Fałszywie oskarżył kasjerkę o źle wydaną resztę. Kobieta została zamknięta w celi!
Wyprowadzono ją w kajdankach na oczach klientów!
50-letnia, doświadczona kasjerka (9 lat za kasą) obsługiwała klientów w jednym z warszawskich sklepów sieci Lidl. W pewnym momencie podszedł z zakupami starszy pan. Wyłożył na taśmę zakupy za 16 zł. Zapłacił banknotem 50-złotowym. Kasjerka wydała 34 zł reszty. Klient odszedł, ale zaraz wrócił. - Dostałem za mało reszty.- powiedział. - Dałem przecież 100 zł. I wtedy się zaczęło. Sprawę opisuje dziś Wyborcza.pl .
Kasjerka dokładnie sprawdziła kasetkę z pieniędzmi. Nie było w niej banknotów stuzłotowych. Iwona J. jest przekonana, że nie wkładała setki do specjalnego pudełka na wyższe nominały. Zaproponowała klientowi, by sprawdzili całą rzecz przy kierowniczce zmiany.
W biurze sklepu, w obecności ochroniarza, kierowniczka przeliczyła pieniądze. Wszystko się zgadzało - zero nadwyżki. Niestety, klient się uparł i zadzwonił po policję. W obecności funkcjonariuszy następuje ponowne liczenie. W tym czasie policjantka zażądała od zdenerwowanej kasjerki dowodu osobistego. Iwona J. mówi, że chce być przy liczeniu, że ma dowód w szatni i dostarczy go później. Funkcjonariuszka stwierdziła, że kasjerka utrudnia postępowanie. Zagroziła sądem. Kasjerka postanawia poczekać do przeliczenia pieniędzy. I znów wszystko w kasie się zgadzało.
Iwona J. przynosi policjantce dowód, podaje policjantce. Funkcjonariuszka mówi: "I tak spotkamy się w sądzie". - "OK, to się spotkamy w sądzie, ja się sądów nie boję" - odpowiada kasjerka i zabiera mundurowej swój dowód. Ta nagle wykręca jej rekę i zakłada kajdanki.
50-letnią Iwonę J. wyprowadzono ze sklepu pochyloną do przodu. Na oczach klientów. W komisariacie we Włochach zrobiono jej rewizję. Musiała rozebrać się do bielizny. Noc spędziła w areszcie. Rano przewieziono ja z powrotem na komisariat, gdzie wyjaśniono jej, że została zatrzymana: "za pobicie policjantki i ubliżanie".
Za naruszenie nietykalności funkcjonariuszki grożą nawet trzy lata więzienia! Policja przedstawia dowody, czyli... zeznania funkcjonariuszy. 50-letnia pani miała uderzyć policjantkę w bark podczas interwencji. Adwokat broniący kasjerki mówi, że na monitoringu, który zarejestrował wydarzenie żadnego uderzenia nie widać.
Za co więc trafiła do aresztu? Prawdopodobnie za hardość. Bo kazała policjantce czekać na dowód. Bo wyjęła jej go z rąk. Bo mówiła do funkcjonariuszki przez "ty".
Przemysław Nowak, rzecznik prokuratury okręgowej, wyjaśnił Gazecie Wyborczej, że Iwona J. została zatrzymana z uwagi na "niemożność ustalenia jej tożsamości i odmówienie podania swoich danych osobowych". Trwa w tej sprawie postępowanie wyjaśniające, bo to przecież nonsens - tożsamość kasjerki mogła potwierdzić chociażby kierowniczka sklepu.
Drugie postępowanie w prokuraturze znalazło się z zawiadomienia kasjerki, która żąda kontroli legalności działań funkcjonariuszy podczas interwencji i w komisariacie. Wniosek o kontrolę wpłynął też do biura spraw wewnętrznych Komendy Głównej Policji. Ponadto Iwona J. złożyła do sądu zażalenie na zatrzymanie.
Prokuratura i biuro prasowe Lidl Polska potwierdziły już, że kasjerka nie oszukała klienta wydając mu za mało pieniędzy.
Kasa się zgadza.* *