Jak wygląda wynajem w Warszawie?
"Wchodzisz do tej jaskini. Z pawlaczy wysypują się tony przedmiotów po babci, w kuchni szafki pamiętają kolorowe lata 70-te, a zamrażarka wypełniona jest mięsem, którego pochodzenia nie chcesz znać"
29.05.2013 09:35
Wielu z warszawiaków zmierzyło się z tym tematem - wynajem mieszkania. Nie ma znaczenia czy przyjechali tu z innego miasta, czy chcą się uniezależnić od rodziców. Wynajem to trudna i niebezpieczna podróż do magicznego świata najeżonego oszustami, obietnicami, wrednymi sąsiadami i każdy kto chociaż raz wynajmował wie, z czym to się wiąże.
Na ciekawy opis wynajmu w Warszawie trafiliśmy w magazynie Vice. Bohaterka wynajmowała w stolicy sześć mieszkań i doskonale wie, że zdjęcia i opis mieszkania, jakie znajdują się w serwisie ogłoszeniowym, dalekie są od rzeczywistości. Oddajmy jej głos.
"Umawiasz się z właścicielem na oglądanie i z chwilą kiedy przekraczasz próg rozumiesz już, że był to wielki błąd. Winda, owszem, jest ale nie odważył byś się wsiąść. Zresztą obok drzwiczek wisi tabliczka z ostrzeżeniem „Obiekt zabytkowy. Ze względu na stan dźwigu prosimy nie przewozić rowerów, mebli i ciężkich obiektów.” Dzwonisz dzwonkiem i wchodzisz do tej „przytulnej” jaskini. Z pawlaczy wysypują się tony przedmiotów po babci, w kuchni szafki pamiętają kolorowe lata 70-te, zamrażarka wypełniona jest mięsem, którego pochodzenia nie chcesz znać. Wchodzisz do salonu, w którym unosi się ciężki zapach kurzu. Nic dziwnego skoro pod stopami masz mięsisty dywan, który prawdopodobnie nigdy nie został uprany. Meblościanka z ciemnej sklejki zasłania całkowicie jedną ze ścian, na drugiej jest niewielkie okienko umieszczone pod sufitem, z którego sączy się strużka światła, a na trzeciej ścianie wiszą gęsto półki i wątpliwej urody pejzaże wiejskie. W tym momencie boisz się już łazienki do tego stopnia, że delikatnie
sugerujesz właścicielowi, że bardzo się śpieszysz. I bardzo słusznie bo prysznic porośnięty jest grzybem, z sufitu odpada tynk a kibel z pożółkłego plastiku wygląda jakby miał się zaraz rozpaść. Spontanicznie przypominasz sobie o niewyłączonym żelazku i uciekasz w popłochu.
Szkoda tylko, że to już 38 mieszkanie, które oglądasz a widmo zostania na bruku staje się coraz bardziej realne".
O tym, że w stolicy ceny mieszkań do wynajęcia są astronomiczne, nie trzeba chyba nikomu mówić. Sam lokal to często to ponad połowę naszego dochodu. Nie licząc rachunków.
Zgadzacie się opisem powyżej? Mieliście podobne doświadczenia z wynajmem swojego mieszkania?