto Jest Nasze rozpoczęła się kampania mająca na celu wyeliminowanie go ze stowarzyszenia".
Jak twierdzi, członkowie MJN zaczęli się stopniowo wycofywać ze sporu z osobami odpowiedzialnymi za wielomilionowe nieprawidłowości w przejmowaniu nieruchomości w Stolicy.
"Miesiąc przed wybuchem afery reprywatyzacyjnej komisja rewizyjna stowarzyszenia wydała stanowisko, które krytykowała moje zachowanie. Było to działanie bezprecedensowe - członkowie komisji rewizyjnej produkują 'kwit', który mógł być użyty w sprawie przeciwko mnie. Dostało się ono natychmiast do ludzi zajmujących się dziką reprywatyzacją. Screeny z naszych rozmów wewnętrznych na grupie były rozsyłane do dziennikarzy - informuje na Facebooku Śpiewak.
Grozili śmiercią syna?
W listopadzie Komisja Rewizyjna zwołała Walne Zgromadzenie, na którym dwóch jej członków weszło do zarządu, a trzeci zgłosił swoją kandydaturę.
"Weszliśmy na bardzo niebezpieczny grunt. Mamy do czynienia z ludźmi, o istnieniu których wielu z nas wiedziało dotychczas jedynie z filmów czy książek sensacyjnych. Uważamy, że otwartość MJN na ludzi dobrej woli została nadużyta. Formuła stowarzyszenia, w której działałem, nie dała nam poczucia bezpieczeństwa, że to, co robimy, nie jest wykorzystywane w celach zgoła przeciwnych do tych, które sobie zakładamy" - pisze Śpiewak.
Informuje również, że jednym z powodów wycofania się ze stowarzyszenia były niepokojące zmiany stanowisk jego informatorów. Jeden z nich, który miał ujawnić Śpiewakowi nowe fakty w sprawie reprywatyzacji "nie pojawił się na umówionym spotkaniu, a w nocy przesłał informację, że dostał pogróżki w formie zdjęcia swojego syna. Fotografię znalazł w skrzynce pocztowej. Chwilę później kontakt z nim się urwał."
Chciał więcej stanowczości i determinacji
Fakty, które Śpiewak ujawnił w ostatnich godzinach na Facebooku, są rozwinięciem jego stanowiska z 27 marca, gdy po raz pierwszy poinformował o odejściu ze stowarzyszenia. Wówczas aktywista podkreślał głównie, że metody działania, które popiera obecnie większość członków MJN, są jego zdaniem zbyt mało radykalne.
"Nie da się inaczej zmienić zgniłego status quo. Korupcja, przemoc wobec lokatorów, działalność mafii reprywatyzacyjnej, degradacja środowiska naturalnego, niszczenie zabytków, spadek jakości usług publicznych, wysokie ceny mieszkań i wynajmu, brak miejsc w żłobkach i przedszkolach, upadek lokalnego handlu i ulic handlowych, spadająca jakość wyższego kształcenia, przy jednoczesnym wspieraniu deweloperów, podziemia reprywatyzacyjnego, centrów handlowych, wydawania ogromnych środków w nietrafione inwestycje infrastrukturalne. Wszystkie te sprawy wymagają stanowczej odpowiedzi" - tłumaczył.
M.in. w związku z działalnością Śpiewaka w ostatnich latach stanowiska w warszawskim ratuszu straciło dwóch wiceprezydentów, a kilka osób podejrzanych o korupcję trafiło do więzienia. Aktywista zapowiada jeszcze skuteczniejsze włączenie się w politykę, ale podkreśla, że szczegóły swoich planów ujawni "za kilka tygodni".