Bartłomiej Biskup: "Reagować szybko i adekwatnie – przypadki Trumpa, Morawieckiego i Trzaskowskiego" (Opinia)
W dzisiejszych dynamicznych czasach błyskawicznej komunikacji wielu politykom zdarza się zareagować za wolno. Szczególnie gdy chodzi o ludzi i ich codzienne sprawy.
Przy małym zaufaniu do klasy politycznej wystarczy niewiele, żeby błędnie oceniona sytuacja stała się początkiem afery lub procesów dodatkowego spadku zaufania społecznego. Takie błędy popełniają politycy i menadżerowie nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Kilka różnych przykładów z ostatnich miesięcy tylko potwierdza tę zasadę.
Trump został w USA
Wiele spekulowano o ostatnio planowanej wizycie w Polsce Donalda Trumpa i powodach jej odwołania. Mnożyły się wersje wydarzeń, a każde stronnictwo polityczne interpretowało je na korzyść swoją, a niekorzyść polityków strony przeciwnej. Tymczasem spróbujmy sobie wyobrazić po prostu, co by było, gdyby Trump przyleciał do Polski, a huragan w USA był dużo silniejszy, niż miało to miejsce. Natychmiast oskarżony byłby o brak dbałości o własnych obywateli i poświęcenie się w tym czasie sprawom gdzieś na drugim końcu globu.
W takich sytuacjach polityk powinien okazać empatię i współczucie poszkodowanym, być na miejscu zdarzeń i ponosić odpowiedzialność polityczną, mając wpływ na zarządzanie sytuacją kryzysową. Nie należy go zatem winić za to, że wybrał pozostanie w kraju. Taki był jego interes polityczny, ale też obowiązek wobec własnych wyborców.
Morawiecki poleciał do Zakopanego
Podobnie rzecz miała się z wydarzeniami w Zakopanem, gdzie kilka tygodni temu turystów na Giewoncie raził piorun. Sytuacja była kryzysowa, było wielu rannych i kilka ofiar śmiertelnych. W ciągu kilku godzin na miejscu zjawił się premier Morawiecki, który spotykał się ze służbami ratowniczymi, miejscowym samorządem oraz rannymi w tych zdarzeniach. I nie mówiłbym tu o działaniu kampanijnym, bo przecież wszystko działo się w środku kampanii wyborczej. Morawiecki jeździł też w innych sytuacjach i dużo wcześniej do poszkodowanych wskutek nawałnic czy trąby powietrznej.
Tego po prostu oczekują obywatele od polityków, aby zachowali się empatycznie i byli w miejscach, gdzie dzieje się ludzka krzywda. Oczekują też, żeby zaoferowali pomoc. Oczywiście przed obecnym, robili to także inni premierzy, choć z różnym skutkiem (żeby przypomnieć tylko niefortunną wypowiedź premiera Cimoszewicza podczas jednej z takich wizyt na terenach powodziowych w 1997 roku, podczas której mówił on, że "trzeba się było ubezpieczyć", co jest pamiętane do dzisiaj).
Późna reakcja Trzaskowskiego
Podobne sytuacje przeżywa ostatnio prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. Pierwsza to sprawa awarii rurociągu przesyłającego ścieki do oczyszczalni, gdzie włodarz Warszawy musiał stanąć w obliczu poradzenia sobie zarówno z kryzysem wizerunkowym, jak i politycznym, bo sprawa ta nabrała kontekstu politycznego w końcówce kampanii do parlamentu. Ostatnia to sprawa śmiertelnego potrącenia na pasach ojca, który jednocześnie zdołał uratować swoją żonę i maleńkie dziecko. Należy zwrócić uwagę, że podczas gdy okoliczni mieszkańcy dzień po tragedii wyszli na ulicę i ją zablokowali oraz głośno w mediach mówili o swoich bezskutecznych interwencjach u władz miasta, prezydenta z nimi nie było.
Odezwał się po trzech dniach na jednym z portali społecznościowych, deklarując, że nie robił tego wcześniej, by nie działać pod wpływem emocji, ale już pierwszego dnia zlecił odpowiednie analizy. To na pewno działanie rozsądne, ale czy wystarczająco empatyczne i oczekiwane przez mieszkańców Warszawy? Trzy dni to bardzo dużo jak na reakcję. Z punktu widzenia public relations nawet mały komunikat, że prezydent wyjaśnia sprawę, byłby lepszy niż milczenie.
Nie internet, a bezpośredni kontakt
Poza tym wydaje się dzisiaj, że pomimo dużego użycia internetu przez społeczeństwo (wspomniany Trump), czasami nic nie zastąpi bezpośredniego kontaktu z ludźmi, okazania im zrozumienia i bycia przez chwilę "jednym z nich". Choćby miało się być narażonym na kilka gorzkich słów. Być może prawdziwe zatem były informacje, że prezydent Warszawy skoncentrowany jest w tych dniach na działalności w Platformie Obywatelskiej. A może były jeszcze inne przyczyny takiego zaniechania.
Przykłady te pokazują, że politycy zawsze powinni mieć się na baczności, bo zazwyczaj, niezależnie od obiektywnych podstaw, i tak są obwiniani za wszystko. Dlatego muszą reagować adekwatnie i szybko, dając obywatelom to, czego od nich oczekują, czyli w takich sytuacjach zrozumienie i poczucie bezpieczeństwa. To się właśnie nazywa odpowiedzialność polityczna. Każdy polityk niesie ją ze sobą jak brzemię. Na dobre i na złe.
Bartłomiej Biskup dla WP Opinie