27-letni Łukasz K. pracował w jednym ze sklepów odzieżowych przy ulicy Marszałkowskiej. Posadę tę uczynił dla siebie jeszcze bardziej dochodową, bo... na przestrzeni kilkunastu miesięcy uszczuplił dochody sklepu o kilkadziesiąt tysięcy złotych. Pracując jako kasjer na podstawie paragonów klientów za zakupione towary dokonywał rzekomych zwrotów, a pieniądze z tego tytułu wkładał do własnego portfela...
Ten przestępczy proceder nie ujrzałby być może światła dziennego, gdyby nie fakt, że do sklepu przyszła klientka, która chciała zwrócić zakupiony wcześniej naszyjnik Mogła to zrobić tylko z paragonem, ale go nie miała. Nie miała, ponieważ nie dostała go od kasjera, który ją obsługiwał.
Zobacz także: Sam złapał złodzieja, który ukradł mu rower
Po analizie przeprowadzonych transakcji okazało się, że 27-latek właśnie za pomocą niewydanych lub pozostawionych przez klientów paragonów dokonywał fikcyjnych zwrotów, a uzyskane w ten sposób pieniądze zasilały jego domowy budżet.
Potem pracownik sklepu na nagraniu z monitoringu zauważył jak kasjer wyjmuje pieniądze z kasy i wkłada 50 złotych do kieszeni spodni. Mężczyzna przyznał się, że od maja 2013 roku wyprowadził ze sklepowej kasy ponad 40 000 złotych. Za oszustwo kodeks karny przewiduje do 8 lat pozbawienia wolności.
*Zobacz także: "Fałszywy Ronaldo" ukarany! *