RegionalneWarszawaDożywocie dla Jerzego B. "Przychodził oglądać mieszkanie, a potem mordował"

Dożywocie dla Jerzego B. "Przychodził oglądać mieszkanie, a potem mordował"

Zabójca usłyszał dziś wyrok w swojej sprawie.

Dożywocie dla Jerzego B. "Przychodził oglądać mieszkanie, a potem mordował"

Karę dożywotniego więzienia wymierzył w piątek Sąd Okręgowy w Warszawie 63-letniemu Jerzemu B., zwanemu "zabójcą z ogłoszenia", za zamordowanie 2 osób, które sprzedawały mieszkania w stolicy. Sąd chwalił śledczych i podkreślał wagę ekspertyz genetycznych. Do dwóch zabójstw, o które prokuratura oskarżyła Jerzego B., doszło w 2013 r. 22 lutego w swojej wystawionej na sprzedaż willi zamordowany został emerytowany lekarz Jerzy O. Zginął od ośmiu ciosów nożem, wcześniej był też obezwładniony gazem pieprzowym. Jak ustalono w śledztwie Jerzy B. podawał się za Amerykanina zainteresowanego kupnem domu.

Pół roku później, pod koniec sierpnia 2013 r. Jerzy B. umówił się z Elżbietą S. oferującą do wynajęcia dom w południowej dzielnicy Warszawy. Kobieta została obezwładniona, była duszona i również zginęła od ciosów nożem w szyję i klatkę piersiową. Poszukiwanie zabójcy zajęło wiele miesięcy. Policjanci, którzy łączyli obie zbrodnie, wystawiali nawet fikcyjne ogłoszenia o sprzedaży, chcąc zwabić mordercę. Wpadł w 2014 r., gdy prowadzący śledztwo zdecydowali się ponownie spojrzeć na zebrane dowody i poddać je ekspertyzom genetycznym w Pomorskim Uniwersytecie Medycznym.

Sprawca nie był wcześniej karany

Jerzy B. nie przyznawał się do zbrodni. Podkreślał, że z ofiarami nic go nie łączyło. Przed zatrzymaniem był bezrobotny, ale wcześniej z powodzeniem prowadził działalność gospodarczą, jednak stracił pieniądze. Nigdy nie notowano go za żadne przestępstwa czy podejrzane kontakty. Był po rozwodzie. Nie jestem mordercą - zapewniał w prokuraturze i w sądzie . W piątek za każde z zabójstw został skazany na 25 lat więzienia, a następnie sąd wydał karę łączną - dożywotnie pozbawienie wolności. Oskarżony ma też zapłacić bliskim ofiar 100 tys. zł zadośćuczynienia i pokryć ponad 192 tys. zł kosztów sądowych - to głównie koszt wykonanych w sprawie ekspertyz genetycznych i kryminalnych.

- Sąd nie stwierdził w tej sprawie żadnych okoliczności łagodzących - i kara jest dostosowana do tego stwierdzenia. Rozmiary zła są nieodwracalne. Ta sprawa jest przykładem, jaką tajemnicą jest ludzka psychika i jak niegodnie, niemoralnie, człowiek jest w stanie się zachować - podkreślił w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Paweł Dobosz, przewodniczący 5-osobowemu składowi orzekającemu. Jak dodał, "kara jest adekwatna do zbrodni tym bardziej, że było prawdopodobieństwo, że oskarżony zabije kolejną ofiarę". - Sąd spotyka się na sali z wieloma osobami, które zabijają bestialsko, z niepohamowanej emocji. Rzadko sąd się spotyka z osobami o takiej samokontroli, które bez emocji realizują świadomie założony plan - mówił sędzia Dobosz.

"Obrona próbowała dowieść błędów w badaniu"

- Ekspertyzy genetyczne Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie okazały się wielką pomocą. Badano płytki paznokciowe zabitej kobiety. W badaniach PUM ujawniono pełny profil genetyczny oskarżonego Jerzego B. Wcześniej Zakład Medycyny Sądowej badał ślady krwi na paznokciach. A PUM zbadał to, co było pod śladami krwi - to był inny materiał - mówił sędzia Dobosz. Jak podkreślił, metody zastosowane w tej sprawie są powszechnie używane, a ich odkrywca dostał nagrodę Nobla. Oddalono tezę obrony, że mogło dojść do kontaminacji, czyli pomieszania materiału genetycznego. - Materiał genetyczny oskarżonego ujawniono na ciele ofiary jeszcze zanim Jerzy B. został ujęty. Biegli nie stwierdzili żadnej nieprawidłowości w badaniu , sąd też nie ma powodu, by tak uznać i uważa, że badanie było rzetelne. Potwierdza to też Komisja Genetyki Sądowej - mówił sędzia Dobosz.

Drugą grupą dowodów przemawiającą za winą Jerzego B. była według sądu analiza połączeń telefonicznych. Jerzy B. wpadł przez SMS-y wysłane do trojga swych bliskich z tego samego aparatu, z którego dzwoniono do ofiar - mimo, że wówczas były w nim inne karty SIM. Okazało się też, że inni rozmówcy osoby dzwoniącej z podejrzanego telefonu (byli to m.in. przedsiębiorcy, z którymi Jerzy B. robił interesy) - nagrali jego głos, tak jak inne prowadzone rozmowy. W ten sposób policja mogła dokonać analizy fonoskopijnej głosu osoby dzwoniącej. - Ekspertyza wskazała na Jerzego B. To kolejny dowód potwierdzający wnioski z opinii genetycznej - dodał sędzia Dobosz.

W ocenie sądu, oskarżony kontaktował się z zamordowaną kobietą właśnie po to, by ją zabić. - W tym celu oglądał dom, pod pretekstem że chce go kupić. W rzeczywistości nie miał środków potrzebnych na taki zakup - mówił sędzia. Dodał, że numer telefonu Jerzego B. w notatkach zapisał sobie także zamordowany lekarz, Jerzy O. - Zbadano nagrania rozmów obu panów i udało się potwierdzić, że mężczyźni kontaktowali się z sobą przez telefon. Na odzieży Jerzego O. ujawniono obecność substancji składających się na gaz obezwładniający. A konkretnie dwa różne gazy pieprzowe. Oba znaleziono u oskarżonego - podkreślił sąd. Wyrok jest nieprawomocny. Obrońca skazanego mec. Tomasz Janeczko już zapowiedział, że złoży apelację.

Źródło: PAP

Obraz
sądproceswyrok
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)