Awaryjne lądowanie na Okęciu. W samolocie pojawił się dym
Bombardier Q400, lecący do Kluż-Napoka w Rumunii, musiał awaryjnie zawrócić na lotnisko Chopina. Przyczyną było włączenie się kontrolki dymu w kokpicie. To już drugi problem z maszyną LOT-u w ciągu jednego dnia. Ostatecznie lot odwołano.
Pechowy dzień dla lecących do Rumunii z Warszawy. Dwa bombardiery Q400 musiały lądować po zgłoszonych przez personel problemach technicznych. W pierwszym przypadku doszło do ostrzeżenia przed nieprawidłowym zamknięciem klap podwozia. Pilot postanowił więc zawrócić na Okęcie po 25 minutach od startu. Pasażerowie mieli przesiąść się do innego samolotu.
Podstawiony na miejsce zawróconej maszyny bombardier wzbił się w powietrze o 11:30. Jednak po niespełna kwadransie podjęto decyzję o awaryjnym lądowaniu w asyscie służb ratowniczych. Powodem była sygnalizacja zaydmienia w kokpicie. Na pokładzie znajdowało się 25 osób. Nikomu nic się nie stało.
Lot do Rumunii ostatecznie odwołano. - Rejsy będą przebukowane, a pasażerom zaproponujemy możliwość dotarcia do celu w inny sposób, tzn. kolejnymi naszymi rejsami albo innych przewoźników - powiedział nam Konrad Majszyk z biura prasowego LOT.